MŚ 2018: Francja znowu ma swojego Guivarc'ha! Giroud odpowie na krytykę?

Piłka nożna
MŚ 2018: Francja znowu ma swojego Guivarc'ha! Giroud odpowie na krytykę?
fot. PAP

Przed rozpoczęciem mistrzostw świata Francja była jednym z najpoważniejszych kandydatów do ich wygrania. Teraz jest już w finale, ma przewagę nad Chorwacją, jeśli chodzi o dłuższy odpoczynek, a także gwiazdy na każdej pozycji. Jest jednak jeden piłkarz, którego może spotkać wielka krytyka. Czy słusznie? Zdania są podzielone.

Chodzi oczywiście o Oliviera Giroud, który jest już porównywany do Stephane'a Guivarc'ha. Do tego samego napastnika, który był częścią złotej drużyny z 1998 roku. Selekcjoner Aime Jacquet uparcie stawiał na snajpera Auxerre, podczas gdy na ławce siedzieli młodzi-zdolni Thierry Henry (na początku grał na skrzydle) oraz David Trezeguet. Czy wyszło mu to na dobre? Skoro Francja sięgnęła po mistrzostwo świata, to raczej tak, choć wtedy mało kto potrafił zrozumieć taki wybór.


Obecność Guivarc'ha nie była jednak przypadkowa, gdyż w 52. meczach dla Auxerre w sezonie 97/98 strzelił aż 45 goli (w samej lidze zdobył 21 bramek, zostając królem strzelców)! Takie liczby muszą robić wrażenie nawet w obecnych czasach, kiedy napastnicy śrubują kolejne rekordy. No i taki Guivarc'h rozpoczął mundial w pierwszym składzie przeciwko RPA, ale z powodu kontuzji musiał przedwcześnie zejść z boiska. Przez to nie zagrał z Arabią Saudyjską, a z Danią wszedł tylko na 4 minuty. W decydujących meczach z Włochami, Chorwacją oraz Brazylią dostawał jednak ponad 60 minut. Efekt? Żadnego gola na turnieju. No ale Francja wygrała...

 

Podstawowa jedenastka Francji przed finałem mundialu 1998 przeciwko Brazylii. Guivarc'h z numerem "9" / fot. PAP


Mimo wielkich wyczynów w klubie, to i tak na zawsze będzie zapamiętany z tego, że "Francja grała bez napastnika". A wystarczyło tylko pokonać Claudio Taffarela w pamiętnym finale, bo przecież okazja było co najmniej dobra. Teraz podobną drogą kroczy Giroud, a eksperci zastanawiają się, czy jest to przypadek podobny do tego sprzed 20-stu lat. Didier Deschamps wie jednak, po co ma go w zespole. Snajper Chelsea pełni w reprezentacji ważną rolę taktyczną, z której wywiązuje się na tyle dobrze, że utrzymuje miejsce w pierwszym składzie.


A przecież w starciu z Australią zaczął na ławce rezerwowych. Wariant z Antoine'em Griezmannem, Kylianem Mbappe oraz Ousmane Dembele nie przyniósł jednak efektu, bo w środku był potrzebny ktoś silny, ktoś przyzwyczajony do walki z obrońcami. Tym kimś jest Giroud, który od początku mundialu pracuje na kolegów, wygrywa więcej pojedynków główkowych niż w przekroju całego sezonu, a do tego ma więcej odbiorów, więcej wybić z własnego pola karnego, częściej jest faulowany, a sam rzadziej daje się minąć dryblingiem. To chyba dobitnie pokazuje jego rolę - a Griezmann czy Mbappe raczej nie narzekają, bo mogą skupić się na atakowaniu.

Sam Giroud też raczej nie narzeka, powtarzając, że woli sukces drużyny, a nie indywidualne popisy. I tak będzie do końca mundialu, a jego siła z pewnością przyda się w starciach z Domagojem Vidą oraz Dejanem Lovrenem. Niewykluczone, że to właśnie on znowu będzie cichym bohaterem.

A jeśli nie strzeli gola, a Francja wygra, to nikt nie będzie pamiętał o jego dorobku. Jeśli jednak Francja przegra, to on będzie winnym tej klęski. Taki już los piłkarzy, prawda?

Jakub Baranowski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie