Puchar Anglii: Hit w Londynie, presja na Arsenalu w ćwierćfinale

Piłka nożna
Puchar Anglii: Hit w Londynie, presja na Arsenalu w ćwierćfinale
fot. PAP

W szlagierowym spotkaniu ćwierćfinału piłkarskiego Pucharu Anglii prowadząca w tabeli ekstraklasy Chelsea Londyn podejmie Manchester United. Pod presją jest wyeliminowany z Ligi Mistrzów Arsenal Londyn, który zmierzy się z rywalem z piątej dywizji - Lincoln City.

Zespół z Lincoln już sprawił jedną z większych niespodzianek w 146-letniej historii FA Cup. Ekipa prowadzona przez braci Danny'ego i Nicky'ego Cowleyów, którzy jeszcze kilka miesięcy temu pracowali jako nauczyciele WF w szkole, wyeliminowała m.in. występujący w ekstraklasie zespół Burnley, a także reprezentantów Championship (zaplecza Premier League) Ipswich Town i wicelidera tabeli Brighton&Hove Albion.

 

Jeszcze niedawno na spotkania Lincoln City w roli gospodarza przychodziło ok. dwóch tysięcy osób. Do Londynu na mecz ze sklasyfikowanym o 87 pozycji wyżej Arsenalem pojedzie grupa ok. dziewięciu tysięcy sympatyków z cichego, malowniczego miasta na wschodzie Anglii. Spotkanie rozpocznie się w sobotę o 18.30.

 

"Gdyby udało nam się osiągnąć korzystny wynik, prawdopodobnie byłaby to największa sensacja w historii tego największego i najlepszego pucharu na świecie. Nie w każdy sobotni poranek budzisz się ze świadomością takiej szansy" - powiedział Danny Cowley.

 

Lincoln City jest pierwszą od 103 lat drużyną spoza zawodowych lig (pierwsze cztery poziomy), która dotarła do ćwierćfinału.

 

"Teraz, kiedy przyjeżdżamy na trening, czekają na nas przy wejściu tłumy, niektórzy biją brawo" - relacjonował bramkarz Paul Farman.

 

Arsenal to najbardziej utytułowana drużyna w historii rozgrywek - po trofeum sięgnęła 12 razy. "Kanonierzy" mają nieporównywalnie wyższy budżet i potencjał, ale swojej szansy Lincoln City upatruje w ostatnich wynikach podopiecznych Francuza Arsene'a Wengera. W siedmiu meczach, licząc wszystkie rozgrywki, Arsenal poniósł pięć porażek, w tym dwukrotnie z Bayernem Monachium po 1:5 w 1/8 finału Ligi Mistrzów. W tej fazie rozgrywek londyńczycy odpadli już w siódmym kolejnym sezonie.

 

Kibicom Arsenalu kończy się już cierpliwość do Wengera. We wtorek przed rewanżem z Bayernem część z nich domagała się jego odejścia po ponad 20 latach pracy. "Każda historia ma swój koniec. Au revoir, Arsene" - głosił jeden z transparentów.

 

"Niektórzy fani Arsenalu mogą mieć nadzieję, że to my wygramy. Jeśli dobrze rozpoczniemy mecz, możemy mieć po swojej stronie 60 tysięcy kibiców, a nie tylko dziewięć" - powiedział na łamach brytyjskich mediów kapitan Luke Waterfall.

 

26-letni obrońca nie liczy na to, że rywale zagrają w rezerwowym składzie.

 

"Ich trener jest pod presją, więc spodziewam się, że wystawi wszystkie +wielkie nazwiska+. My postaramy się grać tak jak zwykle. Nie zamierzamy parkować autobusu przed bramką, wierzymy w siebie" - podkreślił Waterfall.

 

Danny Cowley nie ukrywa, że ma ogromny szacunek do trenera Arsenalu.

 

"To pionier angielskiego futbolu. Szkoleniowiec światowej klasy, który prawdopodobnie zapomniał o futbolu więcej niż ja wiem" - komplementował rywala.

 

Danny i Nicky w połowie 2016 roku zrezygnowali z pracy jako nauczyciele i poświęcili się trenowaniu Lincoln City. Mieszkają razem w centrum miasta, ok. 200 km od swoich żyjących w Londynie małżonek i dzieci.

 

Obaj szkoleniowcy podkreślają, że ich priorytetem na ten sezon jest awans do czwartej dywizji. Są na najlepszej drodze do tego - po 34 meczach zespół prowadzi w tabeli ligi z sześciopunktową przewagą nad wiceliderem.

 

"Tajną bronią" Lincoln City jest potężnie zbudowany napastnik Matt Rhead. Ma ok. 193 cm wzrostu i waży ponad 100 kg.

 

"Będziemy dośrodkowywać w pole karne i zobaczymy jak przeciwnicy sobie z nim poradzą" - powiedział Waterfall z uśmiechem.

 

Wcześniej w sobotę, o godz. 13.15, zmierzą się dwa zespoły ekstraklasy: Middlesbrough podejmie Manchester City. W niedzielę o 15 w derbach Londynu Tottenham Hotspur zagra przed własną publicznością z występującym na trzecim poziomie rozgrywek Millwall. Najciekawiej zapowiadający się mecz lidera tabeli ekstraklasy Chelsea z broniącym trofeum "ManU" zaplanowano na poniedziałek na 20.45.

 

Trener gości Portugalczyk Jose Mourinho zapowiedział, że mimo napiętego grafika wystawi silny skład. Zabraknie jednak zawieszonego za niesportowe zachowanie Szweda Zlatana Ibrahimovica.

 

"Jakieś rotacje będą, ale nie zamierzam powoływać do gry młodzików. To nie jest wina Chelsea, że musimy grać w czwartek, poniedziałek i znowu w czwartek. Nie możemy pojechać do Londynu z drużyną U-23 Nicky'ego Butta" - powiedział Mourinho na konferencji prasowej po wyjazdowym meczu z FK Rostów w Lidze Europejskiej (1:1).

 

Półfinały i finał FA Cup tradycyjnie rozegrane zostaną na londyńskim stadionie Wembley.

kl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie