Włodarczyk: Polki nie będą mistrzyniami świata

Piłka ręczna
Włodarczyk: Polki nie będą mistrzyniami świata
fot. PAP

Kiedy długo przed meczem w Bietigheim Polscy kibice wieszali na trybunach dwie biało-czerwone flagi, jedną z napisem „Konin”, drugą z napisem „Sopot”, wiadomo było od razu, że na boisku potrzeba będzie, odwołując się do naciąganej nieco symboliki obu miast, więcej kopania węgla niż leżenia plackiem na plaży. Metafora, być może, literacko lekko koślawa, ale problem opisuje trafnie.

Upraszczając kwestię, należy przypomnieć pierwotną zasadę rządzącą sportem: tu  w praktyce chodzi (ups) o bieganie. Tego biegania, sześciu dzielnym Polkom (bramkarki, co zrozumiałe, nie liczymy) starczyło na kwadrans, maksimum dwadzieścia minut. I to jest istota problemu pod nazwą: „Reprezentacja Polski w piłce ręcznej kobiet na mistrzostwach świata w Niemczech pod koniec 2017 roku”. Mecz trwa zasadniczo godzinę, my gramy kwadrans. Nieczęsto, niestety, zdarza się by po kwadransie właśnie mecz został rozstrzygnięty. W każdym razie ten decydujący z Węgierkami, nie został.

 

Bo cóż może zrobić najzdolniejszy nawet trener gdy stoi obok tak zwanej „krótkiej ławki”? Nic nie może zrobić. Może jedynie obserwować jak już na początku szesnastej minuty biegającej coraz wolniej „arcydzielnej szóstce” ciało zaczyna powoli odmawiać posłuszeństwa, pot zalewa oczy, nogi miękną, ręka drży przy rzucie, piłka robi się raz za ciężka, innym razem za duża. Albo jedno i drugie. W obronie stawia się zwykle jeden krok za mało i nie w porę. Decyzje, z gruntu najprostsze na świecie z punktu widzenia wypoczętego profesjonalisty, stają się dylematami z cyklu „jak żyć”?

 

Bo wiadomo co się dzieje ze zmęczonym człowiekiem. Jakie myśli najczęściej kłębią się w jego/jej głowie: myśli chaotyczne to jedno, ale drugie, ważniejsze – atawistyczna, podświadoma potrzeba natychmiastowego odpoczynku. W tym wypadku, inaczej niż zwykle w prostym życiu, to dusza chce się bawić a ciało pragnie wytchnienia.

 

Zastanawiał się trener co z tym fantem zrobić. Jak zapobiec, bądź choćby o minutkę opóźnić zbliżający się kataklizm. Trafnie wziął czas. Tłumaczył: „…Znów jadą na zewnątrz. Musimy się na to przygotować. Bardziej gęsto w momencie gdy one mają piłkę. W ataku piąstka i zabieg skrzydła dają nam coś i pod lisa następnym razem ustawimy piąstkę z lewej i plus.” Kod wyłącznie dla znawców. Tylko tyle i aż tyle. Trener zdolny i błyskotliwy, ale Polki, niestety nic nie poradzisz, fizycznie wykończone. Jeśli słuchały, to niewystarczająco uważnie, a jeśli nawet uznamy, że wyłapały każde słowo, to wiadomo teoria jedno…

 

Myśl moja nie jest odkrywcza. Świadomie pewne kwestie upraszczam i momentami przejaskrawiam. Ale wiem o czym piszę. Zresztą, dla własnego komfortu i bezpieczeństwa tezy, podeprę się głosem autorytetu. Otóż nie dalej jak wczoraj Andrzej Strejlau pisał na twitterze: „Rotacja składem wskazała Guardioli drogę po zaskakującej porażce, co do dalszych wzmocnień drużyny.”

 

Czyli, w skrócie – „krótka ławka”. W City, którego właściciele szastają setkami milionów funtów? Okazuje się, że nikt na tym łez padole nigdy nie osiągnie pełni szczęścia.

Tomasz Włodarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie