Kmita: Ambasada Pana Zbyszka

Piłka nożna
Kmita: Ambasada Pana Zbyszka
fot. CyfraSport

Ci, którzy znają Zbyszka Bońka trochę lepiej wiedzą, że od czasu do czasu lubi o sobie mówić w trzeciej osobie liczby pojedynczej – czyli Pan Zbyszek to czy tamto. Jednych to denerwuje, innych bawi a jeszcze inni traktują to urokliwe mówienie Bońka o Bońku z przymrużeniem oka.

Sam nieraz słyszałem, jak Zbyszek mówił niby do siebie np. „Jak ktoś jest dobry dla Pana Zbyszka, to Pan Zbyszek dla tego kogoś jest cztery razy lepszy, a jak ktoś jest niegrzeczny to Pan Zbyszek cztery razy mu boczki przypiecze”. Józef Wojciechowski, Cezary Kucharski i Radosław Majdan nie byli ostatnio zbyt mili dla Pana Zbyszka, ale nie sądzę żeby teraz, po wygranych z przytupem wyborach na szefa PZPN schylał się on do maluczkich po jakąkolwiek wendettę. Naród chciał Pana Zbyszka i zdecydowana większość wyborców też, więc teraz nie czas na rozliczenia może i przykrych zaszłości, tylko pora na ciężką pracę przez następne cztery lata. A robić jest co.  Zwłaszcza w wymiarze międzynarodowym.

 

Ostatni tydzień spędziłem w Monako na międzynarodowych targach twórców i producentów telewizyjnego kontentu sportowego. Okazja jak co roku do spotkania ze znajomymi z wszystkich stron świata, pogadania o tym czy tamtym, no i pochwalenia się sukcesami rodzimych sportowców. Już zacierałem ręce, że po latach posuchy będę mógł w końcu poszpanować w towarzystwie ćwierćfinałem ME naszych piłkarzy a tu… niestety wyszły nici. Ba, pamięć o ostatnich francuskich finałach dotyczy  co zrozumiałe gospodarzy i mistrzów kontynentu a zaraz za nimi Walijczyków i Islandczyków. O Polakach cichutko, a jeden z naszych dobrych znajomych, znający sport od podszewki, zapytał nawet (raczej nie było to złośliwe): „A jak tam waszej drużynie poszło na Euro?”.

 

Poszedłem do księgarni w nadziei, że chociaż w pomistrzowskich albumach znajdę trochę otuchy dla wiary w wielkie dokonania Polaków na Euro. Nic z tego, wszędzie króluje wspomnienie o tych co grali w finale, wspomnianych wyżej Islandczykach i walijskich smokach. Dobra, biorę do ręki książkę: „100 najlepszych piłkarzy wszechczasów” – Polaka nie ma, nawet Pana Zbyszka. Biorę z półki – „1000 najważniejszych koszulek piłkarskich” – polska tylko jedna – ta z eliminacji do ostatniego Euro. A Czesi mają dwie reprezentacyjne, po dwie Sparty i Slavii  a nawet historyczną Dukli Praga. No PR-owa klęska. Biorę do ręki promocyjny prospekt ligi hiszpańskiej „La Liga” i na stronie z rywalami  grającymi ostatnio w pucharach z Hiszpanami pod hasłem Poland znajduję „Slask  Warsaw”, a jak dodać do tego, że niedawno jedna z angielskich gazet w rozgrywkach grupowych LM umieściła zespół „Legia Moscow” to ogrom zadania stojącego przed nowym-starym zarządem PZPN zdaje się być przytłaczający.

 

Jakby tego było mało, niestety niejeden z naszych znajomych pytał zatroskany co my z tą Legią zrobimy i jak naprawdę wyglądały rozróby w Warszawie i Madrycie. Panie Zbyszku – gratulacje – i do roboty. Jak widać, ewentualne wejście naszego Prezesa do Komitetu Wykonawczego UEFA to będzie za mało. Przydałby nam się, i to od zaraz, jakiś PZPN-owski MSZ, bo inaczej żyleta z Łazienkowskiej będzie jedyną ambasadą polskiej piłki.

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie