Bohater najsłynniejszej akcji w historii polskiej siatkówki

Siatkówka
Bohater najsłynniejszej akcji w historii polskiej siatkówki
fot. Cyfrasport

Piłka minęła końcową linię boiska. Na parkiecie Hali Forum w Montrealu rozpoczął się taniec radości biało-czerwonych. Po drugiej stronie siatki antybohater meczu z niedowierzaniem obserwował euforię rywali. Spotkanie z ekipą Huberta Wagnera przypłacił załamaniem nerwowym.

Piłka meczowa dla Polaków. Zagrywał Tomasz Wójtowicz, rywale przyjęli, Wiaczesław Zajcew (ojciec obecnego reprezentanta Włoch Iwana Zajcewa) rozegrał na lewe skrzydło... "Uwaga Czernyszow! I aut! Aut, nie było bloku!" - krzyczał do mikrofonu komentator Wojciech Zieliński...

 

Ten obrazek z finału igrzysk olimpijskich Montreal 1976 zna każdy szanujący się kibic siatkarski w Polsce. Kim był zawodnik, który autowym atakiem zakończył najważniejsze spotkanie w historii polskiej siatkówki?

 

1038 sposobów ataku Czernyszowa

 

Władimir Czernyszow urodził się w 1951 roku w mieście Poczinok, położonym jakieś 60 km od Smoleńska. Szybko dostrzeżono w nim naturalne zdolności i tuż po jedenastych urodzinach wylądował w szkole sportowej w okolicach Moskwy. Tam rozpoczął prawdziwą przygodę z siatkówką, a na sukcesy nie trzeba było długo czekać. W wieku osiemnastu lat był już mistrzem Europy juniorów i został uznany za jedne z największych talentów światowej siatkówki.

 

Podczas igrzysk olimpijskich w Montrealu gwiazdor ekipy radzieckiej miał 25 lat i od kilku sezonów był podporą MVTU Moskwa, a grę w siatkówkę łączył ze studiami w Moskiewskim Instytucie Lotniczym.  Był zawodnikiem niezwykle wszechstronnym, szczególnie w ofensywie. Przy 193 cm wzrostu imponował znakomitą skocznością, kapitalnie atakował z wysokich piłek. O jego zaletach wiedział doskonale Hubert Wagner.

 

"Przez cały mecz konsekwentnie graliśmy na Czernyszowa. Chcieliśmy go zmęczyć. W końcu musiało to przynieść efekt" - powiedział później trener reprezentacji Polski.

 

"Ojciec miał rozpisane równo 1038 sposobów ataku Czernyszowa. Wiedział, że w trzecim secie jego skuteczność spada o kilkadziesiąt procent. Chodziło o to, aby grać jak najdłużej" - zdradził w jednym z wywiadów syn selekcjonera Grzegorz Wagner.

 

Paradoks całej sytuacji polega na tym, że Czernyszow grał w tym dniu kapitalne zawody. Stało się jednak tak, jak przewidział Hubert Wagner. Dramat Rosjanina rozpoczął się w końcówce czwartej partii.

 

Finał igrzysk w Montrealu Polska - ZSRR. Władimir Czernyszow z numerem "10" (fot. PAP).

 

Spotkanie miało zacięty przebieg. Premierową odsłonę Polacy przegrali 11:15, w drugiej wygrali 15:13, ale w trzeciej znów ulegli rywalom, tym razem 12:15. Czwarty set dostarczył najwięcej emocji. Siatkarze ZSRR mieli w końcówce dwie piłki meczowe, ale nie dali rady w decydujących momentach. Być może nie byli przygotowani kondycyjnie na taki wysiłek: w poprzednich meczach spędzili na parkiecie łącznie pięć godzin, nie tracąc nawet seta; Polacy większość meczów kończyli tie-breakami i grali łącznie jedenaście i pół godziny!

 

Manewr zamęczenia Czernyszowa przyniósł efekt. W czwartej odsłonie coraz częściej nie potrafił skończyć akcji. Nie dostrzegał tego trener Jurij Czesnokow, który nie zmieniał swego kluczowego zawodnika, nie dając mu nawet chwili wytchnienia oraz rozgrywający Zajcew, który posyłał do niego w ciemno kluczowe piłki. Dwa ostatnie ataki Czernyszowa w czwartym secie trafiły w siatkę, dając Polakom zwycięstwo 19:17. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.

 

W tie-breaku Polacy potwierdzili, że są "mistrzami piątego seta". Przy zmianie stron prowadzili 8:7, a później nie pozwolili już rywalom na ugranie choćby punktu. Festiwal podopiecznych Wagnera trwał w najlepsze, a po drugiej stronie siatki błąkał się coraz bardziej zagubiony Czernyszow. Znów dwie ostatnie piłki seta należały do niego. Najpierw uderzył w siatkę, dając Polakom meczbola, a po chwili nastąpił pamiętny atak w aut...

 

Załamanie nerwowe

 

Przegrany finał w Montrealu omal nie zakończył kariery gwiazdy ekipy ZSRR.

 

"Po tym meczu doznałem szoku nerwowego. Całymi godzinami mogłem siedzieć w bezruchu. Z domu prawie nie wychodziłem. Wszyscy wskazywali palcami - to ten, co przegrał drużynie finał olimpijski! Chudłem przerażająco, ważyłem osiemdziesiąt dwa kilo, dziesięć mniej, niż zwykle. Było mi wszystko jedno. Ten fatalny, niesamowity czwarty set... Śnił mi się miesiącami po nocach, a ja budziłem się z przekonaniem, że to nieprawda, że to nie mogło się zdarzyć..." - zwierzył się po latach w rozmowie ze Zdzisławem Ambroziakiem.

 

Czernyszow wrócił do siatkówki, ale przez dłuższy czas, z powodu psychicznej blokady nie był w stanie grać przeciwko Polakom. Wreszcie się przemógł, radzieccy siatkarze ogrywali biało-czerwonych na mistrzostwach Europy i w Pucharze Świata. Czernyszow czekał jednak na prawdziwy rewanż.

 

"Z Tomaszem Wójtowiczem i całą reprezentacją Polski mam do wyrównania rachunki, które będzie można zakończyć dopiero na igrzyskach w Moskwie" - mówił w wywiadach.

 

Władimir Czernyszow w finale IO w Moskwie. To miał być wielki rewanż na Polakach, ale Sborna w grze o złoto zmierzyła się jednak z Bułgarią.

 

Do upragnionego rewanżu nie doszło. Polacy w 1980 roku w Moskwie spisali się poniżej oczekiwań, nie zdołali pokonać w półfinale Bułgarów i awansować do finału turnieju olimpijskiego w Moskwie, w którym czekali na nich gospodarze. Siatkarze ZSRR pokonali Bułgarię 3:1 i zdobyli olimpijskie złoto, które cztery lata wcześniej sprzątnęli im sprzed nosa Polacy.

 

Enfant terrible radzieckiej siatkówki

 

Ekipę Sbornej po turnieju w Montrealu przejął Wiaczesław Płatonow i stworzył z niej jedną z najlepszych drużyn w historii siatkówki. Władimir Czernyszow, Wiaczesław Zajcew, Władimir Kondra , Aleksandr Sawin i ich koledzy przez lata nie znajdowali równorzędnych rywali, wygrywając wszystkie najważniejsze imprezy, a ich monopol na zwycięstwa przerwała dopiero w połowie lat osiemdziesiątych znakomita ekipa Stanów Zjednoczonych.

 

Czernyszow był mocnym punktem tej reprezentacji, choć zyskał sobie miano enfant terrible radzieckiej siatkówki. Nie miał łatwego charakteru, a przed mistrzostwami świata w 1978 roku omal nie wyleciał z kadry, gdy po awanturze z kolegami z drużyny, trzasnął drzwiami i wyjechał z obozu treningowego do domu. W porę ochłonął, po wielu zabiegach wrócił do kadry i pomógł ekipie ZSRR wygrać MŚ w Rzymie.

 

W 1981 roku zdobył swój czwarty tytuł mistrza Europy i zakończył karierę reprezentacyjną. Jeszcze przez dwa lata grał na ligowych parkietach w ZSRR. Później wyjechał wraz z rodziną do Włoch. Zmarł 4 maja 2004 roku w Padwie. Mimo niezaprzeczalnej klasy i wielu siatkarskich sukcesów, w pamięci polskich kibiców zapisał się tą jedną akcją: autowym atakiem przesądzającym wynik finału igrzysk olimpijskich w Montrealu.

 

***

 

Wspominając historię Władimira Czernyszowa, warto również przypomnieć, że trzy z pięciu "złotych" piłek w historii polskiej siatkówki zostały zdobyte po autowych zagraniach rywali:

 

MŚ 1974: POLSKA - JAPONIA 3:1 Tetsuo Satō - atak w aut.
IO 1976: POLSKA - ZSRR 3:2 Władimir Czernyszow - atak w aut.
ME 2009:
POLSKA - FRANCJA 3:1 Piotr Gruszka - skuteczny atak.
LŚ 2012:
POLSKA - USA 3:0 Clayton Stanley - serwis w aut.
MŚ 2014: POLSKA - BRAZYLIA 3:1 Mariusz Wlazły - skuteczny atak.

Robert Murawski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie