Błaszczykowski: Troszeczkę drzazg w nogach miałem

Piłka nożna
Błaszczykowski: Troszeczkę drzazg w nogach miałem
fot. Cyfrasport

To jest dla mnie bardzo ważne, bo ja się tutaj wychowałem, dlatego to jest coś co jest dla mnie bardzo istotną sprawą – nie zapominać o tym skąd się człowiek wywodzi i gdzie miał możliwość stawiać pierwsze kroki - mówi Jakub Błaszczykowski, który w minioną środę już po raz 11. zorganizował turniej dla dzieci w swoich rodzinnych Truskolasach, a już myśli o kolejnych.

Nie od dziś wiadomo, że 97-krotny reprezentant Polski słynie z działalności dobroczynnej. Jest założycielem charytatywnej fundacji „Ludzki Gest”, która pomaga dzieciom i młodym ludziom. W zeszłym roku piłkarz VfL Wolfsburg został nawet odznaczony Orderem Uśmiechu i dołączył do takich osobistości jak m.in. Jan Paweł II oraz Matka Teresa z Kalkuty. Zwłaszcza w okresie świątecznym Kuba pamięta o tych najmłodszych i mimo wielu obowiązków stara się troszczyć o drugiego człowieka.

 

Przejmująca jest historia, która miała miejsce w środę 20 grudnia w trakcie 11. edycji „Kuba Cup” w rodzinnych stronach Błaszczykowskiego – Truskolasach. Do niewielkiej podczęstochowskiej miejscowości zawitały ekipy dzieciaków reprezentujących m.in. Wisłę Kraków, Górnik Zabrze oraz GKS Katowice. Ci ostatni okazali się najlepsi, pokonując w finale Białe Orły Warszawa po rzutach karnych. Po rozdaniu nagród przyszedł czas na zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia z głównym bohaterem turnieju. Okazało się, że pewien rodzic wraz ze swoim synem przyjechał specjalnie z... Gdańska, aby móc spotkać reprezentanta Polski.

 

Krystian Natoński: Za nami kolejna edycja i znowu możemy oglądać liczne grono dzieciaków, którzy cierpliwie czekali aż Kuba Błaszczykowski zjawi się w hali. Jak widać, Order Uśmiechu zobowiązuje.

 

Jakub Błaszczykowski: Oczywiście, że Order Uśmiechu zobowiązuje, ale przede wszystkim zobowiązuje taka zwykła ludzka uczciwość. Te dzieciaki przyjechały tutaj z całej Polski, poświęciły swój czas i były tutaj do późnych godzin wieczornych. Ja robiłem wszystko co w mojej mocy, aby jak najszybciej tutaj dojechać, bo jeszcze o godz. 13:00 byłem w klubie. Najważniejsze jest jednak to, że się udało. Mam nadzieję, że dzieciaki chociaż w części są usatysfakcjonowane tym, że przyjechałem, że byłem, bo praktycznie nie miałem okazji zobaczyć ich w trakcie żadnego meczu. Mam obowiązki, które muszę wypełnić i są one też dla mnie bardzo ważne, ale cieszę się, że miałem okazję spotkać się z tymi dzieciakami, przybić piątkę i zobaczyć tych kilka uśmiechów na twarzy.

 

Wielu zastanawiało się jaka była średnia prędkość na liczniku w twoim aucie.

 

Nie, nie, spokojnie. Nie przesadzaliśmy. Wszystko było naprawdę w granicach rozsądku. Najważniejsze, że udało się dotrzeć. Z mojej strony przepraszam dzieciaków, że nie mogłem być wcześniej, ale tak jak już wspomniałem nie byłem w stanie ze względu na inne zobowiązania.

 

Wśród uczestników było wiele renomowanych klubów, więc to może cieszyć, że zainteresowanie „Kuba Cup” wciąż jest spore.

 

To naprawdę fajne. Przede wszystkim jest też fajne to, że już kilka lat to organizujemy i cały czas mam wrażenie, że ma to wciąż wysoki, równy poziom. Na tym co mi najbardziej zależy to jest to, żeby dzieciaki były zadowolone, żeby wróciły przed świętami do domu z uśmiechem na twarzy, może trochę zmęczone. Wiadomo, że rodzice mają też przed tym okresem trochę swoich obowiązków, to może dzieciaki wcześniej spać pójdą (śmiech).

 

Hala w Truskolasach nie należy do najnowocześniejszych, a w obecnych realiach często kluby preferują grę na naturalnej nawierzchni pod tzw. balonem. Czy istnieje w ogóle jakiś problem, aby zaprosić drużyny do gry?

 

Nie mamy z tym problemów, naprawdę. Powiem więcej, mamy większy problem z liczbą chętnych na turniej niż przewiduje to liczba miejsc. Ta hala nie jest duża i mamy też ograniczoną liczbę spotkań, bo wszyscy muszą dojechać i potem zdrowo wrócić do domu i to też jest dla nas bardzo ważne. Dlatego też nie możemy zrobić turnieju, który ma np. dwadzieścia drużyn, bo po prostu nie zmieścilibyśmy się w czasie.

 

Równie dobrze „Kuba Cup” mógłby odbywać się w lepszych warunkach, ale esencją rozgrywania tego turnieju jest właśnie hala w rodzinnych Truskolasach.

 

Jak najbardziej. To jest dla mnie bardzo ważne, bo ja się tutaj wychowałem, tutaj stawiałem pierwsze kroki i troszeczkę drzazg w nogach miałem, dlatego to jest coś co jest dla mnie bardzo istotną sprawą – nie zapominać o tym skąd się człowiek wywodzi i gdzie miał możliwość stawiać pierwsze kroki i tak też staram się robić.

 

Ten turniej to nie wszystko, bo jeszcze pod koniec tego roku odbędzie się kolejna impreza organizowana przez twoją fundację „Ludzki Gest”, tym razem w hali przy ul. Żużlowej w Częstochowie. Wielu zastanawiało się czy będzie kolejna edycja.

 

Ale jest i to jest najważniejsze. 29 grudnia mamy kolejną edycję z czego się bardzo cieszę, bo naprawdę zainteresowanie jest bardzo duże, zapraszamy wszystkich bardzo serdecznie i myślę, że będzie bardzo fajna zabawa jak rok temu. Liczymy na kolejny fajny dzień.

 

2017 rok był dobrym rokiem dla Kuby Błaszczykowskiego?

 

Każdy dla mnie rok oceniam pozytywnie. Oczywiście zawsze są rzeczy, które można poprawić i nawet trzeba to robić. Takie mam podejście, wyciągam wnioski, patrzę do przodu z optymizmem i pracuję, bo to jest coś co człowiek musi robić, żeby się rozwijać.

 

Myślisz już o przyszłorocznym mundialu?

 

Nie, zdecydowanie jeszcze nie. Jest na to po prostu za wcześnie. Nie ma sensu w tym momencie o tym myśleć. Przyjdzie na to pora, bo zostało jeszcze dużo czasu, a teraz czas na święta i odpoczynek.

Krystian Natoński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie