Pindera: Zbijanie wagi na wagę złota

Inne
Pindera: Zbijanie wagi na wagę złota
fot. Antonio Bat PAP/EPA

Joanna Łochowska, złota medalistka mistrzostw Europy w podnoszeniu ciężarów wraca dziś do domu szczęśliwa jak nigdy. Polka wygrała wczoraj rywalizację w Splicie zdobywając pierwszy w wadze 53 kg medal dla polskich ciężarów.

Ostatnie cztery lata Łochowska dźwigała w wyższej kategorii (58 kg), zdobyła nawet brązowy medal na ubiegłorocznych ME w Norwegii, ale na igrzyska olimpijskie do Rio de Janeiro jej nie wysłano.

Decyzja, by zbijać wagę do 53 kg nie była łatwa, ale jak widać warto było.  Sztangistka z Zielonej Góry zgarnęła w Chorwacji pełną pulę, dwa małe złote medale za rwanie i podrzut, oraz ten najcenniejszy za dwubój i pokazała wszystkim, że ubiegłoroczna decyzja o niewysyłaniu jej do Brazylii była błędem.

W Splicie walka była piękna i zacięta do końca, Asia czuła na plecach oddech młodszej o sześć lat Hiszpanki Atenary Hernandez, która w pewnym momencie wyszła nawet na prowadzenie, ale kontra Polki w drugim podejściu podrzutu była na szczęście skuteczna.
Łochowska wyrwała 86 kg, a w trzeciej próbie zaatakowała rekord Polski należący do Aleksandry Klejnowskiej (88 kg) zakładając na sztangę kilogram więcej (89 kg), ale podejście spaliła.

W podrzucie, choć odnowiła się jej kontuzja pachwiny zrobiła wszystko, by nie dać się Hiszpance zepchnąć z najwyższego stopnia podium. No i w nagrodę wysłuchała Mazurka Dąbrowskiego. Do trzeciej próby nie musiała już podchodzić.

Gdy przed wylotem naszej reprezentacji do Splitu rozmawiałem z nowym trenerem kadry pań, Antonim Czerniakiem przyznał, że liczy na medal Łochowskiej. Sądził, że aby go zdobyć będzie musiała uzyskać w dwuboju 195 kg. Zakończyła dwubój z wynikiem trzy kilogramy gorszym (192 kg), ale jak widać wystarczyło to na medal złoty i tytuł mistrzyni Europy.

Oby tak zdarzało się jak najczęściej, bo polskie ciężary potrzebują dobrych wieści po dopingowych aferach, które je dotknęły w roku olimpijskim.

Mistrzostwa Europy w Splicie dopiero się rozkręcają. Robert Dołęga, nowy trener męskiej reprezentacji nie obiecuje medali, wie doskonale, że nie ma w naszej drużynie takich mocarzy. W dobrej formie jest Krzysztof Zwarycz (85 kg), ale nawet jak uzyska w dwuboju 360-365 kg, to na podium raczej nie stanie. Może „zakręcić się” gdzieś koło szóstego miejsca.

Podobnie jak Arkadiusz Michalski (105 kg). Sztangista Budowlanych Opole dwukrotnie przywoził z mistrzostw Europy srebrne medale, ale teraz daleki jest od życiowej formy, nie doszedł jeszcze do siebie po operacji nadgarstka. Ale znając go, sądzę, że będzie twardo walczył o jak najlepszy wynik i jeśli uzyska, powiedzmy 390 kg, to powinien być w pierwszej szóstce. Tyle, że w tych najcięższych kategoriach obsada jest znakomita i o dobre miejsce będzie bardzo trudno.

Coś mi się zdaje, że nikt już w polskiej ekipie nie pójdzie na tych mistrzostwach w ślady Joanny Łochowskiej, która chyba zbyt wysoko zawiesiła poprzeczkę.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie