Prezes Widzewa Łódź: To musiało skończyć się spadkiem

Koszykówka
Prezes Widzewa Łódź: To musiało skończyć się spadkiem
fot. Cyfrasport

Koszykarki Widzewa po ośmiu latach opuszczają ekstraklasę. "Żal żegnać się z elitą, ale od lat byliśmy najbiedniejszym klubem w tym gronie i prędzej czy później musiało skończyć się to spadkiem” – powiedział prezes łódzkiego klubu Ryszard Andrzejczak.

Spadek łodzianek stał się faktem po ostatnim meczu przed własną publicznością, w którym uległy w środę JAS-FBG Zagłębiu Sosnowiec 83:84. Ich pożegnalne spotkanie w najwyższej klasie rozgrywkowej miało dramatyczny przebieg, bo wynik jednym rzutem wolnym ustaliła na 10 sekund przed końcową syreną środkowa przyjezdnych Litwinka Egle Siksniute. Gdyby widzewianki wygrały, to przy porażce PGE MKK Siedlce z liderem Artego Bydgoszcz 58:99 pozostałyby w ekstraklasie.

 

Trzy błędy i nieskończone akcje w ostatnich minutach zdecydowały, że spadliśmy. Zawodniczki, mimo wielkiej ambicji nie wytrzymały presji. Ale nie ma co patrzeć teraz na ostatnie akcje, bo meczów w tym sezonie było przecież wiele, a nam do utrzymania się zabrakło jednego małego punktu. Jednego zwycięstwa, albo wyższej wygranej z MKK Siedlce u siebie, bo wtedy bylibyśmy wyżej w tabeli – tłumaczył szef Widzewa.

 

W całych rozgrywkach podopieczne serbskiego trenera Dejana Kovacevica, a wcześniej Dariusza Raczyńskiego, wygrały tylko trzy mecze, a w 21 spotkaniach schodziły z parkietu pokonane. Zdaniem prezesa łódzkiego klubu, na słabą postawę sportową największy wpływ miały kwestie finansowe i ograniczony budżet. - Żal żegnać się z elitą, ale od lat byliśmy najbiedniejszym klubem w tym gronie i prędzej czy później musiało skończyć się to spadkiem. Bez sponsora i konkretnego wsparcia finansowego nie uzyska się dobrych wyników sportowych. Wszystkie zespoły miały lepsze koszykarki z zagranicy, ale też sytuację organizacyjną. Prowadzimy klub w dosłownie kilka osób, które mają też inną pracę zawodową. Jak się okazało, tak dłużej się nie da - wyjaśnił Andrzejczak.

 

Prezes Widzewa najbardziej żałował, że przez tyle lat gry w elicie nie udało się znaleźć poważnego sponsora i - jak zwrócił uwagę - w jego poszukiwaniach i innych działaniach nie mógł liczyć na wymierne wsparcie miasta. - Siedlce, które walczyły z nami o utrzymanie, miały dwukrotnie większy budżet. Wychodzi na to, że aglomeracja siedlecka przerosła łódzką. Z przykrością patrzyłem na mecz Gorzowem Wlkp., w którym 40 punktów zdobyły ekswidzewianki. Nie mogliśmy ich tu zatrzymać, i nie mówię tylko o klubie, ale o całej Łodzi – stwierdził.

 

Andrzejczak nie potrafi jeszcze powiedzieć, co dalej z koszykówką w Widzewie. Jak przyznał, sytuacja jest trudna. - Musi zmienić się coś organizacyjnie. Chyba pora przekazać prowadzenie sekcji młodszym ludziom, bo przez tyle lat może wyczerpałem swoje możliwości i kolejny rok tak katorżniczej pracy to niezachęcająca perspektywa. Może PZKosz. zaproponuje nam dziką kartę, ale nie będzie sensu z niej skorzystać w obecnej sytuacji finansowej, bo za rok będziemy w tym samym miejscu. Nad startem w 1. lidze też musimy się głęboko zastanowić, bo gra w tych rozgrywkach kosztuje ok. 300 tys. zł - przyznał.

 

Widzew był ostatnim koszykarskim klubem z woj. łódzkiego występującym w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wcześniej żeńską ekstraklasę opuściły dziewięciokrotny mistrz Polski ŁKS Łódź oraz Włókniarz Pabianice (występujący m.in. pod nazwą Polfa), który cztery razy wywalczył złote medale. - W tej chwili okazuje się, że mocniejszy od Łodzi w tej dyscyplinie sportu będzie Aleksandrów Łódzki, który ma 1. ligę i jest wyżej od ŁKS oraz Pabianic – podsumował Andrzejczak.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie