Garczarczyk: Przypadek McGregor. Sportowcy czy udziałowcy?

Sporty walki
Garczarczyk: Przypadek McGregor. Sportowcy czy udziałowcy?
fot. PAP

Conor McGregor, największa gwiazda Ultimate Fighting Championship nie już już zadowolony "tylko" zarabianiem kilkunastu milionów. Chce więcej - udziałów w kupionej przez potężną agencję WME-IMG za 4,2 miliarda UFC. - Jestem koniem pociągowym UFC, należy mi się - mówi na konferencji w Madison Square Garden po rekordowym UFC205 Irlandczyk. Ma rację? Czy tak jest przyszłość wielkiego sportu?

Precedensu na razie nie ma

 

Michael Jordan, kiedy był u szczytu sławy, otwarcie mówił, że chce jednego dnia być właścicielem klubu National Basketball Association. Ale po zakończeniu kariery - nigdy pomiędzy wygrywaniem tytułów MVP. 28-letni Conor nie chce czekać. - Chcecie, żebym dalej walczył, chcecie, żebym zarabiał, chcecie rozwoju firmy - to zaproście mnie do stołu. Muszę mieć gwarancję na całe życie. Nie tylko jako to (sportowiec). Wszystko musi byc zrobione naprawdę porządnie. Jako współwłaściciel. Z  udziałami w firmie - tego oczekuję - mówił McGregor.

 

Nowi właściciele UFC, od początku rekordowego zakupu szukali inwestorów. Jak wynika z opublikowanych dokumentów, minimalna inwestycja w firmie, to 250 tysięcy dolarów. I to nie dla wszystkich - tylko tych, których WME-IMG życzy sobie w gronie udziałowców. W 2015 roku, 67 procent (informacja z raportu mmajunkie) dochodu UFC wycenionego na 609 milionów dolarów, pochodziło ze sprzedaży praw TV, PPV oraz wszystkiego, co ma prawo nosić logo UFC. McGregor jest właścicielem 3 z 4 (w tym rekordowego do UFC205 – 1,65 mln) najlepiej sprzedanych PPV w historii firmy, w oktagonie był w ciągu ostatnich jedenaście miesięcy aż cztery razy.

 

Nie ma wątpliwości, że Dana White i nowi właściciele go potrzebują, a McGregor, który w  maju 2017 roku spodziewa się potomka, mówi, że jemu się nie spieszy. Może poczekać, zobaczyć, jak to jest być rodzicem. Na razie wszystko, co zapowiadał, potwierdzał w oktagonie, ale tym razem scena to nie klatka, ale stół konferencyjny i nie mistrzowie MMA, ale warci 1500 dolarów za godzinę prawnicy. McGregor nie jest w tym pojedynku faworytem.

 

Reklamuję... bo to moje?

 

Dla wielkich gwiazd sportu, które zdały sobie sprawę z tego, że nie ma co liczyć na udziały w organizacjach, które ich pokazują, jest inna droga - udziały w firmach, które reprezentują. Najlepszym przykładem niech będzie dwukrotny MVP National Basketball Association – Stephen Curry z Golden State Warriors. Kiedy wszyscy byli przekonani, że podpisze kontrakt z dominującym na rynku (91 proc!) Nike, Steph podpisał kontrakt niewiele znaczącym rywalem – Under Armour. Różnica to fakt, że UA zaproponował udziały, a Nike nawet takiej możliwości nie brało pod uwagę. Bo nie musi, zarabiając około 31 mld rocznie. Under Armour planuje zarobić 8 miliardów... w 2018 roku.

 

Przykładów jest więcej – LeBron James zarobił na kupnie firmy  Beats Electronics przez Apple ponad 30 milionów w gotówce, bo od 2008 roku miał tam udziały.  Tenisistka Serena Williams, wraz z kilkoma innymi gwiazdami sportu, ma udziały w Mission Athlete Care, firmie sprzedającej kosmetyki w 20 tysiącach punktów w USA.

 

Wątpię by McGregor dostał udziały w UFC, ale jestem przekonany, że strony się dogadają. Dana White, wspomniał jakby mimochodem, że wkrótce wybiera się do Rosji i Chin, "omawiać wspólne pomysły". "The Notorious" jest zbyt sprytny, żeby nie zrozumieć, że na przykład udziały w globalnej, współpracującej z UFC firmie pokazującej się tych rynkach, nie dołożyłyby kilkunastu milionów rocznie do jego konta bankowego.  Kasa będzie się zgadzać bo wszyscy chcą zarobić. I wiedzą, jak to zrobić.

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie