Prokuratura: Nikt z przesłuchiwanych nie widział wypadku Golloba

Żużel
Prokuratura: Nikt z przesłuchiwanych nie widział wypadku Golloba
fot. Cyfrasport

Nikt z przesłuchiwanych nie widział wypadku Tomasza Golloba. On sam nie pamięta tego momentu. Nie stwierdziliśmy odpowiedzialności osób trzecich za ten wypadek - argumentuje w rozmowie z PAP decyzję o umorzeniu śledztwa ws. wypadku żużlowca rzecznik toruńskiej prokuratury okręgowej Andrzej Kukawski.

We wtorek prokuratura umorzyła śledztwo ws. wypadku. Decyzja potwierdziła wcześniejsze ustalenia PAP w tej sprawie.

 

"W dokumentach mamy m.in. relację dwóch zawodników, którzy jechali tuż za Gollobem na trzecim okrążeniu treningowym. Na ok. 250 metrów przed metą jest lekkie wzniesienie - szerokie i dosyć bezpieczne. Ci zawodnicy musieli bardzo uważać i zachować szczególną ostrożność, gdyż wjechali już praktycznie na leżącego Golloba. Nieszczęśliwy wypadek musiał zdarzyć się kilka, kilkanaście sekund wcześniej. Oni także nie widzieli jednak samego momentu wypadku. W całym śledztwie nie udało się znaleźć nikogo, kto widziałby upadek żużlowca" - wyjaśnił Kukawski.

 

Prokurator uzupełnił, że było to okrążenie zapoznawcze, trening, czyli moment, gdy wokół toru nie było jeszcze widzów.

 

"Stąd taka sytuacja, że niemożliwe było ustalenie nikogo, kto byłby bezpośrednim świadkiem zdarzenia. Ostatnia informacja, którą przekazywałem, odnosząca się do możliwości istnienia takiego świadka, wnosiłaby wiele do śledztwa, ale po zbadaniu sprawy okazało się, że wskazująca na tę możliwość osoba myli się" - wspomniał Kukawski

 

We wtorek rano rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu Andrzej Kukawski przyznał, że w trakcie treningu w miejscu upadku Tomasza Golloba nie było "flagowego", który w niebezpiecznym miejscu sygnalizuje wypadek i ewentualnie pomaga poszkodowanemu, a organizatorzy uznawali ten fragment toru za bezpieczny.

 

"W toku śledztwa pojawiła się informacja, że jedna z osób, które zajmowały się obsługą zawodów motocrossowych w Chełmnie, wchodziła w skład personelu, miała widzieć moment upadku żużlowca. Poleciliśmy sprawdzenie tej okoliczności i została ona zweryfikowana. Ustaliliśmy, że w trakcie treningu, a wtedy doszło do wypadku, tzw. flagowi, nie pełnili jeszcze swoich obowiązków. Potem też żaden z nich nie był wyznaczony do stania w tej części toru" - podkreślił Kukawski w rozmowie z PAP.

 

Rzecznik prokuratury okręgowej dodał, że cała sytuacja wpisana jest w ryzyko sportowe. "Zdarzył się błąd ze strony człowieka i doszło do tego nieszczęścia. Gollob w trakcie przesłuchania wskazał, że nie pamięta momentu samego wypadku oraz okoliczności, które go bezpośrednio poprzedzały. Nie znaleźliśmy takich uchybień, tak w zakresie zabezpieczenia i przygotowania toru, jak również samego sprzętu, które mogłyby przyczynić się do tego wypadku" - powiedział PAP Kukawski.

 

Jak informowała wcześniej PAP, zawodnik stwierdził podczas przesłuchania, że jego wolą nie jest prowadzenie postępowania w sprawie, gdyż nie ma do nikogo pretensji ws. wypadku. "Z wyjaśnień żużlowca wynika, że jest profesjonalistą, który liczy się z tym, że ten sport niesie ze sobą ryzyko odniesienia poważnych obrażeń ciała. Pokrzywdzony wskazał, że motocykle przed zawodami przygotowuje praktycznie sam, polega tej mierze głównie na sobie, a zawody i miejsce ich odbywania były przygotowane w pełni profesjonalne" - mówił wówczas PAP prokurator okręgowy Artur Krause.

 

46-letni Tomasz Gollob, indywidualny mistrz świata w jeździe na żużlu z 2010 r., 23 kwietnia miał wystartować w motocrossowych mistrzostwach strefy północnej w Chełmnie. Podczas treningu przed zawodami uległ jednak poważnemu wypadkowi.

 

Jak wykazały badania, doznał urazu kręgosłupa w odcinku piersiowym, doszło też do złamania siódmego kręgu piersiowego i przemieszczenia między szóstym a siódmym kręgiem oraz do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Miał również stłuczone oba płuca. Przeszedł długą operację i był przez lekarzy utrzymywany w stanie śpiączki farmakologicznej. Po kilku dniach został z niej wybudzony. Od 2 maja znajdował się na oddziale neurochirurgii 10. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy pod opieką prof. Marka Harata, a 22 maja został przeniesiony do kliniki rehabilitacji. Tam ma zabiegi fizykoterapii, hydroterapii i kinezyterapii.

RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie