Australian Open: "To nie będzie powrót Radwańskiej do czołówki"

Tenis
Australian Open: "To nie będzie powrót Radwańskiej do czołówki"
fot. PAP/EPA

Katarzyna Strączy nie spodziewa się, by Agnieszka Radwańska, u której widzi braki w przygotowaniu fizycznym, zaszła daleko w wielkoszlemowym Australian Open. "To nie będzie raczej początek jej powrotu do czołówki" - powiedziała była tenisistka, a obecnie ekspertka.

Radwańska w poprzednim sezonie zmagała się ze spadkiem formy i częstymi problemami zdrowotnymi. W efekcie jesienią wypadła poza czołową "20" rankingu WTA. W styczniu wystąpiła w Auckland i Sydney - w obu imprezach odpadła w ćwierćfinale, wygrywając po dwa spotkania. Walcząc o awans do "czwórki" w tym drugim z tych turniejów krakowianka uległa gładko 100. na światowej liście Włoszce Camili Giorgi.

"Może postawa Agnieszki była spowodowana kłopotami zdrowotnymi i niezbyt dobrym przygotowaniem fizycznym przede wszystkim. Wydaje mi się, że rozpoczynający się w poniedziałek Australian Open raczej nie będzie początkiem jej powrotu do czołówki" - zaznaczyła Strączy.

Na otwarcie w Sydney podopieczna Tomasza Wiktorowskiego wyeliminowała broniącą tytułu Brytyjkę Johannę Kontę i jej kibice ucieszyli się, że wraca do formy. W meczu z Giorgi nie potrafiła się jednak przeciwstawić agresywnie grającej rywalce.

"Camila za bardzo nie leży Agnieszce. Włoszka wygrała z nią już też wcześniej w Katowicach. Giorgi jest taka, że wychodzi na kort bez kompleksów. Wydaje mi się, że te lepsze zawodniczki, jak np. Konta szczyt formy będą miały w Melbourne. Poza tym to początek sezonu, więc wszystkie te tenisistki do końca nie wiedzą, w jakiej są dyspozycji. Ale taka średnia zawodniczka, dobrze przygotowana fizycznie, która gra szybko trzy, cztery piłki, jest w stanie z Agnieszką wygrać. Gdyby krakowianka wygrała turniej w Sydney albo choć doszła do półfinału i przegrała w nim z Angelique Kerber, to inaczej by to wyglądało" - zastrzegła była tenisistka.

Jej zdaniem największą bolączką Polki są obecnie braki w przygotowaniu fizycznym i to, że rywalki spoza ścisłej czołówki już nie podchodzą do spotkań z nią z takim respektem jak kiedyś.

"Tak jak już kiedyś wspominałam, zawodniczki z +30+ już jej się nie boją. To nie jest już to, co kiedyś, kiedy wychodziły i bały się, że muszą przebijać. Teraz grają z całej siły trzy, cztery czy pięć piłek, atakują cały czas Agnieszkę. Przede wszystkim zobaczyły, że trzeba atakować intensywnie drugie podanie. Skuteczność Polki jest bardzo słaba. Moim zdaniem, trochę czasu jeszcze trzeba poczekać na jej powrót. Jeżeli oczywiście zdąży się fizycznie przygotować, bo widać duże braki pod tym względem..." - oceniła ekspertka.

W meczu otwarcia w Melbourne Radwańska zmierzy się we wtorek z 61. od poniedziałku rakietą świata Kristyną Pliskovą. Nazwisko Czeszki jest dobrze znane miłośnikom tenisa, ale głównie za sprawą siostry bliźniaczki tej zawodniczki - Karoliny.

"Wszystko zależy od tego jak będzie serwować, bo wiadomo, że ona ma potężny serwis. To nie jest zawodniczka tego samego pokroju co Karolina. Będzie ciekawie. Na pewno jeśli Agnieszka odeprze trzy, cztery uderzenia Kristyny, to powinna wygrać. Pytanie tylko, czy po zawodach w Sydney miała wystarczająco czasu na wypoczęcie, przede wszystkim fizyczne. I czy nie będzie się bała, bo też wiadomo, że ona już nie jest taka pewna siebie jak kiedyś" - analizowała Strączy.

W przypadku zwycięstwa krakowiankę w drugiej rundzie czekałaby konfrontacja z Ukrainką Łesią Curenko lub Rosjanką Natalią Wichlancewą. W trzeciej może trafić na rozstawioną z "trójką" Hiszpankę Garbine Muguruzę.

"Wydaje mi się, że jest szansa, by Agnieszka dwa mecze wygrała, bo to jest turniej, gdzie jest dzień przerwy. Zawsze w takich imprezach potrafiła sobie odpocząć nawet po ciężkich meczach, wychodziła na następne spotkanie i potrafiła coś z siebie jeszcze wycisnąć. Najgorsze dla niej są zawody, gdzie gra się z dnia na dzień. Tam przede wszystkim widać te braki fizyczne i to, że ma mało czasu na odpoczynek. Ale myślę, że druga czy trzecia runda... To zależy też jednak od przeciwniczek" - zastrzegła komentatorka.

Zwróciła uwagę, że Curenko mogłaby okazać się wymagającą rywalką dla krakowianki w jej obecnej dyspozycji.

"Ukrainka też potrafi grać. Wszyscy marzylibyśmy, żeby Agnieszka doszła do trzeciej rundy i Muguruzy, ale jest to wątpliwe. Tym bardziej, gdy będą upały. Nie wiem do końca, czy Polka jest tak zdrowa, jak była kiedyś. Jeśli dobrze zagra, to z Pliskovą powinna wygrać, aczkolwiek też nie wiadomo. W Auckland bardzo słabo się spisywała, w Sydney trochę lepiej i wszyscy robiliśmy sobie smak, że dojdzie do finału... Kobiecy tenis jest mało przewidywalny. Amerykanka Sloane Stephens, która jesienią wygrała US Open, w Sydney w styczniu przegrywa w pierwszej rundzie i też nie wiadomo dlaczego. Widać brakowało jej jeszcze dwóch tygodni do szczytu formy" - podkreśliła.

Więcej wiary Strączy ma w Magdę Linette (74. WTA), która rozpocznie występ w Melbourne od spotkania z Amerykanką Jennifer Brady (65.). 25-letnia poznanianka w dwóch poprzednich startach w głównej drabince Australian Open przegrała mecze otwarcia.

"U niej ważna jest psychika. Ona już trochę wierzy w siebie, choć wszyscy mówią, że jeszcze nie do końca. Zawsze walczy do końca i myślę, że jeśli uwierzy w siebie i w to, że może wygrać, to dwie rundy na pewno może tu przejść. Magda tak ciężko i tyle lat pracowała, jest zawsze dobrze przygotowana fizycznie. Nigdy nie brakuje jej siły w trzecim secie. Rywalka musi z nią naprawdę wygrać, bo Linette nic za darmo nie odda" - zaznaczyła była zawodniczka.

Grono polskich singlistek uzupełnia Magdalena Fręch, która dostała się do turnieju z kwalifikacji. 163. na światowej liście 20-letnia tenisistka z Łodzi, która debiutuje w Wielkim Szlemie, zmierzy się w pierwszej rundzie z Hiszpanką Carlą Suarez Navarro, od najbliższego poniedziałku 39. rakietą świata.

RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie