Warsaw Business School. Od lata Legia zarobiła na transferach 60 mln zł!

Piłka nożna
Warsaw Business School. Od lata Legia zarobiła na transferach 60 mln zł!
fot. PAP

Słowa utworu grupy 52 Dębiec „To my”: „Taniej kupię, drożej sprzedam”, stały się mottem właścicieli Legii Warszawa, dla których ostatnie dwa okna transferowe były wielkimi żniwami. Mistrzowie Polski zarabiają miliony euro na piłkarzach, których pozyskali za niewielkie pieniądze. Czy w Warszawie rozpoczyna się długotrwały trend?

Aż 7 mln euro, czyli blisko 30 mln zł zainkasowali zimą działacze mistrzów Polski na transferach trzech tylko zawodników. Jeżeli doliczymy do tego kolejne trzy transfery z klubu, które zostały zrealizowane latem, uzyskamy piorunującą – jak na polskie warunki – kwotę 60 mln zł, zarobionych na sprzedaży piłkarzy! Kwota ta robi jeszcze większe wrażenie, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że pozyskanie sześciu spieniężonych graczy kosztowało Legię niecałe 2 mln euro, a więc 8 mln zł.

Bereszyński razy dwadzieścia

Zimą Łazienkowską opuściło trzech czołowych zawodników. Za Ocean, do Chicago Fire, wyjechał król strzelców Ekstraklasy, Nemanja Nikolić. Jego partner, Aleksandar Prijović,  ruszył na podbój Grecji w barwach PAOK-u Saloniki. A wracający do reprezentacji Polski Bartosz Bereszyński wzmocnił włoską Sampdorię Genua. Na każdym z nich Legia zarobiła miliony: Nikolić kosztował 3 mln euro, Prijović 1,9 mln, a Bereszyński – 2 mln. Całe trio okazało się znakomitą inwestycją, w myśl zasady: tanio kupić, drogo sprzedać.

Jako pierwszy do Warszawy trafił Bereszyński. Skrzydłowy Lecha opuszczał Poznań w gorących okolicznościach. Zimą 2013 roku Legia musiała wyłożyć niecałe 100 tys. euro, aby „Bereś” mógł zamienić Wielkopolskę na Mazowsze pół roku przed wygaśnięciem umowy (co ciekawe członkiem Rady Nadzorczej Lecha był wówczas… Maciej Wandzel).  Nawet jednego euro nie kosztował latem 2015 r. Nemanja Nikolić. Najlepszy strzelec na Węgrzech nie przedłużył umowy z Videotonem Székesfehérvár i związał się z Legią. Natomiast za Prijovicia mistrzowie Polski zapłacili tureckiemu Bolusporowi 320 tys. euro. Ok. 60 proc. kwoty wydanej na Prijo pochodziło z tzw. „funduszu transferowego”.

Pozyskanie każdego zawodnika wiązało się oczywiście z dodatkowymi kosztami, takimi jak premie za podpisanie umowy, pieniądze zapisane w kontrakcie, a także prowizje menadżerskie. Kwota łączna w przypadku tych trzech piłkarz oscyluje w granicach 2 mln euro (na przestrzeni ich całego pobytu w stołecznym klubie). I tak daje to gigantyczny zysk w wysokości ok. 4,5 mln euro! Najwięcej Legia zarobiła oczywiście na Nikoliciu, natomiast przebitki w przypadkach „Prijo” i „Beresia” są imponujące. Za Serba ze szwajcarskim paszportem warszawiacy dostali sześć razy więcej, niż za niego zapłacili. Za Bereszyńskiego – uzyskali aż dwudziestokrotność kwoty na niego wydanej!

Ariel wielokrotnej sprzedaży

Równie intensywne i udane było letnie okno transferowe. Najważniejszą transakcją była sprzedaż Ondreja Dudy do Herthy Berlin. Za Słowaka Niemcy zapłacili aż 4,5 mln euro, czyli aż piętnastokrotność kwoty, jaką Legia w 2014 roku przelała Koszycom (300 tys. euro). Pięciokrotny zysk uzyskano na sprzedaży 31-letniego Igora Lewczuka. Również w 2014 r. stołeczni zainwestowali 200 tys. euro, wykupując jego kartę z Zawiszy Bydgoszcz. Dwa sezony później za tego doświadczonego zawodnika udało się wyciągnąć milion euro od Francuzów z Girondins Bordeaux.

Najciekawszy interes Legia zrobiła na Arielu Borysiuku. Ten piłkarz Łazienkowską opuszczał dwukrotnie. Zimą 2012 r. Kaiserslautern zapłaciło za niego 2 mln euro. Później, przez Rosję i Gdańsk, za milion euro, „Borys” znów wylądował w Warszawie i… znów ją opuścił. Po zaledwie jednej rundzie wyjechał do QPR za 1,8 mln euro. A więc tu zysk, choć dwukrotny, za drugim razem wyniósł „zaledwie” 80 proc. zainwestowanej sumy.

Łącznie sześciu transferach (Nikolić, Prijović, Bereszyński, Duda, Lewczuk i Borysiuk) Legia zarobiła 14 mln euro, a więc 60 mln zł! Co ciekawe, w tym sezonie budżet większy niż ta kwota, ma w Ekstraklasie tylko jeden klub. Jest to oczywiście… Legia Warszawa.

Trend czy przypadek?

Czy równie imponujące były poprzednie okna? Niekoniecznie. Wśród transferów z klubu królowały te nieprzekraczające 500 tys. euro. Na takich zasadach Legię opuścili m.in. Michał Żyro (do Wolverhampton), Dossa Junior (Konyaspor) czy Dušan Kuciak (Hull City). Zdarzały się jednak wyjątki. Wzorowa z pewnością była sprzedaż sprowadzonego z Lecha za 10 tys. euro Krystiana Bielika, który do Arsenalu Londyn powędrował za 2,2 mln euro! Sporo, bo milion euro, udało się zarobić na Orlando Sá. Tyle za Portugalczyka zapłaciło Reading. Wcześniej Legia kupiła go z AEL-u Limassol za 450 tys. euro.

Jak celnie zauważył w dyskusji na Twitterze dziennikarz Paweł Wilkowicz, w przeszłości zdarzały się Legii równie intratne okresy. Na przykład latem 2007 r. stołeczni sprzedali do Arsenalu Londyn Łukasza Fabiańskiego (za 4,2 mln euro, koszt pozyskania z Lecha Poznań – 75 tys. euro), Dawida Janczyka do CSKA Moskwa (2,9 mln euro, koszt pozyskania z Sandecji – 20 tys. euro), czy Grzegorza Bronowickiego do Crveny Zvezdy Belgrad (900 tys. euro, koszt pozyskania z Górnika Łęczna– 200 tys. euro).  Sporo legioniści otrzymali także za sprowadzonych w wieku juniorskim Rafała Wolskiego, Dominika Furmana czy wcześniej: Macieja Rybusa i Artura Jędrzejczyka.

 

Wszystko okaże się więc latem. Jeśli Legia podtrzyma trend i znów zarobi miliony na sprowadzonych za małe pieniądze piłkarzach, w stolicy będą mogli odtrąbić wielki sukces. A przecież w kolejce do sprzedaży wciąż czeka kilku zawodników, z Michałem Pazdanem i Guilherme na czele.

Sebastian Staszewski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie