Kołtoń: Największym rywalem Cristiano Ronaldo urząd skarbowy, a nie Leo Messi

Piłka nożna
Kołtoń: Największym rywalem Cristiano Ronaldo urząd skarbowy, a nie Leo Messi
fot. PAP/EPA

Okładka "Der Spiegel" robi piorunujące wrażenie. "Mistrz kasy" - głosi tytuł, w oczach Cristiano Ronaldo symbol waluty euro. Lead tekstu brzmi następująco: "Ich największymi rywalami był urząd skarbowy - supergwiazda Cristiano Ronaldo i trenerska legenda Jose Mourinho zarabiając miliony z reklam, wykorzystywali firmy skrzynki pocztowe z karaibskich wysp. Typowe dla chciwego biznesu piłkarskiego".

Co ciekawe "Der Spiegel" oskarżając Cristiano Ronaldo pisze od razu - "możliwe, że to co zrobił, ujdzie mu na sucho". A co takiego zrobił?!? Dla hiszpańskiego urzędu skarbowego to Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro. I tenże Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro - znany na całym świecie jako Cristiano Ronaldo, albo jako CR7 - ograł hiszpański urząd skarbowy. W końcu 2014 roku otrzymał dyskretną wpłatę - 63,5 miliona euro, ale nie zapłacił od tego nawet eurocenta podatku. Jak można to zrobić? Trzeba znać prawo. Znajomością prawa podatkowego - a przynajmniej właściwymi doradcami - chwalił się w czasie kampanii prezydenckiej w USA Donald Trump, to dlaczego nie miałby się pochwalić czołowy piłkarz globu? Cristiano Ronaldo do całej operacji wykorzystał firmę "skrzynkę pocztową" na brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Dwie firmy w Irlandii, która na lata "zabunkrowały" miliony Portugalczyka, a także szwajcarski bank, który ostatecznie przyjął je na konto.

Swego czasu CR7 powiedział z szelmowskim uśmiechem: "Jestem sprytnym chłopcem". I dodał: "Nieważne, czy grasz dobrze, czy źle - najważniejsze, czy wygrywasz". "Der Spiegel" szacuje piłkarską publiczność na całym świecie na 1,6 miliarda ludzi. 500 milionów kibiców w sobotę o godzinie 16.15 - czasu hiszpańskiego - zasiądzie przed telewizorami, aby oglądać "El Clasico" Barcelona - Real. To największy klubowy mecz na świecie. I bohaterami tego starcia są Cristiano Ronaldo z Realu i Leo Messi z Barcy, którzy zarabiają krocie. Jednak nie wahają się kombinować przy podatkach. Messi tak kombinował, że groziło mu więzienie. Ostatecznie wykpił się potężną karą finansową... Argentyńczyk na boisku uchodzi za lepszego dryblera, ale kto wie, czy wobec urzędu podatkowego lepszych tricków nie zastosował Cristiano Ronaldo.

Krótko przed swoim odejściem z Manchesteru United do Realu Madryt sprzedał swoje prawa do wizerunku firmie Tollin, która ma siedzibę na Wyspach Dziewiczych - w raju podatkowym. Z kolei później te prawa trafiły do dwóch firm handlowych z Irlandii - MMI i Polaris. Irlandia jest członkiem Unii Europejskiej, ale stawka podatkowa w działalności gospodarczej wynosi 12,5 procenta i stanowi połowę stawki obowiązującej w Hiszpanii. Przez ten kanał płynęły dochody reklamowe od Nike, Unilever, Kentucky Fried Chicken (KFC), Konami, Banco Espirito Santo, a także Toyoty z Tajlandii. Na trop dokumentów dziennikarze wpadli dzięki platformie "Football Leaks", w której anonimowi informatorzy zamieszczają dokumenty ze świata futbolu. Okazuje się, że w latach 2009-2014 Ronaldo na prawach do wizerunku zarobił 74,8 miliona euro. Najwięcej zapłacił Nike - 17,5 miliona; Real Madryt - 12,7 miliona; firma Clear 6,2 mln; Circus (japońska agencja PR) - 4 mln; Samsung - 2,4 mln, inni reklamodawcy  32 mln.

Ile kosztuje dzień z Cristiano Ronaldo? Trudno powiedzieć, ale na podstawie dokumentów można oszacować, że 1,9 miliona dolarów za 6 godzin i 45 minut pracy przed kamerą. Przynajmniej tyle było z tytułu kontraktu z Toyotą w 2013 roku. Cristiano Ronaldo poleciał pierwszą klasą na zdjęcia - przed kamerą pracował 3,5 godziny przed obiadem, a także 3 godziny i kwadrans po posiłku. Wszystko było dokładnie określone - producent samochodów później przez 13 miesięcy mógł wykorzystywać nagranie w reklamach. Tyle, że to prawo ograniczało się do Bliskiego Wschodu, a także Algierii, Maroka i Afganistanu. Gdyby Toyota chciała wykorzystać CR7 w innych krajach, musiałaby dopłacić. W tym samym czasie leciała reklama Hondy z Portugalczykiem, ale na rynku chińskim. Zapłacono za nią 2 miliony euro - na rok. Gdyby Cristiano Ronaldo musiał się udać na dzień do Chin w tym czasie, to Honda dopłaciłaby mu 600 tysięcy euro.

"Der Spiegel" docenia pozaboiskowe triki: "Jeśli chodzi o pensje, które płacą kluby, to nie jest tak łatwo obniżać podatki. Reguły są jasne, strumienie pieniędzy oczywiste, a reguły podatkowe twarde. Jednak prawa to wizerunku to zupełnie coś innego. Prawnicy specjalizujący się w tej kwestii to prawdziwi artyści, który potrafią budować niezwykłe labirynty przepływu pieniędzy". Tak jak Cristiano Ronaldo potrafi się znaleźć w największym boiskowym gąszczu - także w El Clasico!

 

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie