Pindera wspomina walkę Bowe - Gołota II: Jak ten czas leci

Sporty walki
Pindera wspomina walkę Bowe - Gołota II: Jak ten czas leci
fot. YouTube

Dwadzieścia lat temu odbył się najbardziej emocjonujący pojedynek w historii zawodowego boksu z udziałem Polaka. Gołota – Bowe II to był prawdziwy thriller. A na pewno takim był dla tych wszystkich polskich kibiców, którzy wtedy przybyli do Atlantic City i tych, którzy obejrzeli go w telewizji. Dla mnie i Przemka Salety, komentujących ten horror również.

Takie wojny zostają w pamięci na całe życie. Tym bardziej jeśli poprzedzone są niemniej dramatyczną bitwą. Przecież to co wydarzyło się kilka miesięcy wcześniej w nowojorskiej Madison Square Garden sprawiło, że Gołota był rozpoznawalny jak Ameryka długa i szeroka. Takiej walki, a później bijatyki wszystkich ze wszystkimi w ringu i poza nim dawno tam nie oglądano. Coś o tym wiem, bo sporo latałem w tamtym czasie za Wielką Wodę i podczas odpraw wielokrotnie słyszałem z ust amerykańskich pograniczników: no i co teraz ten Gołota wymyśli?


Jego ciosy poniżej pasa w obu pojedynkach z Riddickiem Bowe przeszły do legendy. Pamiętają je starzy i młodzi. Podczas tegorocznych igrzysk w Rio de Janeiro pytał o nie Anthony Joshua z którym miałem okazję zamienić kilka słów w biurze prasowym w trakcie olimpijskiego turnieju w boksie, który uważnie obserwował. Przyznał, że oglądał walki Gołoty po latach i nie mógł zrozumieć dlaczego to robił. Powiedziałem, że nikt tego nie wie, włącznie z samym Gołotą.


Tamta wyprawa do USA w ślad za naszym mistrzem pięści była niesamowita od początku do końca. Byliśmy w Vero Beach na Florydzie, gdzie się przygotowywał do rewanżowej walki z Riddickiem, obserwowaliśmy z Przemkiem jego sparringi, przeprowadziliśmy, nie bez problemów długi wywiad z głównym bohaterem. Powstał też ciekawy reportaż, który dotarł do Warszawy przewieziony z Miami do Nowego Jorku przez amerykańską stewardessę, a dalej, do Polski, przez kolegę Edka Durdy, też aktora, który wracał do domu po kilkuletnim pobycie w USA.


Konferencja poprzedzająca walkę, już w Atlantic City, to był pieprzny przedsmak tego co nas czeka, gdy Gołota i Bowe wyjdą do ringu. Riddick krzyczał, obrażał, zapowiadał egzekucję, a jego nowojorscy kumple bili mu brawo. Ale Lou Duva, trener Polaka, skontrował go krótko: "Dobrze, że masz ich tylu wokół, będzie cię miał kto wynosić z ringu!" I Bowe się zamknął.


Niewiele brakowało, by faktycznie go wynosili. Gołota zaczął fantastycznie i był bliski wygranej przez nokaut, ale jak powie mi po latach, w pewnym momencie myślał już tylko o tym, by urwać rywalowi głowę. Stąd pojawiły się pewne problemy, ale i tak wydawało się, że nic nie może odebrać mu zwycięstwa. Niestety stało się to, czego wszyscy tak bardzo wtedy się obawialiśmy, co przeczuwaliśmy z Przemkiem komentując tę wojnę. I skończyło się jak zawsze, wielkim rozczarowaniem.


Ale w Polsce, po tej przegranej bitwie był bohaterem. Na Balu Mistrzów Sportu, tradycyjnie już w Nowym Roku, nie mówiono o nikim innym tylko o Gołocie i jego walce z Riddickiem Bowe. I oczywiście najczęściej pytano dlaczego zrobił to co zrobił.

 

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie