John Terry: Kapitan, lider, legenda. To koniec pewnej ery

Piłka nożna
John Terry: Kapitan, lider, legenda. To koniec pewnej ery
fot. PAP

Kapitan, lider, legenda - takie o Johnie Terrym mówią kibice Chelsea. Po ponad dwudziestu latach Anglik opuści Stamford Bridge i już teraz nie wiadomo, czy londyńczykom uda się zastąpić swoją największą ikonę.

Choć mówiło się o tym od dobrych kilkunastu tygodni, to i tak ta wiadomość była szokiem dla wszystkich fanów "The Blues". John Terry wraz z końcem sezonu 2016/2017 odejdzie z Chelsea, w której przebywał - z małymi przerwami - ponad 20 lat! Negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu przeciągały się również w tamtym roku, lecz wtedy udało się osiągnąć porozumienie, choć sam Anglik powoli mógł przygotowywać się do zmiany miejsca pracy. Teraz stało się to faktem.

To oznacza koniec pewnej ery nie tylko w Chelsea, ale także całej Premier League. Lista jego sukcesów jest długa, wygrał praktycznie wszystko, co mógł wygrać - z upragnioną Ligą Mistrzów na czele. Choć w finale nie mógł wystąpić, to po dreszczowcu 19 maja 2012 roku cieszył się jak mały chłopiec. Terry to po prostu Chelsea w pięciu literach. Kapitan, lider, legenda. Nawet mimo tego, że przez wiele lat ciągnęła się za nim sprawa obyczajowa związane z romansem z byłą partnerką Wayne'a Bridge'a czy też afera na tle rasowym z Antonem Ferdinandem. Nawet mimo tego, że był wygwizdany na każdym stadionie prócz Stamford Bridge...

Media różnie go przedstawiały, jednak on, kiedy tylko stał się ważną postacią Chelsea - kapitanem został w 2004 roku - miał wielki wpływ na młodych piłkarzy. To właśnie on podchodził do stremowanych juniorów, którzy nie wiedzieli, co mają robić, to on dawał im pierwsze wskazówki, to on potrafił pomagać fanom w ich najtrudniejszych momentach, to on często pełnił rolę asystenta, kiedy tylko nie mógł biegać po murawie. Wystarczy sobie przypomnieć rewanżowe spotkanie z Napoli z sezonu 2011/2012, kiedy to jego reagował szybciej od ówczesnego tymczasowego trenera Roberto di Matteo. Od zawsze identyfikował się z klubem, więc kibice bardzo szybko go pokochali. Już teraz bowiem niemal żądają, by numer "26", z którym Terry występował, został zastrzeżony.

W Chelsea zadebiutował w 1998 roku, a dwa lata później spędził krótki epizod w Nottingham Forest. Od tego momentu stworzył nowy obraz środkowego obrońcy: to przecież drużyny z jego udziałem zachowały najwięcej czystych kont w Premier League (w klasyfikacji z udziałem tylko defensorów), to on jest najskuteczniejszym obrońcą w lidze (40 bramek), to on ma na koncie najwięcej nagród dla najlepszego obrońcy w Europie, to on najczęściej spośród obrońców znajdował się w najlepszej jedenastce FiFpro. Lista jego sukcesów jest naprawdę spora i na pewno on sam pogubił się w swoich wszystkich osiągnięciach.

Terry to ostatni spośród starej gwardii Chelsea. W minionych latach odeszli przecież Didier Drogba, Petr Cech oraz Frank Lampard, lecz koniec przygody Terry'ego może boleć podwójnie, bo to przecież ostatni zawodnik ze światowego topu, który przeszedł do pierwszej drużyny Chelsea z akademii. Na boisku zawsze był świetnie ustawiony, doskonale dyrygował kolegami, dzięki czemu ci - nawet jeśli byli co najwyżej przeciętni - potrafili zagrać kapitalne zawody.

 

Sam też powtarzał, że szybkość nie była jego najmocniejszą stroną, lecz przypominając sobie jego występy trudno wskazać taki, który jakoś by to uwypuklił. Jeśli jakiś zawodnik go wyprzedzał, to następnym razem nie był w stanie, bo Anglik już wyciągał wnioski i przesuwał się o kilkanaście centymetrów. No i był czujny, skoncentrowany. Zabrakło mu jej kilka razy w życiu: podobnie jak szczęścia w 2008 w finale Ligi Mistrzów. Ono w większości przypadków bywało po jego stronie.

Odchodzi więc z Chelsea - klubu swoich marzeń. Klubu, który - wszystko na to wskazuje - nie zaproponował mu przedłużenia kończącego się latem kontraktu. W tym sezonie Terry bardzo rzadko pojawia się w wyjściowym składzie, pełni raczej rolę mentora i dba o dobrą atmosferę w szatni. To przecież on zna każdego w ośrodku treningowym. Po jego odejściu skończy się więc ten rozdział i kto wie, czy luka po jego odejściu zostanie choć w połowie wypełniona. Nie chodzi przecież o umiejętności, ale - w dobie gigantycznych zarobków i braku klubowej lojalności - charakter przywódcy i pełne oddanie całej klubowej społeczności.

Liczby Johna Terry'ego:

713 - tyle meczów rozegrał w barwach Chelsea
488 - liczba meczów w Premier League. To rekord, jeśli chodzi o Chelsea
307 - tyle meczów wygrała drużyna z Terrym w składzie w lidze. Lepsi od niego są tylko Giggs (407), Lampard (349) i Scholes (321)
109 - liczba meczów w Lidze Mistrzów.
78 - liczba meczów w reprezentacji Anglii
69 - liczba żółtych kartek w Premier League
40 - liczba bramek w Premier League
22 - tyle lat spędził w Chelsea
16 - tyle wywalczył trofeów (5x Puchar Anglii, 4x Premier League, 3x Puchar Ligi, 2x Tarcza Wspólnoty, 1x Liga Mistrzów, 1x Liga Europy)

Jakub Baranowski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie