Pindera: My szukamy, inni wygrywają

Siatkówka
Pindera: My szukamy, inni wygrywają
fot. Cyfrasport

Rosja przejechała się po konkurentach jak walec i w wielkim stylu wygrała w Lille Ligę Narodów nie pozostawiając złudzeń rywalom.

Impreza była okazała. Francuzi pokazali, że nie tylko pięknie grają w siatkówkę, ale też się przy niej bawią. Od razu przypominają mi się w tym momencie mistrzostwa świata w 1986 roku w paryskiej Bercy. Też była cudowna atmosfera. Siatkówka na kosmicznym poziomie i porażka Trójkolorowych. Tym razem dopiero w finale z Rosją - wtedy przegrali z Bułgarią i nie walczyli o medale. Złoty krążek zdobyli Amerykanie z Karchem Kiralym w roli głównej.  W finale pokonali faworyzowaną reprezentację ZSRR.

W Lille na Rosjan nie było silnych. Ich zwycięstwo nie podlegało dyskusji, a przecież grali bez swoich dwóch najlepszych rozgrywających - Siergieja Grankina i Aleksandra Budki. I nie było to dla nich problemem. Rosjanie przed rokiem wygrali mistrzostwa Europy rozgrywane w Polsce. Teraz pokazali, że będą głównym faworytem wrześniowych mistrzostw świata. Tak naprawdę nie mają słabych punktów: świetne skrzydła, blok który jest postrachem rywali i bardzo dobrego libero. Liderem jest Maksym Michajłow, 30 letni atakujący Zenitu Kazań, MVP Final Six w Lille.

Pamiętam go sprzed siedmiu lat, gdy odbierał takie trofeum na zakończenie Ligi Światowej (poprzedniczki Ligi Narodów) w gdańskiej Ergo Arenie. Rosja pokonała w finale Brazylię, a Polacy prowadzeni przez Andreę Anastasiego, wygrali z Argentyną mecz o trzecie miejsce.

23-letni wtedy Michajłow nie tylko został uznanym najbardziej wartościowym graczem imprezy, ale też najlepszym blokującym. Jego kolega Dmitrij Muserski, znakomity środkowy, wygrał rywalizację najskuteczniej serwujących, a najlepiej punktującym zawodnikiem tamtego turnieju został rówieśnik Michajłowa - Bartosz Kurek.

W Lille Kurek bardzo dobrze zagrał w przegranym 1:3 meczu z Rosją, ale Polska i tak nie znalazła się w czołowej czwórce, podobnie jak Serbia, która w drugiej grupie uległa Brazylii i Francji.

Kurek, mistrz Europy z 2009 roku, a później zwycięzca Ligi Światowej z 2012 roku znów wraca do wielkiej gry. Vital Heynen, nowy trener naszych siatkarzy, widzi go w drużynie, która będzie się przygotowywać do tegorocznych MŚ. Kiedyś był przyjmującym, teraz atakującym, ale to też przecież nie jest dla niego obca pozycja na boisku.

Polacy w Lille zagrali słabo (choć ocena za całą Ligę Narodów jest zdecydowanie lepsza, sam awans do Final Six jest sukcesem), i nie zmieni tego dobra postawa Kurka w przegranym meczu z Rosją. Czy mogą grać na znacznie wyższym  poziomie we wrześniu, podczas MŚ?

Vital Heynen jest przekonany, że tak, i nie jest w tym odosobniony. Mamy młodą, ciekawą drużynę, która w fazie interkontynentalnej pokonała przecież Francję i Rosję. Ale liczy się miejsce na mecie, a nie zaraz po starcie, o czym też warto pamiętać.  W Lille, w grze naszego zespołu zabrakło mi walki do ostatniej piłki i mentalności zwycięzców.


Trener, o czym pisałem wcześniej, też się poddał, choć miał alibi, bo przecież od początku mówił, że Liga Narodów to tylko poligon doświadczalny, na którym będzie szukał tych, którzy w przyszłości pomogą mu osiągnąć sukces. Tyle że gdy on szukał, inni wygrywali. We wrześniu, gdy rozpoczną się MŚ, nie będzie już miał takiego alibi.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie