Kowalski: Awantura o raport, czyli Polska czyta notatki Nawałki...

Piłka nożna

Raport Nawałki przykrył poniedziałkową konferencję Jerzego Brzęczka podczas jego pierwszego zgrupowania w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Na kanwie raportu Joachima Loewa po klapie Niemców na mundialu w Rosji, który zdominował niemieckie media w ubiegłym tygodniu, PZPN postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom opinii publicznej i przedstawił sprawozdanie z klapy w Rosji w wykonaniu byłego selekcjonera.

Każdy, kto pamięta konferencje prasowe Adama Nawałki musiał sobie zdawać sprawę z poetyki jakiej użyje trener. I szczerze mówiąc, nie należało oczekiwać fajerwerków. Ot, jakieś statystyki, trenerskie szpargały. Naprawdę ciężko się nad tym pochylać przeciętnemu kibicowi, bo zresztą nie do kibica było to adresowane i jakoś nie chce mi się wierzyć, że Nawałka pisząc raport zdawał sobie sprawę, że zostanie upubliczniony. W ogóle, pomijam wartość merytoryczną tego dokumentu, bo uważam, że nie ma to obecnie większego sensu.

Owszem, Niemcy report przedstawili, ale tam jednak trener zachował stanowisko, jest jakaś ciągłość. Selekcjoner wyszedł z otwartą przyłbicą, powiedział ludziom, gdzie popełnił błędy, kto za nie odpowiada, co nie wypaliło. I co jest w tym najistotniejsze, przekonywał, że ma ich świadomość, wyciągnął wnioski i wie co zrobić, aby podobna sytuacja - czyli unikatowy brak wyjścia Niemców z fazy grupowej turnieju - się nie powtórzyła.

My z grupy najczęściej nie wychodzimy, więc sytuacja już jest nie do końca adekwatna, ale przede wszystkim raport miałby sens, jeśli Nawałka podobnie jak Loew, czy kiedyś u nas Leo Beenhakker, po przegranym turnieju na stanowisku pozostawał. Zapłacił jednak za swoje błędy utratą stanowiska, jest zupełnie nowa ekipa trenerska i mogę nawet założyć, że mało ich obchodzi raport poprzednika, bo prawdopodobnie nowi dobrze wiedzą, co było nie tak. Prawda jest taka, że na mundialu, który miał być apogeum możliwości naszych wiodących piłkarzy, byli oni kompletnie bez formy i pewnie nie tylko dlatego, że źle dobrano treningi podczas dwóch tygodni zgrupowania kadry.

Pewnie, że piłka jest też po to, aby o niej dyskutować, roztrząsać, analizować, ale oczekiwanie, że taki raport z jednego turnieju wyniesie polską piłkę na jakiś wyższy poziom futbolowej kultury, oświeci nas wszystkich, wyjdzie jakaś tajemna wiedza z matematycznych wyliczeń byłoby chyba naiwnością. Czego niby oczekiwaliśmy po tym raporcie? Że ustawienie było nie takie? Trójka w obronie zamiast czwórki? Że Peszko nie powinien jechać? Że Szczęsny nie powinien wychodzić z bramki jak do sklepu piwo? Że Milik nie lubi Lewego? Że Glik miał kontuzję? Że za bardzo dostali w kość od trenera przygotowania fizycznego? Że batony energetyczne nie były z tej firmy co trzeba?

No chyba, że selekcjoner ogłosiłby coś niespodziewanego. Na przyklad zdradził, że piłkarze balowali zamiast trenować. Wtedy rzucone by zostało jakieś nowe światło.  O polskiej piłce trzeba dyskutować, bo to jest jeden wielki problem, ale detaliczne szukanie winnych parę miesięcy po przegranych meczach z Senegalem i Kolumbią niewiele zmieni.

Jedynym plusem jaki dostrzegam w opublikowaniu raportu Nawałki jest fakt, że jego następca musi sobie już dawać sprawę, że jeśli taki zostanie wprowadzony standard i raporty będzie się przedstawiać nie tylko pracodawcy to się do niego naprawdę przyłoży i przygotuje coś ciekawego.

 

W załączonym materiale wideo wypowiedź Zbigniewa Bońka na temat raportu Adama Nawałki.

Transmisje meczów Ligi Narodów na sportowych antenach Polsatu. Mecz Włochy - Polska 7 września w piątek od 20:35 w Polsacie Sport. Przedmeczowe studio od godz. 17:30.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie