Mrózek Gliszczynska: Mistrzostwo świata klasy 470 zdobyłyśmy na świeżości

Inne
Mrózek Gliszczynska: Mistrzostwo świata klasy 470 zdobyłyśmy na świeżości
fot. PAP

Agnieszka Skrzypulec (SEJK Pogoń Szczecin) oraz Irmina Mrózek Gliszczynska nie ukrywają, że mistrzostwo świata w klasie 470 zdobyły w Salonikach na świeżości. „Po mojej operacji był to nasz dopiero trzeci wspólny start” - przyznała żeglarka ChKŻ Chojnice po powrocie do kraju.

28 września ubiegłego roku Mrózek Gliszczynska przeszła w Starogardzie Gdańskim operację rekonstrukcji więzadeł krzyżowych i kiedy przechodziła rehabilitację jej sterniczka razem z Jolantą Ogar wywalczyły w Monako brązowy medal mistrzostw Europy w klasie 470. Pod koniec maja Mrózek Gliszczynska i Skrzypulec wróciły jednak do wspólnego pływania, a pierwszy start po dłuższej przerwie zaliczyły w Krynicy Morskiej w regatach o Puchar Polskiego Związku Żeglarskiego.

 

„Mój powrót do rywalizacji na wodzie nastąpił szybciej niż można się było spodziewać. Nie była to bowiem zwykła rekonstrukcja, tylko przeszłam drugi zabieg tej samej nogi, a w przypadku rewizji rehabilitacja trwa znacznie dłużej niż po pierwszej operacji. U piłkarzy ręcznych taka przerwa może wynieść dziewięć miesięcy, a w sportach walki nawet rok. Ja dostałam zgodę po 7,5 miesiąca” - powiedziała.

 

Przed wyjazdem do Salonik biało-czerwone zaliczyły tylko dwa starty. Poza Krynicą Morską wzięły także udział w regatach Kieler Woche, w których zajęły drugie miejsce.

 

„To nie były jednak miarodajne zawody, bo odbyły się przy silnym wietrze, natomiast w Salonikach zbyt mocno nie wiało. Sporo nam natomiast dały wspólne treningi w Pucku z Maciejem Sapiejką i Adamem Kreftem, gdzie natrafiliśmy na podobną falę jaka była w Grecji. Szybciej, bo już 2 lipca, byłyśmy w Salonikach. Miałyśmy okazję sparować ze Słowenkami Tiną Mrak i Veroniką Macarol, które zdobyły brązowy medal” - wspomniała.

 

Po tak długiej przerwie dyspozycja polskiego duetu była sporą niewiadomą. Tymczasem w Grecji biało-czerwone były świetnie usposobione. Nie wygrały co prawda żadnego z 12 wyścigów, ale przez całe regaty prezentowały równą, wysoką formę i to właśnie zadecydowało o zdobyciu pierwszego w historii polskiego żeglarstwa mistrzostwa świata w klasie 470. W Salonikach rywalizowało 60 kobiecych załóg z 24 państw.

 

„Najwyżej w tej imprezie byłyśmy sklasyfikowane w lutym 2016 roku, kiedy w Buenos Aires zajęłyśmy piątą lokatę. W Salonikach pływałyśmy bardzo równo, regularnie plasowałyśmy się na drugich – trzecich miejscach, ale nie nakręcałyśmy się. Każdy dzień zawodów zaczynałyśmy z założeniem, że mamy robić swoje, a nie liczyć punkty swoje i rywalek. Dopiero w piątek, kiedy okazało się, że mamy zapewnione miejsce na podium, rozpłakałyśmy się” - powiedziała Mrózek Gliszczynska.

 

Prawdziwa euforia miała jednak miejsce w sobotę po podwójnie punktowanym wyścigu medalowym, w którym podopieczne trenera Zdzisława Staniula zajęły siódmą lokatę. Zagrozić im mogła utytułowana Brytyjka, złota medalistka olimpijska z Rio oraz srebrna z Londynu Hannah Mills (w Grecji pływała z nową załogantką Eilidh McIntyre).

 

„Tytuł mistrzyń świata, bez względu na lokatę rywalek, dawało nam ósme miejsce. Założenie przed wyścigiem medalowym było takie, aby nie popełnić falstartu i nie wdawać się w jakieś głupie gierki z innymi załogami. Zajęłyśmy siódmą pozycję i nasze szczęście nie miało granic. Po minięciu linii mety dałyśmy upust swoim emocjom krzycząc wniebogłosy. Za chwilę jednak rozkleiłyśmy się i łzy leciały nam ciurkiem. Ale chyba nikt tego nie zauważył, bo w geście triumfu wskoczyłyśmy do wody” - wyjawiła.

 

Niewiele brakowało, aby Polki nie miały okazji wspólnie fetować tego triumfu. 25-letnia żeglarka poważnie zastanawiała się bowiem nad zakończeniem kariery.

 

„Wcześniej pływałam ze sterniczką Antoniną Marciniak z Bazy Mrągowo, ale nie miałyśmy zbyt dobrych wyników. Chciałam już poświęcić się głównie studiom na AWFiS Gdańsk, które trochę zaniedbałem, a żeglarstwo traktować jako hobby. We wrześniu 2014 roku wystartowałam po raz ostatni w mistrzostwach Polski z Antoniną, natomiast Agnieszka pływała razem Natalią Wójcik, ale później się z nią rozstała. Jej brakowało załogantki, mi sterniczki, padła zatem propozycja, żebyśmy spróbowały razem. I po niespełna trzech latach tworzenia załogi, a biorąc pod uwagę moją rehabilitację, dwóch latach wspólnego pływania, zostałyśmy mistrzyniami świata” - dodała.

 

Pochodząca z Chojnic zawodniczka rozpoczęła przygodę ze sportem od pływania w... basenie. Chciała również spróbować swoich sił w boksie, jednak stanowcze weto postawił tata. Ale sympatia do pięściarstwa pozostała.

 

„Ta dyscyplina jest najlepsza w wydaniu na żywo i byłam nawet w Chojnicach na pojedynku polityków. Pociągała mnie także hippika, ale w wieku 13 lat złamałam kość udową. I chyba wtedy miłość do żeglarstwa zwyciężyła, bo pamiętam, że kiedy leżałam z opuchniętym i wykrzywionym udem prosiłam lekarza, aby założył mi lekki, wodoodporny gips, w którym za miesiąc mogłabym wystartować w mistrzostwach Polski na Optimiście. Skończyło się na tym, że nogę zespolono mi śrubami i na dłuższy czas musiałam zapomnieć o żeglowaniu” - powiedziała Irmina Mrózek Gliszczynska, podkreślając prawidłowość pisowni jej nazwiska.

 

"Z różnymi wersjami już się spotkałam. I Mrózek, i Gliszczyńska, z łącznikiem i bez... Przy okazji potwierdzam, że prawidłowo moje nazwisko powinno być pisane bez żadnych kreseczek, po prostu Mrózek Gliszczynska" - wyjaśniła.

o.s, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie