Mollo: Po wygranej z Zimnochem, usiądę z polskimi kibicami dopingować Szpilkę!

Sporty walki
Mollo: Po wygranej z Zimnochem, usiądę z polskimi kibicami dopingować Szpilkę!
fot.P.Garczarczyk

Zimnoch pewnie ciągle lepszy technicznie, ciągle lepsza od mojej, dobra kariera amatorska, ale siły charakteru i determinacji się nie nauczysz. Ma być show w rewanżu z Zimnochem... i będzie. Walczymy dla ludzi, dla kibiców, a Polska ma ich nie z tej ziemi. Lepszy krótki super show, niż długie przynudzanie. Ja nie umiem dawać nudnych walk – mówi Mike Mollo (21-6, 13 KO), który podpisał kontrakt na lutową walkę rewanżową z Krzysztofem Zimnochem (20-1, 13 KO).

Byli tacy, którzy nie do końca byli przekonani, że będziesz miał drugą walkę z Zimnochem. Po swojej ostatniej, Krzysiek też jakoś zbyt entuzjastycznie się w tym temacie nie wypowiadał.

 

Mike Mollo: Tak to wyglądało, ale Zimnoch chyba taki już ma charakter. Spokojny, opanowany. Ja na drugim biegunie, wiadomo. Mnie w tej jego ostatniej walce najbardziej dziwił sposób zadawania ciosów przez jego rywala. Takie jakieś szerokie, leciały minutę do celu. Dziwnie to wyglądało. Nie moja w sumie sprawa. Czy wierzyłem, że będziemy jeszcze raz walczyć? Minął rok i walczymy. Dla mnie to najważniejsze bo w moim życiu jest religia, rodzina, łowienie ryb i boks. Więcej zainteresowań nie mam. Ale te cztery są dla mniej wszystkim. Więc walczę, robię to co kocham, i mam za to godziwie zapłacone. Czego tu nie lubić?

 

Powtarzasz, że treningu kondycyjnego nie musisz robić, bo robiłeś go przez ostatnie sześć miesięcy. Zarabiając pieniądze na ciężkiej pracy.

 

Bo tak było. Kiedy ostatnim razem walczyłem z Zimnochem, nie byłem choćby w części tak umięśniony jak teraz. Niie chodzi o samą masę. Teraz nie ma tłuszczu, same mięśnie, ale jak się rozwala ściany przez dziesięć godzin dziennie, albo biega 70 metrów po drabinie w górę, to tak jest. Rok temu jadłem jakieś okropne rzeczy, piwko zdażyło się wypić... Teraz nic. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem alkohol w ustach. Pracowałem i jeździłem na ryby. Tak wyglądało moje ostatnie sześć miesięcy życia.

 

Otworzyłeś właśnie obóz treningowy w Chicago. Sam Colonna i Rita Figueroa  będą ciebie mieli do dyspozycji przez ponad dwa miesiące.

 

Co każą, będę robić. Wiadomo, że nikt od nowa prochu nie będzie wymyślał, ale będzie tak, jak oni chcą. Od tego mam trenerów, którym wierzę, żeby myśleli co dla mnie najlepsze. Ja jestem od ciężkiej roboty. Nic się przez ten rok nie zmieniło. Zimnoch pewnie ciągle lepszy technicznie, ciągle dobra kariera amatorska, ale siły charakteru i determinacji się nie nauczysz. Ma być show w rewanżu z Zimnochem... i będzie. Walczymy dla ludzi, dla kibiców, a  Polska ma ich nie z tej ziemi. Lepszy krótki super show, niż długie przynudzanie. Ja  nie umiem dawać nudnych walk.

 

Jedną pamiętam. Na karcie Gołota-Austin, w Chinach, 12 rundową przepychankę w eliminatorze  WBA z Jameelem McCline.

 

To było straszne, fakt. Byłem wtedy na obozie Dona Kinga w Ohio, dali mi jakiegoś trenera, którego nawet nie znałem. Już bym lepiej wypadł, jakbym sam siebie trenował. OK, jedna walka na całą karierę.

 

Artur Szpilka mówi, że bijesz mocniej niż Deontay Wilder. A w tym temacie może się wypowiedzieć, jak mało kto.

 

Miło ze strony Artura. Słyszałem, że jestem silny... Mieliśmy wojny, ale nie dam złego słowa o Szpili powiedzieć. Jak będzie walczył z Breazeale, to go zniszczy. Cztery rundy max, bo jak dojdzie ten lewy hak, to już po walce. Słyszę, że chyba będziemy się bić tego samego dnia, ale... na dwóch kontynentach. Wygram z Zimnochem, pójdę na kolację, a później obejrzę Szpilę, będę go dopingował razem z polskimi kibicami. Taki jest plan.

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie