Cheerleaderki Adelaide 36ers stracą pracę? "Nie są przyjazne rodzinie"
Kibice Adelaide 36ers najprawdopodobniej nie będą oglądać już popisów cheerleaderek. - Ludzie postrzegają dziewczyny tak, jakby nie były przyjazne rodzinie i nie stanowiły dobrego przykładu dla małych dziewczynek - tłumaczyła odchodząca właścicielka klubu Carmel Margaritis.
Chociaż na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić mecz koszykówki bez cheerleaderek, to taka perspektywa jest jak najbardziej realna w przypadku Adelaide 36ers. Wszystko rozbija się o pieniądze. Nikt nie chce ich sponsorować. Do tej pory pieniądze na ich działalność wykładała właścicielka klubu. Rozstaje się jednak z drużyną, co może oznaczać koniec grupy Adelaide 36ers Dancers.
- Przez kilka ostatnich lat musiałam walczyć o obecność dziewczyn na meczach, bo największym problemem były pieniądze. Od dłuższego czasu nie mam głównego sponsora. (…) Nie wiem, co się stanie, gdy odejdę. W klubie nie będzie już osoby, która walczyłaby o cheerleaderki - tłumaczyła Margariis.
- Ludzie postrzegają dziewczyny tak, jakby nie były przyjazne rodzinom i nie stanowiły dobrego przykładu dla małych dziewczynek. Kiedy spojrzy się jednak z szerszej perspektyw, one stanowią dla nich najlepszy przykład. Wiele małych dziewczynek je uwielbia. (…) One stanowią część meczu, większą niż może się wydawać - dodała.
Tak prezentują się cheerleaderki Adelaide 36ers: