Pindera: Zabrakło prawdziwych mistrzów

Sporty walki

Wielkiego boksu w Międzyzdrojach nie było, ale trudno o taki, gdy w ringu nie ma prawdziwych mistrzów.

Tak naprawdę jeden był, Paweł Skrzecz, ale w innej roli. Wicemistrz olimpijski z Moskwy (1980) sędziował walki amatorom. Skrzecz w swojej długiej i pięknej karierze stał nie tylko na olimpijskim był podium. Był srebrnym medalistą mistrzostw świata i Europy. W Monachium (1982) przegrał w finale ze znakomitym Kubańczykiem Pablo Romero, a rok później w Warnie, w finale ME pokonał go reprezentant ZSRR Witalij Kaczanowski.

 

Z pierwszych rzędów amfiteatru w Międzyzdrojach niedzielną galę obserwował też inny medalista olimpijski, Krzysztof Kosedowski. Były pięściarz warszawskiej Legii , olimpijski brąz zdobył w Moskwie, a tytuł wicemistrza Europy w fińskim Tampere rok później.

 

Jeśli już jesteśmy przy mistrzach, którzy przyjechali nad polskie morze, by obserwować galę organizowaną przez Tomasza Babilońskiego, pokazał się też Krzysztof Włodarczyk, były czempion zawodowego boksu. "Diablo" swój najbliższy pojedynek stoczy 6 października w Zakopanem, ale nie zna jeszcze rywala. Uważnie pięściarskie pojedynku oglądał też Szymon Kołecki, przed laty wielki mistrz sztangi, złoty i srebrny medalista olimpijski, nie licząc licznych tytułów najlepszego na Starym Kontynencie, dziś zawodnik MMA. W sobotę Kołecki poniósł pierwszą porażkę, pokonany przez znacznie młodszego Michała Bobrowskiego, a dzień później, w przerwach między bokserskimi pojedynkami cierpliwie pozował do zdjęć ze swoimi fanami.

 

W Międzyzdrojach walkę wieczoru stoczył Robert Talarek, górnik na pełny etat z Rudy Śląskiej, który bardzo chciał się wszystkim pokazać z jak najlepszej strony. Z Ukraińcem Artiomem Karpiecem wygrał pewnie, miał go dwa razy na deskach, ale nie zachwycił. Popełnił zbyt dużo błędów do których sam się zresztą przyznał. Mimo zwycięstwa nie był zadowolony, bo chyba nie tak wyobrażał sobie ten występ gdyż Karpiec, który poniósł dziewiątą porażkę z rzędu, obnażył boleśnie jego braki, rozcinając przy tym łuk brwiowy. Talarek powiedział, że z powodu tej kontuzji nie pójdzie następnego dnia po pracy. Dzień po walce miał tradycyjnie zjechać pod ziemię na nocną zmianę. A tak weźmie wolne.

 

Tacy jak Talarek z pewnością ubarwiają naszą bokserską rzeczywistość, ale jej nie zmienią. Problemem polskiego boksu zawodowego jest boks olimpijski, który marnieje z roku na rok i siłą rzeczy nie dostarcza kandydatów na wielkich mistrzów, tak jak to dzieje się np. w Wielkiej Brytanii, która przeżywa swoje złote, bokserskie lata.

 

Ale walki młodych, polskich amatorów, to coś nowego na naszych rodzimych galach. Kto wie, być może wyrosną z nich kiedyś tytani zawodowych ringów, choć prawdę mówiąc nie jestem aż tak dużym optymistą widząc poziom, jaki prezentują.

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie