Pindera: W Sokółce jak w Las Vegas

Sporty walki
Pindera: W Sokółce jak w Las Vegas
fot. PAP

87. Mistrzostwa Polski w boksie nie dają niestety powodów do optymizmu na przyszłość, bo wielkich talentów nie widać, ale są tacy, z którymi warto pracować.

Przejechałem się do Sokółki, by obejrzeć finałowe walki i nie żałuję. Organizacja bez zarzutu, zainteresowanie publiczności jak za dawnych lat, gdy polski boks olimpijski jeszcze liczył się na świecie. To wynagradza słabszy poziom reprezentowany przez medalistów, ale na to byłem przygotowany.

 

Na błędy sędziów też. Zresztą te zdarzają się wszędzie. Ostatnia gala w Las Vegas też jest tego dowodem. Boks niestety ma to do siebie, że nie zawsze lepsi wygrywają, choć powinno to być regułą.

 

W Sokółce mistrzem Polski w wadze lekkiej został Karoł Łapawa  a powinien, nie tylko moim zdaniem, Mateusz Ptasiński. Podobnie w kategorii lekkopółśredniej, gdzie sędziowie wypunktowali zwycięstwo Dawida Michelusa, a chyba bardziej zasłużył na nie Łukasz Niemczyk.

 

Nie brakowało też głosów, że w wadze półciężkiej Mateusz Tryc był lepszy od Arkadiusza Szwedowicza, ale z tą opinią się nie zgadzam. Pięściarz Skorpiona Szczecin był dobrze przygotowany, wytrzymał cały turniej kondycyjnie i w finale raz jeszcze potwierdził, że ma więcej talentu od Tryca.

 

Nie byłbym natomiast taki pewien, czy Tomasz Bohdanowicz (BKS Orkan Gorzów Wielkopolski) zasłużył na wygraną z zawodowcem Adamem Balskim. Werdykt dyskusyjny (3:2), Balski może mieć pretensję, ale nie ukrywam, że mnie się Bohdanowicz podobał. Być może nie jest talentem najwyższej próby, ale ma wiele argumentów, które dają nadzieję na ciekawą karierę. Warto więc dobrze mu się przyjrzeć. Ten chłopak w tym roku wygrał Młodzieżowe Mistrzostwa Polski, Turniej Felisa Stamma, a teraz mistrzostwa seniorów. Tak trzymać.

 

A co do Balskiego, to nauczka, by nie być zbyt pewnym siebie. Niepokonany (7-0, 6 KO) zawodowiec był przekonany, że spokojnie wygrywa i chyba dlatego trochę odpuścił zamiast dodać gazu. Dobrze jednak, że wystartował w tych mistrzostwach (był jednym z dwóch zawodowców, którzy wzięli udział w MP), bo widać, że na dystansie trzech rund tacy jak on wcale nie muszą być żelaznymi faworytami w starciu z amatorami.

 

Na koniec w wadze superciężkiej, po mistrzowski tytuł sięgnął miejscowy bohater, Paweł Wierzbicki. Nie tak dawno wicemistrz świata w wadze do 91 kg, przez wielu uznany już za zmarnowany talent, starał się jak mógł, by u siebie w domu pokazać, że wciąż warto na niego liczyć.

 

Wygrał, ale nie ustrzegł się błędów. Mam spore wątpliwości, czy stać go na skuteczną pogoń za światową czołówką. Dystans jest zbyt duży, najlepsi są dziś w innym miejscu niż Paweł, więc szanse, by och dogonić są niewielkie. Ale niech próbuje, ma dopiero 22 lata.

 

Wróćmy jednak na chwilę do tych, którzy choć przegrali zrobili dobre wrażenie. 

 

Łukasz Niemczyk (64 kg), pokonał już w tym roku na MMP Michelusa, ale w Sokółce górą był 23 letni pięściarz Kontry Elbląg, który zdobył szósty mistrzowski tytuł, w kolejnej, trzeciej już kategorii. Michelusa znamy, sześć lat temu zdobywał brązowe medale na I Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Singapurze i MMŚ w Baku, ale wiemy też, że nie robi spodziewanych postępów i oddał walkowerem walkę o igrzyska w Rio de Janeiro.

 

W finałowej walce też był niezdecydowany. Sędziowie dali mu wygraną, ale mnie bardziej podobał się Niemczyk (Champion Chojnów Powiat Legnicki), szczupły, wysoki chłopak, który może być jeszcze znacznie lepszy niż w Sokółce. A Michelus? Mam wątpliwości.

 

No i wreszcie ten, który przegrał finał wagi lekkiej, Mateusz Ptasiński. Pokonał go młody, zaledwie 19 letni,  ciekawy mańkut z Walki Gostyń, Karol Łapawa, ale uważam, że sędziowie popełnili błąd. Ptasiński był lepszy i to kolejny, mało znany pięściarz, któremu trzeba się przyjrzeć i dać mu szansę. Kto wie, może coś z tego będzie.

 

Pewności oczywiście nie ma żadnej, ale trzeba próbować, nie sięgać do zgranych kart.

 

Prawie 30 lat temu, na MMP w Krakowie, po złote medale sięgnęła trójka 19. latków: Jan Dydak, Dariusz Michalczewski i Andrzej Gołota. Wtedy nie miałem wątpliwości, wiedziałem, że to wielkie talenty. Janek Dydak skończył tylko z medalem mistrzostw Europy, ale Michalczewski i Gołota, to wszyscy wiemy.

 

Takich osobowości w Sokółce nie widziałem, ale oby choć jeden z tych o których piszę wyszedł ponad przeciętność.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie