Wielki biegacz i żołnierz, wspomnienie polskiego lekkoatlety (WIDEO)

Inne

"Na stadionie kierowała mną ambicja i miłość do ojczyzny. Wolałbym paść, byle tylko zwyciężyć" - mówił sanitariuszce ranny we wrześniu 1939 roku Janusz Kusociński. Mistrz olimpijski z 1932 roku w biegu na 10 000 m urodził się w Warszawie 110 lat temu - 15 stycznia 1907 roku.

W przededniu tej rocznicy w Muzeum Sportu i Turystyki spotkali się olimpijczycy, byli sportowcy, uczniowie i pracownicy szkół noszących imię wielkiego sportowca i patrioty, dziennikarze. W tej to placówce, mieszczącej się w Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II, znajdują się dwa najcenniejsze eksponaty należące do mistrza igrzysk w Los Angeles - dyplom jaki otrzymał za zwycięstwo i stoper, z którym się prawie nie rozstawał.

 

"31 lipca 1932 roku Kusociński staje na starcie biegu na 10 000 m. Na koszulce ma numer 364 - cyfry łącznie dają jego ulubioną trzynastkę, w ręce - stoper. Do pokonania ma niesamowitych Finów - Volmariego Iso-Hollo i Lauriego Virtanena. Ale od 15. okrążenia walczy przede wszystkim z okropnym bólem stóp - to wina nowych butów. Mimo to wpada na metę pierwszy, bijąc rekord olimpijski i Polski, który przetrwa aż 22 lata (30.11,4). Niestety, złoty medal został skradziony z katedry św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście w Warszawie w roku 1981" - przypomniał Maciej Płuska z Muzeum Sportu i Turystyki.

 

Dodał, że podobnie jak ze stoperem, "Kusy" (przydomek ten nosił od początku kariery) nie rozstawał się z figurką św. Antoniego. Otrzymał ją w dniu startu od ks. Bronisława Krzemińskiego, proboszcza parafii Matki Bożej Jasnogórskiej w Los Angeles, po porannej mszy. Przyszedł do kościoła razem z Jadwigą Wajsówną, pierwszą kobietą na świecie, która rzuciła dyskiem ponad 40 m, a w 1932 roku zdobyła brązowy medal igrzysk.

 

Wielka kariera, urodzonego 110 lat temu w wielodzietnej rodzinie urzędnika kolejowego Klemensa i Zofii ze Śmiechowskich, Kusocińskiego (miał dwóch braci i trzy siostry) rozpoczęła się w 1928 roku. W klubie Warszawianka dostał się pod opiekę estońskiego olimpijczyka oraz trenera Aleksandra Klumberga i poznał na bieżni Stanisława Petkiewicza, z którym bezustannie rywalizował. Mimo szybkich postępów nie zdążył zakwalifikować się do ekipy na igrzyska w Amsterdamie (1928), czego zawsze żałował.

 

Na swoją wielką formę musiał czekać do 1932 roku. Z powodu choroby wcześniejsze sezony miał stracone. Start w Los Angeles był nagrodą za upór i umiejętność walki z kontuzjami. Efekty morderczego treningu były imponujące. Jeszcze przed wyjazdem do USA ustanowił dwa rekordy świata: na 3000 m - 8.18,8 i na 4 mile - 19.02,6. Kilka miesięcy przed wybuchem wojny "Kusy" dwa razy poprawił rekord Polski na 5000 m.

 

Ma 32 lata i... wojskową kategorię D, ale 1 września zgłasza się w Cytadeli i błaga, by przyjęli go do 360. Pułku Piechoty. Jest kapralem, bierze udział w obronie Okęcia. Kilka dni przed kapitulacją zostaje dowódcą plutonu w Forcie Czerniaków. Zostaje poważnie ranny w udo, mdleje z upływu krwi. Zofia Biernacka, organizatorka punktu opatrunkowego na Sadybie, wspominała na łamach "Stolicy" z 1967 roku, że poprosił ją, by ukryła go u siebie w domu. Mieszkał na Sadybie kilka tygodni.

 

W nastrój tamtych dni wprowadziła uczestników sobotniego spotkania w muzeum Małgorzata Karolina Piekarska, cytując fragmenty wydanej w 1989 roku książce "Samotna placówka", autorstwa jej ojca Macieja Piekarskiego, który przez prawie 20 lat zbierał wspomnienia ochotników walczących na prośbę prezydenta Stefana Starzyńskiego w obronie stolicy.

 

"Budynek przy ul. Marszyńskiej był przepełniony rannymi żołnierzami. Zofia Biernacka przeprowadzała wieczorny obchód. Poczułam, że ktoś mnie chwycił za fartuch i usłyszałam głos: Proszę mnie ratować. Ja jestem Janusz Kusociński. W czasie zmiany opatrunku patrząc na te jego małe i szczupłe nogi zastanawiałam się, jak mógł on zdobyć takie światowej miary sukcesy. Nawet zrobiłam na ten temat uwagę w czasie opatrunku. Usłyszałam wtedy odpowiedź: Na stadionie kierowała mną ambicja i miłość do ojczyzny. Wolałbym paść, byle tylko zwyciężyć" - zacytowała Piekarska, dziennikarka, pisarka.

 

"Wiele osób dopiero ode mnie dowiedziało się, gdzie stanowisko CKM miał Kusociński, ochotnik w obronie Warszawy w 1939 roku i usłyszało tragiczną historię Fortu Czerniakowskiego" - dodała.

 

26 września 1939 roku fort zajęli Niemcy, w gruzach zginęło 20 obrońców. Tutaj został ranny "Kusy", co upamiętnia obelisk odsłonięty w 1989 roku. "Byłem tam 10 dni temu. Trudno jest odczytać napis. Warto by go chyba odnowić" - powiedział emerytowany dziennikarz Andrzej Martynkin.

 

W marcu 1940 roku gestapo aresztowało Kusocińskiego w bramie domu, w którym mieszkał, przy ul. Noakowskiego 16. Mimo prawie trzymiesięcznego śledztwa (Szucha, Pawiak) nie wydał nikogo z towarzyszy walki, zachowując wysoce moralną i patriotyczną postawę. Zbity, zmaltretowany i niechodzący już o własnych siłach mistrz olimpijski został włączony do transportu, który partiami w dniach 20-21 czerwca kierowano do Palmir na miejsce masowej egzekucji.

 

Rozmowa z Aleksandrą Czechowicz-Woźniak i Grażyną Rabsztyn w załączonym materiale wideo

kl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie