Pindera: Najlepsi z najlepszych, czyli Łomaczenko i inni

Sporty walki

Kto najbardziej zasłużył na miano Boksera 2016 Roku? Ja stawiam na Wasyla Łomaczenkę.

Takie wybory, to indywidualna sprawa, szczególnie wtedy, kiedy nie ma zdecydowanego lidera. Gdyby Andre Ward bezdyskusyjnie pokonał Siergieja Kowaliowa, nie byłoby sprawy. Ale to samo można powiedzieć o Rosjaninie. Swoich zwolenników z pewnością ma król nokautu, Kazach Giennadij Gołowkin, wielkim, małym mistrzem w czwartej już kategorii jest Roman Gonzalez, perfekcyjna „Czekoladka” z Nikaragui.


Są tacy, którzy stawiają na Carla Framptona, ale ja pytam w czym „Szakal z Belfastu” jest lepszy od Łomaczenki czy Terence’a Crawforda. Komentowałem ich walki w mijającym roku i jeśli miałbym wybierać, to tylko między Ukraińcem i mistrzem z Nebraski. Framptona szanuję, dokonał wielkich rzeczy pokonał Scotta Quigga i Leo Santa Cruza, tego drugiego w wyższej kategorii (piórkowej), ale w mojej ocenie jest gorszym pięściarzem od Crawforda i Łomaczenki.


Ci dwaj, to prawdziwi artyści w bokserskich rękawicach. W ringu malują piękne obrazy. Crawford bawi się z rywalami jak kot z myszą, a gdy już się znudzi, efektownie kończy ich męczarnie. A przy tym perfekcyjnie wprost zmienia pozycję z normalnej na odwrotną i pokazuje, że jako „fałszywy mańkut” jest jeszcze lepszy. Prawdę mówiąc nie wiem, kto byłby górą, gdyby kiedyś doszło do jego walki z Łomaczenką. Amerykanin jest mistrzem dwóch organizacji (WBC, WBO) w wadze junior półśredniej, a Ukrainiec ma pas WBO w junior lekkiej, więc na odpowiedź musimy poczekać, bo dziś to jeszcze dwa różne wagowo światy.


Za Wasylem, przy moim osobistym wyborze najlepszego boksera mijającego roku, przemawia nie tylko fakt, że w ekspresowym tempie podbija drugą kategorię, ale też styl w jakim to robi. Dwukrotny złoty medalista olimpijski (2008 i 2012), zdobywca Pucharu Barkera na igrzyskach w Pekinie, niepokonany w rozgrywkach WSB, zaczynał na zawodowych ringach od kategorii piórkowej, sięgając po pas WBO w trzeciej walce, a w tym roku przeszedł do superpiórkowej i w zaledwie siódmym pojedynku (a pierwszym w tej wadze) znokautował w czerwcu obrońcę tytułu, Romana Martineza z Portoryko. Nikt czegoś podobnego przed nim nie dokonał, to kosmiczna, błyskawiczna kariera pięściarza, który jako amator wygrał 396 walk przegrywając zaledwie jedną, w swym pierwszym finale mistrzostw świata w Chicago, w 2007 roku).


Łomaczenko walczy z odwrotnej pozycji, ale nie jest mańkutem, stąd te jego kończące ciosy zadawane prawą, silniejszą ręką. Tak właśnie prawym sierpowym rzucił na deski w nowojorskiej Madison Square Garden, Martineza.

 

A pięć miesięcy później w Las Vegas, w pierwszej obronie tego tytułu, zdeklasował niepokonanego Nicholasa Waltersa pokazując jak wszechstronnym jest mistrzem. Jamajczyka uważano za najmocniej bijącego w wagach piórkowej i superpiórkowej, nie brakowało więc fachowców, którzy stawiali na jego zwycięstwo. A on był bezradny jak dziecko, z rundy na rundę dostawał coraz mocniejsze lanie, sam nie mogąc czysto trafić rywala, więc zrezygnowany postanowił uciec przed nokautem nie wychodząc do ósmego starcia.


Szczególne słowa uznania należą się w tym miejscu ojcu Wasyla, Anatolijowi Łomaczence, który w trenerskim fachu  bez wątpienia jest specjalistą światowej klasy. Na wyżyny wprowadził nie tylko syna, sukces Ołeksandra Usyka, który we wrześniu odebrał pas WBO w wadze junior ciężkiej Krzysztofowi Głowackiemu bijąc przy tym rekord Evandera Holyfielda, to w dużej mierze również jego zasługa. A przecież to nie są jego jedyni uczniowie.


I prawdę mówiąc, to on powinien być uznany najlepszym trenerem 2016 roku.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie