Bokserska Moskwa za kulisami. Jeśli wielki boks... to w nocnym klubie

Sporty walki
Bokserska Moskwa za kulisami. Jeśli wielki boks... to w nocnym klubie
fot. P.Garczarczyk

24 godziny, dwa zupełnie inne miejsca, inne okoliczności, inny nastrój... ale dwie znakomite walki. W stolicy Rosji spędziłem tydzień, czas na wypunktowanie tego, czego Państwo nie sami nie widzieli. Czyli: Moskwa za kulisami!

Piątek, klub Match Point: Jeśli wielki boks... to w nocnym klubie

Zanim jeszcze w sobotę na ring wyszli Denis Lebiediew i Murat Gasijew, wielki boks był w piątek. Ale nie na sali, nie w pełnej kibiców arenie, tylko w  ekskluzywnym  moskiewskim klubie nocnym Match Point. Walkę o pierwsze miejsce w rankingu IBF pomiędzy Denisem Szafikowem i Richardem Commey’em oglądało na żywo, dokładnie (policzyłem)... 74 osoby. Dodatkowe dwieście było za ścianą, podziwiając wojnę, gdzie padło ponad 1100 ciosów, na kilkumetrowych ekranach. Tego wieczoru do Match Point, klubu  w centrum Moskwy, weszli chyba tylko ci, którzy podjechali przynajmniej „Bentley’em”. Szkoda, bo akurat taką walkę, w której nie było nawet kilku sekund (dosłownie) bez zadawania ciosów, powinni zobaczyć wszyscy – nie tylko rosyjscy milionerzy czy specjalny gość, były mistrz świata Kostja Tszju.

Minimalny przegrany w tej walce, znakomity Richard Commey, może za całą  sytuacje winić tylko swoich promotorów. Sauerland Promotions zaoferowało śmieszną kwotę w przetargu, nie roztoczyło żadnej opieki nad swoim pięściarzem, który w poprzedniej walce tak znakomicie wypadł (niejednogłośna decyzja sędziów) z niepokonanym mistrzem świata IBF, Robertem Easterem Jr. Na walkę mającą decydować, czy ich zawodnik będzie ponownie walczył o tytuł mistrza świata, nie pofatygował się osobiście nikt z niemieckich promotorów pięściarza z Ghany. Mateusz Masternak, coś ci to przypomina?

Sobota, MegaSport Arena: wielka gala, wielki sport

Walka, gdzie główna walką wieczoru był pojedynek Denis Lebiediew - Murat Gasijew była w ciągu ostatnich dwóch lat trzecią, na której byłem w Rosji. I na pewno organizacyjnie najlepszą. World of Boxing, firma promocyjna Andrieja Riabińskiego bardzo chce, żeby gale z udziałem ich najlepszych pięściarzy były pokazywane w USA. Pod względem produkcji, gala w MegaSport Arena była lepsza od 99 procent tych, które oglądam od 25 lat w Stanach Zjednoczonych, ale... chętnych nie było. Tak samo jak na razie nie ma chętnych, żeby w USA pokazywać galę Aleksander Powietkin – Bermane Stiverne, gdzie przecież poznamy rywala dla Deontay’a Wildera, AMERYKAŃSKIEGO mistrza świata wagi ciężkiej.  

To nie jedyna i nie największa kontrowersja soboty w Moskwie. Przez dwa miesiące przed walką Lebiediewa, reklamowano ją – także w Rosji - jako walkę o tytuły mistrza świata WBA/IBF. Już na miejscu okazało się, że... niekoniecznie. WBA po raz kolejny potwierdziła, że nie może być traktowana poważnie, zgadzając się na prośbę Rosjan by tytuł super championa Denisa Lebiediewa nie był przeciwko Gasijewowi zagrożony. Nawet nie winię za całą sprawę promotora czy ekipy Denisa bo słyszałem, że to ich pomysł. Promotor zawsze chce chronić swojego pięściarza, ale wydawało mi się, że organizacja rankingowa nie może łamać swoich własnych postanowień. Zapomniałem, że chodzi o WBA.  

Zakończę sportowo i optymistycznie. Na 24 godziny, specjalnie  na walkę Gasijewa, przyleciał do Moskwy Giennadij Gołowkin. Chciał zrobić niespodziankę swojemu trenerowi Abelowi Sanchezowi i wesprzeć kolegę z bazy przygotowawczej Abela w Big Bear. Bez rozgłosu. Spotkaliśmy się, zanim GGG jeszcze wszedł do hali. „Nie pisz proszę, że jestem. Nie rób zdjęć. Jestem naprawdę prywatnie. Pogadajmy jak koledzy...” – powiedział niekwestionowany mistrz świata wagi średniej. Jeszcze przed walką spędził pół godziny w szatni Murata, motywując 23-letniego pięściarza. Po walce, czekaliśmy wspólnie w szatni Gasijewa przez dwie godziny, bo nowy mistrz świata IBF przechodził kontrole antydopingowe. Giennadij miał po wyjściu z MegaSport Arena tylko godziny do powrotnego lotu do Los Angeles. Ale jak się jest prawdziwym liderem, to się na takie drobnostki nie zwraca uwagi.

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie