Lorek: Kangurzy skok Doyle’a

Żużel
Lorek: Kangurzy skok Doyle’a
fot. PAP

Jason Kevin Doyle pozazdrościł swojemu wielkiemu rodakowi, Jasonowi Crumpowi. A dlaczegóż to tylko trzykrotny indywidualny mistrz świata miałby zaznać smaku zwycięstwa nad Wełtawą? Doyle wystartował tylko w szesnastu turniejach Speedway Grand Prix, a już doczekał się triumfu…

Crumpie, który dziś od czasu do czasu siada jeszcze na bike’a, wysłał smsa do Doyle’a z gratulacjami. Odkąd Doyley przedarł się do grona pachnącego szaleństwem, często dzwonił do Crumpa, aby uzyskać fachową radę od eksperta. Crumpie, który wygrał na torze Marketa w latach 2002 – 2004, nigdy nie odmawiał rodakowi. Wnuczkowi Neila Streeta imponuje mozolna wspinaczka jaką wykonał Doyle. Kiedy chłopak urodzony 6 października 1985 roku w Newcastle, w Nowej Południowej Walii, po raz pierwszy zaprezentował swoje umiejętności nieopodal farmy przesiąkniętej czosnkiem na Isle of Wight, niewielu widziało w nim przyszłego zwycięzcę rundy GP. W 2005 roku Doyley miał na sobie jedną parę portek, ale głód doskonalenia umiejętności. Ścigał się jak natchniony, walczył o każdy cal toru Smallbrook. Tuła się po Wyspach do dziś, bo wie, że regularne starty są panaceum na całe zło. W barwach Swindon Robins wciąż zachowuje się jak nieznośny, niecierpliwy młokos żądny podbicia świata. „Gdy zaczynałem pierwsze okrążenie na praskiej Markecie, przypomniałem sobie co mówił mi Jason Crump. Crumpie wygrał 23 turnieje GP, był mistrzem świata juniorów i seniorów, wygrał Drużynowy Puchar Świata. Zdobył w żużlu wszystko. Kudy mi do niego. Crumpie często wspominał, że gdy zaczynasz czwarte okrążenie, wsłuchujesz się w pracę silnika. On wówczas najpiękniej pracuje, niczym stary zegar wiszący na ścianie. Czujesz ruch wskazówek. Potwierdzam: powtarzałem tylko do silnika: śmigaj, jedź, chcę cię słuchać bez końca. Wiedziałem, że Greg Hancock do końca nie zrezygnuje…” – Austalijczyk był zachwycony. Spoglądał na uśpioną Pragę. Na trybunach siedział jego tata Kevin, który przebył kosmiczny dystans, aby móc obejrzeć syna. Z Australii do Prahy… Czegóż nie czyni się dla swojego smyka…

 

Nie zważając na cierpienie

 

Doyle to optymista, który z wdziękiem spogląda na świat, ale wie ile wycierpiał zanim wdrapał się na szczyt. Kocha jeździć na Oak Tree Arena w Somerset, bo ten tor pozwala puścić wodze fantazji. Doyley jest dozgonnie wdzięczny Debbie Hancock, bo ona wstawała w środku europejskiej nocy, aby odebrać faks z Australii. „Nakładała bambosze i zasuwała do biura, abym mógł wysłać licencję i inne niezbędne dokumenty do startów w Anglii. U Rebeliantów zawsze czułem się jak u siebie w domu. Doceniam trud pani promotor, bo wiem ile razy urząd zatrudnienia na Wyspach odmawiał mi wydania pozwolenia na legalną pracę w Anglii. Wówczas trzeba było zakasać rękawy i pracować ciężko fizycznie w Australii, aby zarobić na chleb. Nie pozostawało nic innego jak cierpliwie czekać aż zadzwoni promotor z Wielkiej Brytanii i zaoferuje kontrakt na starty w Premier czy w Elite League” – wyznaje Doyley.

 

Kontuzje, przewlekłe schorzenia, problemy z barkiem, awans z GP Challenge wLonigo w 2014 roku. Dzwon w Melbourne na Etihad Stadium podczas GP Australii, który poruszył jego dobrego ziomka Marka Webbera, piąte miejsce na świecie, 8 turniejów, 79 punktów i dwa brązowe medale w Drużynowym Pucharze Świata. Tytuły mistrzowskie z Poole Pirates (2011), Swindon Robins (2012) i Somerset Rebels (2013). „Zaprosiłem do Horsens moją siostrę i jej męża, aby obejrzeli GP Danii. Nie wypaliło, zawiodłem najbliższych. Chciałem, żeby do Czech przyleciał mój tata i udało się! Nie wiem jak wyrazić swoją radość, ale wieczoru w Pradze nie zapomnę do końca życia. Moja rodzina z trudem uzbierała fundusze na wypad do Europy. Nie wybierają się w tak daleką podróż zbyt często. Raz na dziesięć lat… Jest mi trudno, ale taką wybrałem drogę, bo kocham żużel. Chciałbym zakończyć karierę ciesząc się niezłym zdrowiem. Po cichu liczę na medal. Jestem czwarty, przed nami wielkie święto żużla w Cardiff. Stanąć na podium w Melbourne byłoby czymś wyjątkowym” – mówił uradowany Doyley.

 

Wiedział, że nie ma szans, aby założyć się na Grega Hancocka, arcymistrza refleksu, który nikomu nie pozwala ziewać, gdy rusza z krawężnika. „Greg to wielki sportowiec. Nie mogłem go powąchać pod taśmą, więc postanowiłem wynieść się szerzej na drugim wirażu i spróbować wejść pod Amerykanina. Udało się. Zainwestowałem sporo pieniążków w mój sprzęt. Mam znakomitych mechaników. Przez dekadę włóczyłem się po rozmaitych torach, aby doczekać się tak słodkiej chwili. To wskazówka dla młodych, aby nie przestawali załamywać się po pierwszych niepowodzeniach, tylko zawsze spoglądali w stronę słońca. Pozytywne myślenie ma wielką przyszłość. Zrzuciłem ogromny balast z barków. Ciążył nade mną brak zwycięstwa. Ulżyło mi. Teraz skupiam się na jak najlepszym występie 9 lipca na Millennium Stadium. Mam nadzieję, że moja narzeczona Emily będzie szczęśliwa po moim występie w Walii” – rzekł ucieszony Doyle.

 

Australia ma w tym sezonie dwóch stałych uczestników cyklu Speedway GP. Chris Holder zajmuje trzecie miejsce z dorobkiem 44 punktów, a czwarty w klasyfikacji jest Jason Doyle, który zgromadził 42 oczka. W Pradze Doyley dorzucił do pieca aż 17 punktów. To prawie jak kangurzy skok z Port Augusta do Alice Springs…

 

Herbie wraca na tron

 

Greg Hancock lubi ostrze statystyk, ale od magii liczb woli młodzieńcze samopoczucie. „Czasami czuję się młodszy aniżeli moi rywale z toru. Uważam, że dwudziesty, rocznicowy turniej GP w Pradze przyniósł najwięcej emocji. Było ciasno, sporo jazdy w kontakcie, były wyprzedzenia. Cieszę się, że mam 8 punktów zapasu nad Taiem Woffindenem, ale do mety w Melbourne pozostało jeszcze sporo mil. Woffy miał dziś pecha, bo zaatakował idealną ścieżkę w półfinale, a sędzia Jim Lawrence nie mógł podjąć innej decyzji i wykluczył rodaka. Wiem co czuje Tai, bo ja przeżywałem dramat w Horsens kiedy na chwilę się rozkojarzyłem i zapłaciłem wysoką cenę odpadając w półfinale. Bardzo chciałem wygrać zawody w Pradze, bo pamiętam doskonale moje zwycięstwo odniesione w stolicy Czech w 1997 roku. To dla mnie sentymentalna podróż, tworzyliśmy wtedy team z Billym Hamillem, z którym wciąż łączy mnie przyjaźń. Nie miałem jednak szans z Doylem, bo Jason był diabelnie szybki w finale” – rzekł Kalifornijczyk. Gdyby tylko Greg mógł urwać się z piątkowego treningu w Pradze i przenieść na madrycką arenę Plaza de Toros de las Ventas, mógłby zobaczyć jakie czarodziejskie i cudowne dead body potrafi wykręcić jego rodak, inny przedstawiciel old schoolowego stylu – Adam Jones… Dla Red Bull X – Fighters warto przemierzyć całą kulę ziemską… 9 lipca 2016 roku  podczas GP Wielkiej Brytanii triki na Millennium Stadium będzie demonstrował znakomity przed laty Norweg Andre Villa. Freestyle motocross – kolejna miłość Grega Hancocka…

 

Pytanie jak w Cardiff pojedzie człowiek, który błysnął niezwykłym finiszem w 2007 roku – Chris Harris. Bomber pokonał wtedy Grega na ostatnim okrążeniu… W Pradze Harris jeździł jak nawiedzony przez dobrą księżniczkę. „Wiem, że można pokonać chłopaków z szyldem GP. Próbowaliśmy trzech motocykli. Dopiero trzeci bike niósł mnie niczym ptaka. Przyznam uczciwie, że na motocyklu, na którym wjechałem na podium, jeszcze w tym sezonie nie siedziałem. Zdobyłem dziś tylko 10 oczek, ale to mój pierwszy finał GP od występu na Parken w Kopenhadze (9 czerwca 2012 roku). Wtedy zająłem czwarte miejsce w finale…” – przyznaje jegomość z Truro w Kornwalii.

 

Czeski sen

 

Petr Ondrasik, zacny pan, niegdyś świetny żużlowiec, który rozsławiał Czechosłowację startując w finałach światowych. Uroczo można odfrunąć ku przeszłości słuchając wspomnień Ondrasika z Wembley’78, Stadionu Śląskiego’79 czy Ullevi’80 i ’84. Petr dba o klub żużlowy w Pradze, a Torben Olsen, szef działu speedway w BSI, utwierdza go w przekonaniu, że Praga to najlepsze miejsce do rozgrywania SGP. Piękne miasto i dobry żużel – czegóż chcieć więcej? Może jeszcze kolacji w dolinie Szarki albo w knajpce trzeciej kategorii „U Zlateho tygra” w towarzystwie dawnych mistrzów rodem z Czechosłowacji: Vaclava Vernera, Jiri Stancla, Zdenka Kudrny, Alesa Drymla, Antonina Kaspera i Romana Matouska… Dziś Czesi mają zdolnych młodych zawodników: Vaclava Milika i Eduarda Krcmara. Jednak Vaclav nie zapisze sobotniej rundy GP po stronie zysków: zdobył zaledwie 3 oczka…

 

Maciej Magic Janowski i Piotr Pawlicki też nie opuszczali Pragi w szampańskich nastrojach, bo powiększyli dorobek punktowy o 5 punktów. Magic wciąż plasuje się wysoko w klasyfikacji GP, bo zajmuje piąte miejsce tracąc oczko do Doyle’a. Na szóstą pozycję awansował Bartosz Zmarzlik, który zanotował dobry występ w Pradze inkasując aż 13 punktów. Dla fana Moto GP i motocrossu, debiutancki sezon jest bardzo udany. Jednak do rundy, która ma być kopalnią punktów, GP w Gorzowie Wielkopolskim (27 sierpnia) wciąż pozostaje sporo czasu. Kelnerom z kultowej piwiarni „U Pinkasu” zdążą urosnąć włosy…

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie