Mistrz świata zginął na torze. Osierocił dwójkę dzieci
Francuz Anthony Delhalle w chwili śmierci miał zaledwie 35 lat. Zginął na torze we francuskim Nogaro, gdzie przygotowywał się do 24-godzinnego wyścigu Le Mans. Delhalle był gwiazdą wyścigów endurance i wielokrotnym mistrzem świata FIM EWC. Jeździł na Suzuki GSX-R 1000.
"Anthony był pięciokrotnym mistrzem świata w wyścigach długodystansowych. Mistrzem, który nie potrzebował rozgłosu. Był profesjonalistą, który był doceniany w padoku. Jego odejście wywołało ogromną pustkę w naszych sercach" - przekazał Suzuki Endurance Racing Team, którego Delhalle był zawodnikiem.
To stało się na torze Gersoi w Nogaro, gdzie czołowe ekipy przygotowują się do nowego sezonu, którego inauguracją będzie legendarny wyścig Le Mans (15-16 kwietnia). Podczas porannej czwartkowej sesji treningowej, Delhalle nie wyrobił się na zakręcie i uderzył w bandę. Francuz doznał rozległych obrażeń wewnętrznych. Służby medyczne nie były w stanie nic zrobić.
"Nie ma słów, które mogą opisać coś takiego. Zawsze w takich chwilach napełnia mnie smutek. Tak bardzo kochamy ten sport. Sport, który ciągle zabiera życie zawodnikom. Z jednymi jesteśmy blisko, innych znamy gorzej, ale wszyscy jesteśmy członkami tej samej rodziny. Nie poznałem Cię zbyt dobrze, ale stoczyliśmy wiele fajnych pojedynków na torze. Spoczywaj w pokoju, Anthony! Moje myśli są z Twoją rodziną, której pragnę złożyć kondolencje" - napisał na Facebooku startujący w MotoGP Francuz Loris Baz.
Anthony Delhalle osierocił dwójkę dzieci, dziewczynki - Sophię i Andreę. Był także żonaty z Jessie.
Komentarze