Lepa po Lidze Narodów: Ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem

Siatkówka
Lepa po Lidze Narodów: Ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem
fot. PAP

Warto się ciągle uczyć od innych. Podróż do Lille na finały siatkarskiej Ligi Narodów pozwoliła poprosić o recenzję gry naszego zespołu kilku zagranicznych fachowców. Z oddali być może lepiej koncentrują się na aspektach techniczno-taktycznych Polaków i oceniają inaczej nasz potencjał. A Giba, Bernardo Rezende, John Speraw, Mark Lebedew, Andrea Gardini, Laurent Tillie, czy Dimitrij Muserskij z niejednego pieca jedli.

Były selekcjoner reprezentacji Brazylii, Bernardo Rezende zastanawiał się i ważył słowa, aby nie powiedzieć wprost, że przed naszą reprezentacją jeszcze dużo pracy i długa droga do czołówki światowej. Poza rozmową oficjalną dał jednak do zrozumienia, że grając tak jak w Lille, możemy mieć problemy z każdym dobrze zorganizowanym zespołem. Ostrzeżenie numer 1.

Lebedew, który spędzi kolejny sezon w PlusLidze, a w rozgrywkach reprezentacyjnych prowadzi ekipę Australii niby miał dla nas ciut więcej litości. – Polska ekipa podobała mi się w tym sezonie Ligi Narodów. Ale do czasu przyjazdu do Francji. To było ciekawe doświadczenie oglądać tych wszystkich chłopaków, których znam z polskich parkietów, w reprezentacyjnych koszulkach. Ale nie rozumiem tego, co zagraliście w Lille – przyznał szczerze opiekun "Kangurów", zarazem sytuując naszą ekipę w trzecim rzędzie światowej elity. – Pokazaliście, że macie potencjał. Ale musicie grać maksymalnym składem i bez asekuracji, aby równać do takich zespołów jak Włochy, Serbia, Brazylia. Na chwilę obecną Francja, USA i Rosja są poza zasięgiem. Ostrzeżenie numer 2.

W Lille Vital Heynen nie pokazał nam ani optymalnego zestawienia Polaków, ani gry o wszystko, o zwycięstwo. Mimo zapowiedzi, wciąż testował. – My przyjechaliśmy tutaj z innym nastawieniem – przyznał Speraw. Mimo że celem Amerykanów jest medal igrzysk olimpijskich za dwa lata, już wyselekcjonował drużynę na ten sezon i zgrywa ją, walcząc o maksymalne cele. – Chcieliśmy wygrać ten turniej – powiedział trener trzeciej drużyny we francuskim finale, która na przedostatnim etapie uległa Francuzom minimalnie. – Jesteśmy źli, bowiem chcieliśmy zwyciężyć, ale wiemy już, co musimy poprawić pod kątem igrzysk – dodał David Smith, kapitan "Kowbojów". Hmm, jak to możliwe, że mając główny cel odległy o dwa lata, Amerykanie grają maksymalnym zestawieniem i w stuprocentowej koncentracji? My, celując we wrześniowy mundial, tego nie potrafimy? Ostrzeżenie numer 3.

Może Heynen chciał dać odpocząć kilku wyeksploatowanym siatkarzom, może dał ograć się i sprawdzić młodszym. Tak, te argumenty do mnie przemawiają, ale z drugiej strony... – Anderson, Michajłow, Christenson, Toniutti, czy Ngapeth nie mieli lżejszego sezonu i nie są bardziej wypoczęci. To jest światowy top. Tylko starcia z takimi przeciwnikami, grane na równi, w pełnym składzie, pozwalają nabierać przekonania, że można wygrać z każdym na świecie – mówił Giba. Wszak tak od lat grają Brazylijczycy. – My cztery lata musieliśmy przegrywać, zanim w 2001 roku wreszcie wygraliśmy Ligę Światową w Katowicach. Ale graliśmy niemal tym samym składem – dodał. Jego młodsi koledzy w Lille nie zachwycili, ale głównie przez brak aż trzech przyjmujących: Mauricio Borgesa, Lipe Fontelesa i Ricardo Lucarellego. We Francji jednak szansę dostał Victor Cardoso, który weźmie udział w finalnych przygotowaniach do mundialu. Reszta drużyny to starzy znajomi. Ostrzeżenie numer 4.

My co roku zmieniamy trenera, skład, ustawienia, styl prowadzenia drużyny. Brak jasnej wizji ze strony działaczy krajowej federacji, brak wsparcia w trudnych momentach i szybkiego rozliczania po bolesnej porażce. Jakże inaczej działa Zbigniew Boniek. Jeszcze nie zakończył się fatalny dla nas mundial piłkarski, a już podziękował w pięknym stylu Adamowi Nawałce i zadecydował, kto go zastąpi – Jerzy Brzęczek. My wciąż mamy w pamięci kabaret i zamieszanie z wyborem siatkarskiego selekcjonera, długie narady, badanie środowiska, rozmowy i kolejne etapy konkursu, który miał wyłonić najlepszego polskiego trenera, a zakończył się zwycięstwem Heynena. Jakże odmiennie postępują Francuzi. Rozczarowani klęską w igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach Europy, dali jeszcze raz wsparcie trenerowi Tilliemu oraz wypracowali z nim plan pracy do igrzysk w Tokio. Pierwszym jego etapem był finał w Lille. Ostrzeżenie numer 5.

Nasz plan – mam wrażenie – sprowadza się do wyczekiwania na przyjście Wilfredo Leona. Z nim w składzie będziemy grać na pewno lepiej, ale chciałbym, aby selekcjoner i związek mieli także przygotowane inne rozwiązania na reprezentacyjne granie oraz promocję siatkówki w Polsce. Przed sezonem Heynen podziwiał potencjał polskiej młodzieży, w trakcie zachwycał się fizycznymi parametrami Polaków, zapewniał, że stać nas na walkę o medale, a celem minimum jest awans do najlepszej szóstki mundialu.

Teraz słyszę zapytania w jakich klubach występują biało-czerwoni (– Którzy z moich siatkarzy grających przeciwko USA, występują w czołowych klubach? A po drugiej stronie byli zawodnicy z Lube, Modeny, Zenita Kazań) i ile mają występów z flagą na piersi? – Jedna wygrana w Lille graniczyłaby z cudem, a dwie mogłyby w zasadzie równać się z końcem kariery – wypalił Belg. Halo halo! Ta wypowiedź przemknęła niemal niezauważona w polskich mediach!

Trenerze – kibicuję naszej reprezentacji całym sercem i mam nadzieję, że wyciśnie pan wszystko z naszych chłopaków, ale zaczynał pan pracę z zupełnie inną retoryką. A PZPS wybrał pana, ponieważ ufał, że tak jak z Niemcami i Belgami, będzie potrafił zrobić progres. Reprezentanci tych dwóch krajów nie występują masowo w Lube, Modenie, ani Zenicie. Jeśli tym mamy usprawiedliwiać nasze porażki i wyczekiwać jedynie Leona... To już moje prywatne ostrzeżenie. Numer 1.

Marcin Lepa, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie