Kto zastąpi Stocha? Przyszłość polskich skoków w ciemnych barwach

Zimowe
Kto zastąpi Stocha? Przyszłość polskich skoków w ciemnych barwach
fot. PAP

Sezon 2017/18 był jednym z najlepszych w historii polskich skoków narciarskich. Mimo wielu sukcesów, na tę dyscyplinę sportu spadła fala krytyki. Dlaczego? Czy poza czołowymi zawodnikami, członkami reprezentacji olimpijskiej, mamy w Polsce skoczków, którzy w najbliższej przyszłości będą w stanie nawiązać walkę ze światową czołówką?

Dwa medale igrzysk olimpijskich, dwa medale mistrzostw świata w lotach oraz triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Sukcesy indywidualne i w drużynie. Sezon marzeń polskich skoczków i jednoczesne bicie na alarm ekspertów – co z zapleczem?

 

Kadra weteranów

 

Kamil Stoch – 30 lat, Stefan Hula – 31, Maciej Kot – 27, Dawid Kubacki – 28, Piotr Żyła – 31... Za cztery lata w Pekinie wszyscy członkowie kadry olimpijskiej z Pjongczangu będą już grubo po trzydziestce. Oczywiście, to co na światowych skoczniach wyprawia 45-letni Noriaki Kasai pobudza wyobraźnię. Jednak czy medalowe szanse wiązać będziemy jedynie z nadziejami, że Stoch utrzyma do tego czasu mistrzowską formę?

 

Na ZIO 2018 selekcjoner Stefan Horngacher zabrał kadrę weteranów, być może najstarszą w historii. Zwykle na takie zawody zabierano też jakiegoś nieopierzonego jeszcze skoczka, by otrzaskał się na tej najważniejszej imprezie. Oczywiście, rzadko przynosiło to nadzwyczajny efekt sportowy, jak złoty start 19-letniego Wojciecha Fortuny w 1972 roku w Sapporo.

 

W Turynie w 2006 roku 18-letni Stoch zajął 16. i 26. miejsce w konkursach indywidualnych oraz 5. w drużynowym. Młody skoczek z Zębu, choć jak ognia unikał porównań z Adamem Małyszem, już wówczas uznawany był za następcę "Orła z Wisły". Czy o którymś z młodych skoczków możemy dziś z takim przekonaniem powiedzieć, że za kilka lat zostanie następcą Stocha?

 

Przed Pjongczangiem austriacki trener biało-czerwonych nie ryzykował – nie dał szansy przeżycia olimpijskiej lekcji, choćby w roli rezerwowego, jakiemuś nowicjuszowi. Zabrał ze sobą wyłącznie doświadczonych zawodników i swój medalowy cel osiągnął. Inna sprawa, że żaden z młodszych skoczków nie prezentuje obecnie formy pozwalającej snuć olimpijskie marzenia.

 

Dwaj na mały plus

 

Jak prezentowali się w zakończonym niedawno sezonie skoczkowie spoza olimpijskiej piątki? Bez szału. Właściwie jedynie przy dwóch reprezentantach możemy postawić malutki plusik.

 

Jakub Wolny (rocznik 1995) – indywidualny i drużynowy mistrz świata juniorów (Val di Fiemme 2014). Jego kariera załamała się po fatalnym upadku w Klingenthal w październiku 2014 roku. W pechowej próbie w kwalifikacjach do konkursu Letniej Grand Prix naderwał więzadło krzyżowe przednie. Na skocznię powrócił dopiero ponad rok po kontuzji.

 

W minionym sezonie regularnie punktował w zawodach Pucharu Świata – w trzynastu konkursach zdołał przebić się do serii finałowej. Zwykle zajmował lokaty w końcówce trzeciej dziesiątki, a najlepiej zaprezentował się w trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku, gdzie zajął 15. miejsce.

 

W okresie, gdy jego koledzy z kadry rywalizowali na olimpijskich obiektach, Wolny startował w Pucharze Kontynentalnym. Zaprezentował się tam całkiem dobrze, czterokrotnie znalazł się na podium: trzykrotnie na drugim i raz na trzecim stopniu.

 

Te wyniki to spory postęp w porównaniu z poprzednimi sezonami. Czy Wolny zdoła jednak spełnić nadzieje, jakie z nim wiązano po MŚJ 2014?

 

Tomasz Pilch (2000) – w tym sezonie 17-letni zawodnik zaczął poważne skakanie. W styczniu w Zakopanem wywalczył pierwszy w swej karierze i jedyny w obecnej edycji punkt w zawodach Pucharu Świata. Świetnie prezentował się na początku sezonu w Pucharze Kontynentalnym. Wygrał zawody w Whistler (9 grudnia) i w Rukatunturi (16 grudnia), był drugi w Engelbergu (28 grudnia).

 

Zajął też 4. miejsce w indywidualnym konkursie skoków na mistrzostwach świata juniorów rozgrywanych w Kanderstegu. Do podium zabrakło mu 0,2 pkt, może więc mówić o pechu. Minimalnie dłuższy skok, czy łaskawsze spojrzenie jednego z arbitrów mogło mu przynieść upragniony krążek. W konkursie drużynowym, w którym obok Pilcha wystartowali Bartosz Czyż (1999), Kacper Juroszek (2001) i Paweł Wąsek (1999), Polacy zajęli piąte miejsce. Tym razem jednak do podium zabrakło aż 40 punktów.

 

Jeszcze w lutym Pilch wygrał dwa konkursy FIS Cup (czyli trzeciej ligi skoków narciarskich) w Rastbuchl, jednak końcówka sezonu w jego wykonaniu nie była już tak dobra. Zdolny junior wyraźnie stracił formę, co było widać choćby podczas marcowych zawodów PK w Zakopanem, gdzie plasował się w trzeciej dziesiątce. Ostatecznie zdołał jednak utrzymać siódmą lokatę (najwyższą z Polaków) w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego.

 

W minionym sezonie Pilch zrobił kilka ważnych kroków w swej karierze, wiele jednak musi jeszcze osiągnąć, by przestać być postrzeganym przez większość kibiców głównie jako siostrzeniec Adama Małysza.

 

Tyle pozytywów, pozostali skoczkowie prezentowali się zwykle poniżej oczekiwań. Tylko Wolny i Pilch spoza olimpijskiej piątki punktowali w PŚ. Poza tymi dwoma skoczkami, żaden z Polaków nie był w stanie zająć miejsca w czołowej szóstce w konkursie PK... 

 

Porażka na własnym terenie

 

Zawody rozgrywane w Zakopanem – zarówno styczniowy Puchar Świata, jak i marcowy Puchar Kontynentalny – były pokazem słabości polskiego zaplecza.

 

Podczas PŚ w Zakopanem Polacy byli zmuszeni wystawić jedenastu zamiast dwunastu zawodników, a ostatecznie na Wielkiej Krokwi zaprezentowała się dziesiątka. Gospodarze nie mogli znaleźć skoczków reprezentujących odpowiedni poziom, którzy uzupełniliby skład. Z tych zawodników spoza kadry A, którzy dostali szansę, jedynie Pilch zdołał zakwalifikować się do trzydziestki. Marnym pocieszeniem był fakt, że na pierwszej rundzie swe występy w tym konkursie zakończył również Stoch.

 

Słabość Polaków potwierdziły również dwa marcowe konkursy Pucharu Kontynentalnego. W pierwszym punktowało czterech z dwunastu startujących Polaków, w drugim – zaledwie trzech. To kiepski wynik, a dodać trzeba, że w zawodach nie wystartowało kilku czołowych zawodników w klasyfikacji generalnej PK. Najlepszy z gospodarzy był Wąsek, który dwukrotnie zajął 10. miejsce.

 

Przebłyski dobrego skakania mieli głównie zawodnicy z kadry juniorów (Pilch, Wąsek, Czyż), natomiast skoczkowie z kadry B zwykle spisywali się poniżej oczekiwań. Krzysztof Biegun, Aleksander Zniszczoł, Klemens Murańka i ich koledzy nie zaliczą minionego sezonu do udanych. Do tego doszła afera, którą w styczniu wywołał Jan Ziobro. 26-letni skoczek zakończył karierę w atmosferze skandalu...

 

Władze Polskiego Związku Narciarskiego powinny zareagować na fatalną sytuację zaplecza. Lekcją dla polskich działaczy powinna być choćby sytuacja panująca u Finów. Skoczkowie z tego kraju przed laty dominowali na najważniejszych imprezach i wydawało się, że Finlandia jest niewyczerpaną kopalnią narciarskich talentów. Dziś reprezentantów tego kraju trudno szukać nawet wśród średniaków...

 

Podjęto już pierwsze kroki. Dokonano zmiany na stanowisku trenera kadry B biało-czerwonych. Czecha Radka Żidka zastąpił Maciej Maciusiak, dotychczasowy opiekun kadry juniorów. Czy nowy szkoleniowiec poprawi wyniki zaplecza? Czy zdoła wykorzystać potencjał, jaki bez wątpienia tkwi w polskich skokach narciarskich? Wreszcie, czy uda się w najbliższych latach wykreować zawodnika, który będzie kontynuował sukcesy Małysza i Stocha?

Robert Murawski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie