Przygoński: To był etap na przetrwanie

Moto
Przygoński: To był etap na przetrwanie
fot. PAP

Czwarty etap Rajdu Dakar był niezwykle wymagający. Wycofał się m.in. broniący tytułu brytyjski motocyklista Sam Sunderland. Polacy również mieli problemy, ale w komplecie dotarli do mety. "To był etap na przetrwanie" - przyznał kierowca Orlen Teamu Jakub Przygoński.

Start do liczącego 330 km odcinka specjalnego odbywał się na szerokiej plaży nad Pacyfikiem. Uczestnicy, w grupach po piętnaście motocykli lub cztery samochody, rozpoczęli długi sprint wzdłuż wybrzeża, aby następnie zmierzyć się z najdłuższą w tym rajdzie sekcją po piasku. Pokonywania dużych i małych wydm nie ułatwiał sposób rozmieszczenia punktów kontrolnych, które sprawiały trudności nawet najlepszym pilotom.

 

Sunderland musiał się wycofać z powodu urazu kręgosłupa. Z miejsca wypadku został przetransportowany śmigłowcem do Limy. Teraz liderem jest Francuz Adrien Van Beveren (Yamaha), a 32. miejsce zajmuje Maciej Giemza (KTM).

 

- Nie spodziewałem się, że będzie to aż tak trudny etap. Wielu zawodników miało problemy z odnalezieniem punktów kontrolnych. Uznałem, że trzeba trochę zwolnić i przypilnować nawigacji, aby się nie pogubić i nie nadrabiać niepotrzebnych kilometrów. Dostosowałem tempo do warunków, nie zaliczyłem żadnego upadku, co przyniosło satysfakcjonujący wynik – powiedział Giemza.

 

W rywalizacji kierowców samochodów nadal prowadzi Francuz Stephane Peterhansel (Peugeot 3008 DKR). Przygoński awansował na 10. miejsce, a do lidera traci 1:35.30.

 

- To był prawdziwy etap na przetrwanie, co widać po problemach moich i innych zawodników. Wszyscy popełniali błędy. Do połowy odcinka mieliśmy dobre tempo, potem niestety zakopaliśmy się i straciliśmy około 10 minut. Następnie trzy razy złapaliśmy kapcie i musieliśmy zmieniać koła. Dobrze, że tylko trzy, bo więcej zapasowych już nie mieliśmy – podkreślił Przygoński.

 

Problemy nie omijały też quadowców. Rafał Sonik musiał pokonać 270 km z przebitą oponą, a Kamil Wiśniewski utknął na pustyni z powodu braku paliwa. Mimo to w "generalce" nie ponieśli dużych strat, każdy przesunął się tylko o jedną pozycję. Sonik jest siódmy ze stratą nieco ponad godziny do prowadzącego Chilijczyka Ignacio Casale, a Wiśniewski 24.

 

- Już na początku ścigania, przeciąłem oponę na kamieniu. Niestety dziura pojawiła się z boku i nie było szans żeby ją naprawić na odcinku. W środku mam wypełnienie ze specjalnej gąbki, dzięki któremu nie byłem na straconej pozycji i mogłem kontynuować jazdę. Niestety musiałem zachować ostrożność. Koło bez powietrza jest bardziej narażone na przecięcie o felgę, a nie chciałem zrobić z gumy frędzla, bo wtedy znalazłbym się w poważnych opałach – przyznał Sonik.

 

W środę zostanie rozegrany piąty, najdłuższy etap rajdu. Jego trasa z San Juan de Marcona do Arequipa dla samochodów ma 934 km długości, w tym 268 km odcinka specjalnego. Motocykliści i zawodnicy jadący quadami mają do przejechania 770 km z OS-em o długości 264 km.

mt, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie