Po Kowaliow - Ward. Dużo hałasu o nic?

Sporty walki

Twitter – jak zresztą każde inne medium społecznościowe - ma to do siebie, że zawsze znajdziemy kogoś, kto popiera nasz punkt widzenia. I zaraz czujemy sie lepiej. Nie ma lepszego przykładu niż wczorajsza walka Siergieja Kowaliowa z Andre Wardem. Są emocje dziennikarzy, kibiców - opinie odmienne o 180 stopni. Niżej podpisany punktował jedną rundą dla Krushera, ale tak naprawdę (i paradoksalnie) dzięki odwrotnej decyzji sędziów, wygrał boks.

Koszula bliższa...

 

Jim Lampley, którego pracodawca (HBO) wie, że jego kontrakt z Wardem właśnie się skończył, wpadł w panikę, mówiąc, że „Rosjanin nie mógł dostać dostać zwycięstwa od amerykańskich sędziów w walce z amerykańskim bohaterem”. Jakim bohaterem?! Walki Warda (wystarczy popatrzeć na statytyki) nikogo w USA nie interesują, bo jest brylantowy technicznie, ale nudny i walczy raz w roku. Z trzynastu tysięcy widzów w „T-Mobile Arena”, MOŻE 9 tysięcy je naprawdę  kupiło. Reszta została rozdana przez głównego promotora gali, promującą Andre Warda firmę Roc Nation Sports. Było tak źle, że „Tidal”, jeden z należących do Roc Nation, wiodących w sprzedaży muzyki drogą cyfrową serwisów, rozdawał bilety dla chętnych... nawet w dniu pojedynku. Rapper Jay-Z, właściciel Roc Nation, nie przyleciał na najważniejszą w historii jego firmy walkę.

 

A po walce? Poza marginalną liczbą smakoszy pięściarstwa, w Stanach Zjednoczonych walka o cztery pasy nikogo nie zainteresowała. Serwis „Google”, dający ranking najbardziej dyskutowanych tematów nocy, nawet tylko w rankingu sportowych news nie  miał walki Kowaliow-Ward w pierwszej dziesiątce. Przypomnę: Conor McGregor i UFC205 było na drugim miejscu, przegrywając tylko z prezydentem-elektem Donaldem Trumpem w śledzącym WSZYSTKIE informacje rankingu Google News. PPV?  Najnowsze info sugeruje, że osiągnięcie 200 tys. sprzedanych pakietów (połowa tego, by gala w Las Vegas była opłacalna) będzie prawie niemożliwe.

 

Wszyscy ci, którzy są bliżej Warda, nie widzą w decyzji niczego super kontrowersyjnego. Ci, którzy są bliżej Siergieja, wołają o pomstę do nieba. Ci (jak mój kolega po piórze Andrzej Kostyra), którzy, krytykują fakt, że komplet sędziów był z USA zapominają, że cała czwórka została zatwierdzona zarówno przez sankcjonujące walkę organizacje rankingowe, jak... „Main Events”, reprezentujące Siergieja Kowaliowa. Dla pięściarzy, takich jak byli mistrzowie Paulie Malignaggi czy Chris Aligieri wygrał Ward, dla innych ostateczny werdykt był sprawa otwartą.

 

Kowaliow przegrał, ale wygrał?

 

Ofensywny styl Kowaliowa kontra zawsze myślący najpierw o obronie Ward, mógł skończyć się nudną walką, ale tak się nie stało. Kowaliow-Ward miało stać na mistrzowskim poziomie, miał być pojedynek na szczycie... i był. Kathy Duva już powiedziała, że klauzula o rewanżu zostaje uruchomiona w „trybie natychmiastowym”. Oby tak  się stało, bo warto wykorzystać fakt, że ludzie na razie pamiętają, że wynik pozostaje sprawą kontrowersyjną. Niewielu wierzy, że Adonis Stevenson (mistrz WBC) zdecyduje się na walkę z Wardem, choć niżej podpisany chciałby taką historyczną (o wszystkie pasy) walkę zobaczyć.  Jak długo na nią  poczekamy? Idealnym rozwiązaniem (w które niewielu wierzy) byłby kwietniowo/majowy rewanż, bez walk „na przetarcie”. Ale o tym przekonamy się dopiero w 2017 roku. Kiedy już do niej dojdzie, obaj pięściarze wyjdą na ring przed  na pewno większą widownią. Taką, na jaką zasługują.

Przemysław Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie