Majchrzak: Na szczyt nie ma drogi na skróty, musisz iść pod górę

Inne
Majchrzak: Na szczyt nie ma drogi na skróty, musisz iść pod górę
fot. PAP

- Obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi, dobry duch reprezentacji - tak Kacpra Majchrzaka scharakteryzował prezes Polskiego Związku Pływackiego Paweł Słomiński. Sam zawodnik przyznał, że uważa się za szczęściarza, bo może realizować swoją pasję.

Polska Agencja Prasowa: Myśli pan jeszcze czasem o igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro? Ogólnie dla polskiego pływania zakończyły się one porażką, ale pan akurat nie rozczarował...

 

Kacper Majchrzak: Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale czasami wspomnienia z Brazylii wracają. Jeśli miałbym się porównywać z resztą naszej reprezentacji, to rzeczywiście spisałem się bardzo dobrze. Poprawiając rekord Polski na 200 m kraulem, wyłamałem się z jakiejś klątwy, która nas tam dotknęła, ale moje oczekiwania były większe. Nie awansowałem do finału i właśnie dlatego swój występ w Rio uważam co najwyżej za dobry.

 

To była cenna lekcja?

 

Cenna i bolesna, ale niepowodzenia napędzają mnie do pracy. Na treningach przypominam sobie, jak źle się czułem, gdy zobaczyłem, że do awansu zabrakło mi 0,07 s i po prostu nie chcę tego znów przeżyć. Dzięki temu daję z siebie jeszcze więcej.

 

W tym roku najważniejszą imprezą są lipcowe mistrzostwa świata w Budapeszcie. Co będzie pana celem?

 

Mierzymy z trenerem wysoko. Myślę, że inne podejście nie ma sensu. Marzenia są po to, aby je realizować, a moimi są medale z najważniejszych imprez międzynarodowych. Na kolejne igrzyska muszę jeszcze trochę poczekać, ale po drodze jest o co walczyć.

 

Następnym etapem budowania formy będzie obóz wysokogórski w Sierra Nevada...

 

Tak, wyjeżdżamy na początku kwietnia. To będzie dla mnie nowy bodziec, bo nigdy na dużej wysokości nie trenowałem. Liczę na pozytywny efekt, ale gdyby jednak okazało się, że w moim przypadku to się nie sprawdzi, i tak lepiej się o tym dowiedzieć trzy lata przed igrzyskami, a nie później. Teraz jest czas na eksperymenty, potem będziemy stosować tylko sprawdzone rozwiązania.

 

Od grudnia razem z panem pod okiem trenera Michała Szymańskiego przygotowuje się też Konrad Czerniak. Jak układa się współpraca?

 

Trenuje nam się świetnie. Konrad jest sprinterem i w trakcie pracy nad szybkością mogę rywalizować z naprawdę rewelacyjnym pływakiem. On nie odpuszcza, też lubi się ścigać i to wyzwala dodatkową energię, dzięki której mogę zmusić się do większego wysiłku. Wcześniej okazję do takich treningów z ekstra motywacją miałem tylko podczas obozów całej reprezentacji, a teraz praktycznie na co dzień. Naprawdę dużo mi to daje.

 

"Dobry duch reprezentacji", "jednym tekstem potrafi rozładować najcięższą atmosferę" - tak o panu mówią w pływackim środowisku. Skąd pan czerpie tyle optymizmu?

 

Nie wiem, chyba po prostu taką mam naturę. Już w szkole zawsze byłem uśmiechnięty, nie raz przez to dostałem uwagę, ale teraz takie nastawienie bardzo mi się przydaje. Poza tym trener Szymański pod tym względem jest podobny i dzięki temu dobrze się dogadujemy. Mamy świetną atmosferę, a pozytywne nastawienie powoduje, że lżej znosi się wysiłek i trening po prostu jest przyjemniejszy. Wychodzę z założenia, że lepiej być dobre myśli niż złej, bo po co być złej?

 

Takie podejście zapewne pomaga również utrzymać motywację...

 

Rzeczywiście, nie mam z nią problemu. Moje cele są jasno sprecyzowane i wiem, że aby je osiągnąć muszę wykonać kawał ciężkiej pracy. To jest oczywiste. Na szczyt nie ma drogi na skróty, musisz iść pod górę. Chcę to wszystko jednak robić z uśmiechem na twarzy, bo sam tę drogę wybrałem. Lubię to, co robię i uważam za wielkie szczęście fakt, że mogę realizować swoją pasję.

AN, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie