Pindera: Dźwigał góry

Inne
Pindera: Dźwigał góry
fot. PAP

W takie informacje trudno uwierzyć. Gigant sztangi, Aleksander Kurłowicz, dwukrotny złoty medalista olimpijski, nie żyje. Miał 56 lat. Ostatni raz widziałem go na igrzyskach w Rio de Janeiro, wydawał się być w świetnej formie.

Pierwszy raz zobaczyłem go na pomoście w Warnie, gdzie rozgrywano Turniej Przyjaźń - 84, czyli socjalistyczne zawody dla tych krajów, które z powodów politycznych nie poleciały do Los Angeles, bojkotując igrzyska olimpijskie. To była niesamowita impreza, padły 33 rekordy świata, badania dopingowe były fikcją. Wygrywali tylko Bułgarzy i siłacze ze Związku Radzieckiego.

 

W najcięższej kategorii złoty medal zdobył wtedy Ukrainiec Anatolij Pisarienko po pasjonującej walce właśnie z Białorusinem Kurłowiczem (obaj reprezentowali ZSRR), a brązowy Robert Skolimowski.

 

Kurłowicz prowadził wyraźnie po rwaniu (210 kg), wydawało się, że Pisarienko (200 kg) nie odrobi już strat. Tym bardziej, że w pierwszym podejściu podrzutu męczył się okrutnie z ciężarem 247,5 kg, a Kurłowicz podniósł 252,5 kg i w dwuboju miał 262,5 kg.

 

Ale starszy trzy lata Pisarienko dokonał cudu, w drugiej próbie podrzucił 265 kg. Tyle ile potrzebował, by wyprzedzić młodszego rywala, poprawiając przy tym o cztery kilogramy rekord świata należący do Siergieja Didyka, innego z siłaczy radzieckich, nieobecnego w Warnie, i wynikiem 465 kg wyprzedził w dwuboju Kurłowicza. W ostatnim boju próbował jeszcze podrzucił 267.5 kg, zarzucił sztangę na klatkę piersiową, ale nie wybił jej w górę.

 

Obaj Kurłowicz i Pisarienko w niczym nie przypominali poprzednich wielkich mistrzów. Wysocy, proporcjonalnie zbudowani, bez brzuchów. Modelowi atleci, którzy dźwigali kosmiczne ciężary. I gdyby nie fakt, że jeszcze w tym samym roku złapano ich na przemycie środków dopingowych do Kanady i zdyskwalifikowano na dwa lata, to ich rywalizacja przyniosłaby jeszcze bardziej nieprawdopodobne rezultaty.

 

Kurłowicz osiągnął więcej niż Pisarienko, który po dyskwalifikacji na pomost już nie wrócił. Startując w barwach ZSRR wygrał igrzyska w Seulu (1988), cztery lata później już jako reprezentant Wspólnoty Niepodległych Państw zdobył złoty medal w Barcelonie (1992).Na igrzyskach w Atlancie (1996) mógł wreszcie reprezentować Białoruś, ale najlepsze lata miał już wtedy za sobą. Zajął piąte miejsce.

 

Urodzony w Grodnie siłacz czterokrotnie wygrywał też mistrzostwa świata (1987, 1989, 1991, 1994 - ten ostatni dla Białorusi), dwukrotnie mistrzostwa Europy i dwanaście razy ustanawiał rekordy świata. Jego najlepsze wyniki – 215 kg w rwaniu, 260 kg w podrzucie i 272,5 kg w dwuboju do dziś robią wrażenie.

 

Wielokrotnie był w Polsce, startował na naszych pomostach, dobrze mówił w naszym języku. Szeptano, że miał polskie pochodzenia i gdyby nie meandry historii zdobywałby medale dla naszego kraju.

 

W 2007 roku, miałem okazję zamienić z nim kilka słów podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Strasbourgu. Prezydentem Europejskiej

Federacji Podnoszenia Ciężarów był nieżyjący już król sztangi, Waldemar Baszanowski, a Kurłowicz powoli wspinał się po szczeblach międzynarodowej kariery. Był wtedy cenionym sędzią i nie brakowało głosów, że w przyszłości zostanie szefem światowych ciężarów.

 

Dwa lata temu w Rio de Janeiro był już bliski szczytu, należał do prominentnych działaczy IWF (Światowej Federacji Podnoszenia Ciężarów). Komentowałem boks i tenis stołowy, ale kilka razy wpadłem do hali, gdzie dźwigali najsilniejsi ludzie świata. Był szczuplejszy niż w czasach, gdy podnosił kosmiczne ciężary, w eleganckim garniturze i pod krawatem wyglądał na dyplomatę, a nie na byłego siłacza, który na pomoście przenosił góry. Wydostojniał, żeby nie powiedzieć, że wyprzystojniał. Takim go zapamiętam.

 

Zmarł nagle, na zawał serca, w rodzinnym Grodnie, gdzie zostanie pochowany. Po Naimie Suleymanoglu, legendarnym bułgarskim Turku, trzykrotnym mistrzu olimpijskim, który zmarł pod koniec ubiegłego roku, jest kolejnym wybitnym ciężarowcem, który przedwcześnie odchodzi.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie