"Pierwszy raz doszło do sytuacji, kiedy zagrożone było życie uczestników"

Piłka nożna

W połowie przyszłego tygodnia zostaną dokładnie wyliczone straty powstałe w wyniku zachowań kibiców Arki Gdynia i Legii Warszawa podczas środowego finału piłkarskiego Pucharu Polski. - Po raz pierwszy doszło do sytuacji, kiedy zagrożone było zdrowie lub nawet życie uczestników - stwierdziła rzeczniczka PGE Narodowy Monika Borzdyńska.

"Po raz pierwszy zostały uszkodzone elementy najbardziej wartościowe, czyli kratownica chroniąca dach i telebim. Czekamy na opinie ekspertów. Skala strat jest jednak mniejsza niż w poprzednich latach. Teraz bowiem spalono 70 krzesełek, a dwa lata temu podczas finału Legia - Lech spalono ich 600" - powiedziała rzeczniczka PGE Narodowy.

 

Specjalnie na ten mecz z lotniska im. Fryderyka Chopina wypożyczono skaner do wykrywania materiałów pirotechnicznych.

 

"Dzięki temu kibice wnieśli tylko 400 rac z 2,5 tysiąca, które zamierzali wnieść. Na pewno przyczyniła się do tego także współpraca z policją. Kiedy przy jednej z bram kibice Arki napierali na członków obsługi i przedarli się przez naszą ochronę, poprosiliśmy o pomoc odziały prewencji. Funkcjonariusze przy okazji interwencji zabezpieczyli wiele rac. Poza tym w tym roku obiekt zabezpieczało około 10 tys. osób, czyli o połowę więcej niż przed rokiem" - dodała Borzdyńska.

 

Sędzia Piotr Lasyk po raz pierwszy przerwał spotkanie na początku drugiej połowy. W sektorze kibiców Legii odpalono wówczas race i cały stadion został zadymiony. Mecz wznowiono po kilku minutach, gdy nieco poprawiła się widoczność, ale później znów użyto środków pirotechnicznych. Tym razem z sektora Arki z dużą siłą wystrzelono kilka rac, które z ogromną prędkością przeszywały powietrze. Jedna z nich spadła na boisko. Piłkarze musieli zaczekać, aż służby porządkowe ją wyniosą. Kilka rac poleciało również w inne części stadionu.

 

"Będziemy rozmawiali o tym z organizatorem meczu. Po raz pierwszy doszło do sytuacji, kiedy zagrożone było zdrowie lub nawet życie uczestników. Takie sytuacje nie mogą mieć miejsca. Organizator musi podjąć radykalne kroki" - podkreśliła Borzdyńska.

 

Wydarzeniami podczas środowego finału PP na PGE Narodowym zajmie się Komisja Dyscyplinarna PZPN. Standardowo obraduje ona w czwartki i póki co nie podjęto decyzji o nadzwyczajnym zwołaniu posiedzenia. W piątek natomiast Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe wdrożyła postępowanie sprawdzające dot. wnoszenia i posiadania wyrobów pirotechnicznych. Na materiały zgromadzone przez policję oczekuje prokurator.

 

Legia wygrała w środę z broniącą trofeum Arką 2:1 i po raz dziewiętnasty wywalczyła Puchar Polski. Spotkanie obejrzało ponad 47 tysięcy widzów.

IM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie