Kołtoń: Mundial 82', czyli jedna z najpiękniejszych historii w polskiej piłce

Piłka nożna
Kołtoń: Mundial 82', czyli jedna z najpiękniejszych historii w polskiej piłce
fot. PAP

Zbigniew Boniek z Grzegorzem Lato pod wodzą Antoniego Piechniczka na Mundialu 82'! To jedna z najpiękniejszych, o ile nie najpiękniejsza opowieść w historii polskiej piłki! Opowieść, która przyniosła trzecie miejsce na świecie - 35 lat temu!

10 lipca 1982, Alicante - to wielki dzień, po wygranej z Francją 3:2. Antoni Piechniczek wspomina: "Jak dwa dni później przylecieliśmy do Polski, to kibice skandowali w środku nocy: - A za cztery lata Polska będzie mistrzem świata!... Przylecieliśmy w środku nocy, bo popsuł się samolot, którym mieliśmy wracać z Madrytu. Z Warszawy wysłano po nas drugą maszynę. Ta pierwsza miała awaryjne lądowanie w Madrycie, bo po starcie nie zamknęło się podwozie...".

Medal z 1982 roku jest trochę w cieniu tego z 1974 roku. Piechniczek tłumaczy spokojnie: "Na pewno panu Kazimierzowi Górskiemu trzeba oddać, że wprowadził nas na piłkarskie salony. W 1974 roku byłem początkującym trenerem i jako kibic stałem się świadkiem czegoś niesamowitego. To, co wydawało się niemożliwe, okazało się realne! Sięgnęliśmy po medal mistrzostw świata. Igrzysk Olimpijskich nikt tak nie traktował. Mówiło się o festiwalu bloku wschodniego. Trzecie miejsce na świecie miało inną wartość, a w dodatku potrafiła nagłośnić to prasa. Pierwszym sekretarzem PZPR był Edward Gierek, panowała propaganda sukcesu. Dalej - kilku piłkarzy, ba, niemal wszyscy z jedenastki pana Kazimierza stali się legendami. Od Jana Tomaszewskiego do Roberta Gadochy. Każdy Polak tamte nazwiska wymienia jednym tchem - Musiała, Gorgonia, Żmudy, Szymanowskiego, Maszczyka, Kasperczaka, Deyny, Szarmacha, Laty... Z tym, że w 1982 roku radość była również niesamowita. Bezbramkowy remis z Związkiem Radzieckim, oznaczający awans do półfinału, to było coś wielkiego, co radowało serca rodaków...

Zbigniew Boniek do studia telewizyjnego przyszedł w koszulce Sierhija Bałtaczy, który go krył. Na piersiach był złowieszczy dla Polaków napis CCCP (skrót od Союз Советских Социалистических Республик) - synonim wschodniego sąsiada, który trzymał nas za twarz, który przeciął Europę "żelazną kurtyną", który tłumił ruchy wolnościowe czołgami. Bońkowi wypominano, że założył ten trykot, tymczasem Grzegorz Lato tłumaczy: "To był skalp! Zibi założył tę koszulkę, bo uznał, że symbolizuje nasz triumf nad Sowietami. Bo ten bezbramkowy remis to był triumf - u nas stan wojenny, a my awansujemy kosztem Związku Radzieckiego do półfinału Mundialu! Wspaniała sprawa!".

Piechniczek wspomina: "Na pewno w mojej drużynie było mniej legendarnych piłkarzy, chociaż poczesne miejsce w historii mają Boniek, Młynarczyk, Buncol, czy Smolarek. Dla mnie Włodek Smolarek nie jest gorszym lewoskrzydłowym niż Gadocha". Dopytuję się, czy uprawnione są takiego porównania drużyn z 1974 i 1982? 75-letni trener uśmiecha się i mówi: "Wiadomo, że kibice i dziennikarze bawią się w takie zestawienia. Kiedyś Paweł Janas powiedział mi: - Trenerze, nie mieliśmy gorszej drużyny niż ta z 1974 roku... Zastanawiałem się nad tymi słowami. Boniek to była wielka gwiazda mistrzostw w Hiszpanii. W mojej drużynie znalazło się trzech piłkarzy z 1974 - Żmuda, Lato i Szarmach. Na pewno rola Żmudy i Laty była przeogromna. Grzesiu nie był już snajperem, ale świetnie pracował w drugiej linii - od pola karnego do pola karnego. W dodatku strzelił gola z Peru, asystował przy kilku innych bramkach". Lato tłumaczy w swoim stylu: "Byłem na dopingu". Jak to na dopingu? "Cztery razy na dopingu" - śmieje się w swoim niepowtarzalnym stylu. Tłumaczy: "Miałem jakieś takie szczęście, że trzy, czy cztery razy losowano mnie do kontroli dopingowej. Co mecz, patrzę po zakończeniu, że numer 16. Jakby nie mogli uwierzyć, że tak można zapierniczać w tym wieku".

W pomocy - obok Laty - występowali Buncol, Kupcewicz i Matysik. Piechniczek: "Czy Buncol, Kupcewicz i Matysik byli słabsi niż Kasperczak czy Maszczyk?".

Wejście Janusza Kupcewicza do składu na trzeci mecz grupowy było decydujące. Z Włochami 0:0, z Kamerunem 0:0 i pogrzebowa atmosfera. Piechniczek przesunął Bońka do ataku, a dyrygowanie w drugiej linii powierzył Kupcewiczowi. I Kupcewicz dograł bramkę Smolarkowi na 1:0 z Peru. Skończyło się 5:1. Na 2:0 podwyższył Lato, któremu piłkę w tempo zgrał głową Boniek. 3:0 - to akcja Kupcewicz-Buncol-Boniek, po której ten ostatni podbiegł do trybuny prasowej pokazując słynny gest. "Stołek dla pana Bońka" - można było przeczytać w polskiej prasie po meczu z Kamerunem.

Nawet słynny komentator Jan Ciszewski namawiał Piechniczka do odstawienia Bońka przed Peru. Piechniczek mówi: "Gdy powiedział mi to, popijając szklaneczkę whisky, odparłem: - Jasiu, ty jesteś życiowo mądry człowiek, ale powiedz mi, kto wypije to piwo, jak odstawię Bońka. Ja wypiję - nikt inny. Jak nawet odstawię Bońka z Peru, to stracę Bońka do końca mistrzostw. Obrazi się na mnie i przestanie być moim zawodnikiem - na zawsze. A jak postawię na Bońka z Peru, tyle, że nie w pomocy, a w ataku, to będzie gryzł trawę".
Boniek nie tylko gryzł trawę, ale i czarował umiejętnościami.

W 68 minucie meczu z Peru padł gol Mundialu 82. Nie strzelili go mistrzowie świata Włosi, nie strzelili go bajeczni technicznie Brazylijczycy, a właśnie Polacy. To była niesamowita wymiana piłki między Bońkiem a Buncolem. Boniek podciągnął pod pole karne, zagrał do Buncola, a ten natychmiast odegrał Bońkowi, który znalazł się w szesnastce. "Zibi" odegrał piętą, a Buncol uderzył z 10 metrów pod poprzeczkę! 4:0! Gol na 5:0 to asysta Laty i trafienie Ciołka, który wszedł kilka minut wcześniej za Smolarka...

Po awansie do najlepszej dwunastki, Polska trafiła do grupy z Belgią i ZSRR. Najlepsza drużyna awansowała do półfinału. Na Camp Nou z "Czerwonymi Diabłami" było 3:0, po trzech golach Bońka. Cóż to były za trafienia, cóż za akcje. Piechniczek puentuje: "Ręce same składały się do oklasków". Najpierw Boniek - po rajdzie Laty - kropnął pod poprzeczkę. Następnie po crossie Kupcewicza Buncol zagrał głową do Bońka, a ten głową przelobował golkipera Belgii. Później Lato podciągnął na połowie rywala i zagrał sprytnie do Bońka, który znalazł się sam z Teo Custersem. Bramkarz Belgii próbował chwycić "Zibiego" za nogi, ale Polak był jak błyskawica! Sowieci pokonali Belgię tylko 1:0, stąd z nami musieli wygrać. Nam remis starczał do awansu. Na trybunach pełno było transparentów "Solidarności". Niestety w tym spotkaniu Boniek dostał drugą żółtą kartkę w turnieju - pierwszą za stanie w murze, który był zbyt blisko piłki z Włochami. W Barcelonie za faul na środku boiska.

Piechniczek musiał zestawić skład na półfinał bez Bońka, jednego z trzech najlepszych piłkarzy Mundialu. Tymczasem Włosi rośli w siłę. Po trzech remisach w grupie wygrali z Argentyną i Brazylią. Z canarinhos trzy gole strzelił Paolo Rossi. I to właśnie Rossi dwa razy trafił z Biało-Czerwonymi na Camp Nou...

10 lipca 1982 roku - 35 lat temu - o godzinie 20.00 zaczęło się spotkanie o trzecie miejsca na Mundialu. Estadio Jose Rico Perez w Alicante na zawsze przejdzie do historii polskiej piłki. Francuzi mocno zmienili skład w porównaniu z półfinałem z RFN, przegranym po niesamowitym boju. Mieli jednak ciekawe pokolenie, zmiennicy chcieli się pokazać. Tymczasem z naszej strony świetnie zagrali Boniek i Kupcewicz. Boniek kapitalnie asystował przy golu Szarmacha na 1:1. Później Kupcewicz dośrodkował z rzutu różnego i Majewski strzelił na 2:1. Po przerwie Boniek został sfaulowany na skrzydle, a Kupcewicz fantastycznie wykonał rzut wolny z ostrego kąta i było 3:1. Jeszcze Couriol pokonał Młynarczyka, ale to Polacy zostali trzecią drużyną świata. Lato: "To był piękny czas, każdemu życzę, aby doświadczył takiej drużyny - nie było specjalnych podziałów, jak trzeba było ruszyć, to... ruszaliśmy wszyscy". Po remisie z Kamerunem drużyna poszła się zintegrować. "Tylko Romek Wójcicki bał się wyjść głównym wyjściem i spadł z rynny" - wspomina Boniek. I dodaje: "Minister Renke był nam niestraszny". Podobnie jak Peru. "Zibi" puentuje: "W ważnych meczach potrafiłem tak szarpnąć, że doprawdy każdego rywala potrafiłem złamać".

Po ostatnim gwizdku w Alicante Joao Havalange - prezydent FIFA - przekazał tacę w medalami kapitanowi Biało-Czerwonych, Władysławowi Żmudzie. A ten przeszedł wzdłuż ustawionych w rzędzie kolegów i każdy sięgnął po medal. Miałem ten medal w ręku kilka razy - u Waldka Matysika i Stefana Majewskiego ostatnio, zbierając materiały do jednej z książek. Jest zaskakująco mały, a tak wiele znaczy w życiu każdego z Polaków, którzy uczestniczyli w hiszpańskiej przygodzie. Tak wiele znaczył w tych ciężkich chwilach Polski. Tak wiele dostarczył radości. I warto o tym pamiętać!

POLSKA MUNDIAL 82':

Trener Antoni Piechniczek (40 lat)

Bramka:
Józef Młynarczyk (Widzew, 28 lat)

Obrona:
Marek Dziuba (ŁKS, 26)
Paweł Janas (Legia, 29)
Władysław Żmuda (Widzew, 28)
Stefan Majewski (Legia, 26)

Pomoc:
Grzegorz Lato (Lokeren, 32)
Waldemar Matysik (Górnik, 20)
Janusz Kupcewicz (Arka, 26)
Andrzej Buncol (Legia, 22)

Atak:
Zbigniew Boniek (Widzew, 26)
Włodzimierz Smolarek (Widzew, 24)

Zagrali: Jan Jałocha (Wisła, 24), Włodzimierz Ciołek (Stal Mielec, 26), Andrzej Pałasz (Górnik, 21), Andrzej Szarmach (Auxerre, 31), Marek Kusto (Legia, 28), Andrzej Iwan (Wisła, 22), Roman WÓJCIKI (Śląska, 24).
W kadrze byli: Tadeusz Dolny (Górnik, 24), Piotr Skrobowski (Wisła, 20), Jacek Kazimierski (Legia, 22), Piotr Mowlik (Lech, 31).

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie