Premier League płacze i patrzy na Afrykę

Piłka nożna
Premier League płacze i patrzy na Afrykę
fot. PAP
Islam Slimani i Riyad Mahrez, czyli kły wyrwane Leicester

Co dwa lata problem jest ten sam: zaczyna się Puchar Narodów Afryki i składy drużyn Premier League pustoszeją. Trenerzy płaczą, niektórzy piłkarze zacierają ręce, bo liczą na to, że dostaną swoją szansę. Czy Puchar Narodów Afryki wywróci niektóre drużyny?

Z transferami piłkarzy afrykańskich zawsze trzeba postępować ostrożnie. To prawdziwa kopalnia świetnych zawodników, ale trzeba uważać, bo co dwa lata, regularnie, najlepsi z nich znikają na miesiąc. Nie ma z nich pożytku, nie wiadomo, w jakiej formie wrócą. Grają w Pucharze Narodów Afryki, a menedżerowie zagryzają zęby i powtarzają sobie, że już nigdy więcej, podobnego błędu nie popełnią.

 

Arsene Wenger, który lub się wypowiadać na różne tematy, związane z Premier League i w przeszłości potrafił upchać w składzie naprawdę wielu piłkarzy z Afryki, poszedł po rozum do głowy. Jeszcze w 2006 roku jego drużynę opuściło aż trzech piłkarzy, którzy wyjechali na PNA. To były znaczące postaci w taktyce Wengera: Kolo Toure, Emmanuel Eboue i Emmanuel Adebayor. W ciągu kilku tygodni, kiedy nie było tych trzech ważnych zawodników, Arsenal przegrał z Evertonem, zremisował z: West Hamem, Boltonem. Porażka z Blackburn przyszła tydzień po zakończeniu turnieju, ale przecież "efekt PNA" mógł trwać dłużej.

 

Kilka lat później, kiedy Arsenal ściągnął będącego w świetnej formie Gervinho, w ciągu 12 miesięcy aż dwa razy musiał go wypuszczać na turniej, bo akurat zmieniano kalendarz imprezy i PNA odbywał się w 2012 i 2013 roku. Jakby to nie wystarczyło, to Wybrzeże Kości Słoniowej, z Gervinho w składzie, raz awansowało do finału i raz do ćwierćfinału, co powodowało, że napastnik nie mógł wcześniej pojawić się w klubie.

 

Nic dziwnego, że dopilnował, by w 2015 roku nikt z Arsenalu nie pojechał na Puchar. W składzie nie znalazł się żaden reprezentant z Afryki, chociaż byli piłkarze niemal z całego świata (Alexis Sanchez z Chile, Gideon Zelalem z USA, Joel Campbell z Kostaryki, Ryo Miyaichi z Japonii).

 

Teraz jeden piłkarz się Wengerowi "przemknął" i od razu został powołany - to Mohammed Elneny z reprezentacji Egiptu. Trzeba przyznać, że Wenger podaje racjonalne argumenty, dlaczego na myśl o PNA ma skwaszoną minę. Traci piłkarzy, którzy na ogół są gwiazdami i ktrórym płaci się miliony funtów. Jadą do innej strefy klimatycznej, grają na boiskach różnej jakości i nie wiadomo, czy mają odpowiednią opiekę medyczną. Wracają czasami bardzo wyczerpani. Elneny to ważny piłkarz Wengera, który do tej pory zagrał już 11 spotkań w tym sezonie Premier League (w tym 5 razy wchodził na zmiany). Mogło być jeszcze gorzej, bo gdyby Nigeria przebrnęła eliminacje, to wyjechałby też pewnie Alex Iwobi.

 

Bardziej poszkodowany niż Wenger jest jednak David Moyes i to z kilku powodów. Nie dość, że stracił Lamine Kone, Didier N'Donga i Wahbiego Khazriego, to jeszcze ostatnio miał problemy z kontuzjami i dużo mniej zawodników w kadrze. Może by kogoś dokupił (na pewno z chęcią by to zrobił), ale w klubie usłyszał, że stawiają na wariant oszczędnościowy i z marzeniami trzeba się było pożegnać. Juergen Klopp w Liverpoolu oddał "tylko" Sadio Mane i już chciałby się wybrać na zakupy. Co by się działo, gdyby Joel Matip nie zrobił sobie przerwy od gry w reprezentacji Kamerunu. Oczywiście, kontuzjowany jest jeszcze Philippe Coutinho, czy Adam Lallana, ale Klopp wspominał o konieczności zastąpienia Mane jeszcze przed kontuzją Brazylijczyka.

 

Tradycyjnie narzeka też Jose Mourinho, który oddaje środkowego obrońcę Erica Bailly'ego, chociaż ten u niego nie jest ostatnimi czasy podstawowym zawodnikiem (grają Phil Jones i Marcos Rojo). Przynajmniej w tym jednym Wenger i Mourinho się zgadzają, i to też jest jakiś plus całej sytuacji.

 

W Anglii wszyscy kibice rozmyślają i rozmawiają o tym, ile może stracić jego drużyna z powodu PNA. Tworzone są nawet specjalne "rankingi", oparte na liczbie powołanych piłkarzy i ich wcześniejszych występach w tym sezonie Premier League. Jeśli tak na to patrzeć, to najwięcej stracić może chyba Leicester, które musiało się pożegnać z Danielem Amarteyem (Ghana), Riyadem Mahrezem (Algieria) i Islamem Slimanim (Algieria). Żeby to chociaż była dobra wiadomość dla Bartosza Kapustki, ale nie zanosi się na to, by miał wykorzystać szansę.

Łukasz Majchrzyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie