Ostatnia szansa Pacmana

Sporty walki
Ostatnia szansa Pacmana
fot. PAP

W ciągu ostatnich pięciu lat, Manny Pacquiao (59-7, 38 KO) bił się w Chinach i Australii, a w niedzielę wyjdzie na ring (transmisja w Polsat Sport) w malezyjskim Kula Lumpur. Kiedyś jedna z największych atrakcji światowego boksu, Pacman w walce o marginalny tytuł WBA z Lucasem Mathysse (39-4, 36 KO) staje przed ostatnią szansą dostania następnej walki o duże pieniądze i przy okazji pokazania kibicom, że ciągle jest bardziej pięściarzem niż politykiem. Niewielu w to wierzy.

Prawie trzy miliony widzów w USA oglądało rok temu na ogólnodostęponym kanale ESPN kontrowersyjna porażkę Pacquiao z Australijczyliem Jeffem Hornem. Najbliższą walkę na płatnym serwisie ESPN+ (w USA $4.99 miesięcznie) zobaczy nie więcej niż 200 tysięcy, bo dla przeciętnego kibica "Pacman" to już legenda przeszłości. Jeszcze dwa tygodnie przed pojedynkiem z Mathysse, jego promotor - Golden Boy Promotions Oscara De La Hoyi - zastanawiał się czy wysyłać do Malezji swojego pięściarza, bo nie wiadomo było czy walka się odbędzie. Odbyła się zresztą tylko dlatego, że do akcji wkroczył już były promotor Pacquiao Bob Arum, załatwiając kontrakt z ESPN+. Bez tego kontraktu z amerykańskim gigantem i pewności, że pieniądze wpłyną na konto Mathysse, Argetyńczyk zostałby w domu, a Pacquiao nie miałby z kim się w Kula Lumpur bić.


Manny Pacquaio nie walczy w kraju w którym zarobił swoje największe wypłaty z prostego powodu - ucieka przed zaległymi, wielomilionowymi podatkami, które musiałby wychodząc na ring w USA zapłacić. Gala z Mathysse jest organizowana przez jego MP Promotions, której wypłacalność jest, używając eufemizmów, wątpliwa. Przez wiele lat, Pacquiao w takim samym tempie budował szkoły i szpitale, pomagał biednym na Flilipinach, jak rozdawał miliony oszustom. Według wielu opinii, znakomity pięściarz, który na ringu zarobił ponad 250 milionów dolarów, może za kilka lat walczyć, żeby zapłacić stare długi.


Bob Arum powiedział kiedyś o Pacquiao, że to "system opieki społecznej" na Flipinach, ale fanów boksu wszystko, co dzieje się z Manny poza ringiem tak naprawdę nie interesuje. Dla nich ważniejszy jest sport. Tutaj rzeczywistość jest podobna. Pacquaio to ciągle bardzo dobry pięściarz, może pokonać wielu... ale nie tak dobry, by wygrywać z elitą swojej kategorii wagowej. Keith Thurman, Danny Garcia, nie mówiąc już o pięściarzach klasy Terrence Crawforda czy Errola Spence Jr, zdeklasowaliby dziś pięściarza, który jeszcze 3-4 lata temu sam był elitą. Rozstanie z legendarnym Freddie Roachem, trenerem, który pomógł mu zostać jednym z najlepszych sportowców swojej generacji, pokazuje jak bardzo Pacquaio stracił kontakt z rzeczywistością. Parwie 40-letni Filipińczyk obraził się po walce z Hornem, kiedy Roach zasugurował w wywiadzie, że być może czas pomyśleć o sportowej emeryturze. Manny zerwał kontakt z człowiekiem, który poświęcił mu prawie dekadę swojego życia, nawet nie wykonując telefonu, żeby powiedzieć "dziękuję".


Lucas Mathysse został (jednym z wielu) mistrzów świata WBA wygrywając pół roku temu z Tewa Kiramem (38-1, 28 KO) - pięściarzem, którego poza rodzinną Tajlandią znało bardzo niewielu. Pokonanie kogoś, ze sztucznie nabitym rekordem, rzeczywistymi umiejętnościami na poziomie szóstej dziesiątki rankingów, niewiele nam mówi o tym, jakiego Mathysse zobaczymy przeciwko Pacquiao. Argentyńczyk zawsze miał silny cios, ale też łatwo go trafić, co udowodnił trzy lata temu ostatni z poważnych rywali "Maszyny" - Wiktor Postoł, nokautując Mathysse. Walka o wszystko dla obu, o ostatnią szansę wielkiej wypłaty? Na pewno.

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie