Liga Mistrzów: Rezerwowi uratowali Juventus. Zwycięstwo Sevilli

W środowych spotkaniach 1/8 finału Ligi Mistrzów Juventus Turyn pokonał FC Porto 2:0. Włosi choć grali w przewadze długo nie mogli objąć prowadzenia. Udało im się to dopiero po siedemdziesięciu minutach gry po golach rezerwowych. W drugim meczu Sevilla wygrała 2:1 z Leicester City.

Początek spotkania był bardzo spokojny w wykonaniu obu drużyn. Żadna z ekip nie potrafiła osiągnąć wyraźniej przewagi. Jednak obraz gry uległ zmianie w 27. minucie, po czerwonej kartce dla pomocnika FC Porto - Alexa Tellesa. Brazylijczyk wykazał się nie lada głupotą, bowiem w ciągu dwóch minut został ukarany dwiema żółtymi kartkami i osłabił swój zespół.

Trzeci kwadrans pierwszej połowy należał już do Juve, które coraz śmielej poczynało sobie pod bramką gospodarzy. W bramce FC Porto świetnie spisywał się Iker Casillas, który nie dał się pokonać. Do przerwy na Estadio do Dragao kibice nie obejrzeli bramek.

Po przerwie to Juventus był stroną dominującą, ale ataki mistrzów Włoch długo nie przynosiły efektu w postaci gola. Kluczowa dla losów rywalizacji była 67. minuta, wówczas na placu gry zameldował się Marko Pjaca. Młody Chorwat już pięć minut później silnym strzałem otworzył wynik meczu.

Jeszcze "szybszy" był Dani Alves. Brazylijczyk pojawił się na boisku w 73. minucie, a niespełna 60 sekund później przypieczętował wygraną "Starej Damy". Trener przyjezdnych - Massimiliano Allegri wykazał się wyborną intuicją wprowadzając na plac gry Pjacę i Alvesa.

FC Porto - Juventus Turyn 0:2 (0:0)

Bramki: Marko Pjaca 72', Dani Alves 74'.

***

Już w 14. minucie Sevilla stanęła przed szansą z rzutu karnego. Wes Morgan sfaulował w szesnastce Joaquina Correę, które jednak pochwili przegrał pojedynek z Kasperem Schmeichelem. Duńczyk zachował zimną krew i w ostatniej chwili zmienił zdanie, by rzucić się nie w lewy, ale w swój prawy róg, czyli dokładnie tak, gdzie posłał piłkę Correa.

Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Dziesięć minut później bardzo mocną piłkę z lewego skrzydła posłał w pole karne Sergio Escudero, a najwyżej w szesnastce wyskoczył Pablo Sarabia. Bardzo pewny od początku meczu Schmeichel w tej sytuacji nie miał akurat najmniejszych szans.

Wkrótce, w 62. minucie, zrehabilitował się także Joaquin Correa. Przy jego bramce większość roboty wykonał jednak Stevan Jovetić, który najpierw efektownie przyjął dość trudną piłkę, potem osłonił ją przed atakiem rywali i w końcu wystawił zupełnie niekrytemu Correi. Ten zrewanżował się Schmeichelowi prawdziwą bombą z sześciu metrów.

"Liski" nawiązały kontakt w 73. minucie, kiedy po starannie przygotowanej akcji i ostatnim płaskim podaniu z boku Danny'ego Drinkwatera, piłkę z piątego metra do bramki wpakował Jamie Vardy. Było 2:1 i takim też wynikiem mecz w Sewilli się zakończył. Pomyśleć tylko, że około 70. minuty Hiszpanie mieli 68 proc. posiadania piłki, a pierwszy celny strzał Anglicy oddali dopiero w drugiej połowie.

A jednak - rewanż jest sprawą otwartą.

Sevilla - Leicester City 2:1 (1:0)
Bramki: Sarabia 25., Correa 62. - Vardy 73.

SA, A.J., RH, Polsat Sport

Przejdź na Polsatsport.pl