"W Nowosybirsku na zewnątrz 20 stopni mrozu, a w hali zimny prysznic"
Skra bez Wlazłego przegrywa w Nowosybirsku, a Zaksa po dramatycznym meczu wygrywa u siebie w pięciu setach z Trentino.
Tak wygląda siatkarski krajobraz po zakończonych w niedzielę Klubowych Mistrzostwach Świata. Obie najlepsze polskie drużyny nie odniosły w tej imprezie sukcesu, ale siatkarskie życie nie znosi próżni i toczy się dalej. Trwa przecież rywalizacja w Lidze Mistrzów z ich udziałem. ZAKSA miała szczęścia, że nie musiała lecieć na Syberię tak jak Skra i przyjmowała Trentino w Kędzierzynie Koźlu.
Początek nie zapowiadał szczęśliwego końca. Słabo grał Sam Deroo, jego koledzy z ZAKSY też radzili sobie przeciętnie, więc szybko zrobiło się 2:0 dla gości, którzy praktycznie na każdej pozycji mają klasowych graczy.
Ale siatkówka ma to do siebie, że trzeba wygrać trzy sety, by cieszyć się zwycięstwa. I tym razem tej jednej wygranej partii zabrakło Włochom do sukcesu. Ich rodak, Andrea Gardini, trener ZAKSY, w porę zdjął jednak z boiska belgijskiego przyjmującego Deroo, który na ogół ma znaczący wpływ na grę drużyny i wpuścił na jego miejsce Rafała Szymurę. Gardini miał nosa, 22-letni Szymura wniósł niezbędną energię, która udzieliła się pozostałym i mecz nagle zmienił oblicze.
Po pięciu setach z wygranej cieszyli się gospodarze. Widać potrafią grać z Włochami. Nie tak dawno, w fazie grupowej KMŚ prowadzili w Opolu z Cucine Lube Civitanova 2:1 i niewiele zabrakło im do sensacyjnego zwycięstwa. Teraz pokonali Trentino, które kiedyś czterokrotnie wygrywało Klubowe Mistrzostwa Świata.
Nie wiedzie się natomiast Skrze. Siatkarze z Bełchatowa zagrali wprawdzie w finałowej fazie KMŚ w Krakowie, ale oba mecze przegrali, w tym bardzo dotkliwie ten ostatni, o brązowy medal z Sada Cruzeiro.
W Nowosybirsku nie było lepiej. Na zewnątrz 20 stopni mrozu, a w hali zimny prysznic. Lokomotiv to solidny zespół, trzeci w mistrzostwach Rosji, mający w składzie między innymi znakomitego niemieckiego atakującego Georga Grozera, ale styl w jakim Skra przegrała to spotkanie chwały jej nie przynosi. I prawdę mówiąc nie usprawiedliwia jej brak kontuzjowanego Mariusza Włazłego.
Aktualni wiceliderzy PlusLigi znów przegrali sami z sobą. Zabrakło wiary w sukces, walki do końca o każdy punkt. Zbyt szybko się poddali. To już druga porażka (w drugim meczu) siatkarzy z Bełchatowa w grupowej fazie Ligi Mistrzów i o awans do dalszych gier będzie naprawdę ciężko. A kolejne spotkanie w styczniu w Moskwie z Dinamem, któremu też brakuje zwycięstw.
Komentarze