Nawrocki: Zaczynamy gonić świat

Siatkówka
Nawrocki: Zaczynamy gonić świat
fot. PAP

Reprezentacja Polski siatkarek zakończyła sezon, który według selekcjonera Jacka Nawrockiego był bardzo udany. Drużyna zajęła 9. miejsce w Lidze Narodów. - Zaczynamy gonić świat, mocno zbliżyliśmy się do czołówki - powiedział szkoleniowiec.

Turniejem w Montreux polska reprezentacja zakończyła sezon. Jaką ocenę wystawiłby pan swoim podopiecznym za te kilka miesięcy wspólnej pracy?

Jacek Nawrocki: Może z tym wystawianiem ocen to dajmy sobie spokój, ale ja jestem bardzo zadowolony z tego sezonu. Takim papierkiem lakmusowym, jak odbierać tę reprezentację, były mecze z najmocniejszymi zespołami na świecie – w Lidze Narodów czy w turnieju w Montreux. Zaczynamy gonić świat, mocno zbliżyliśmy się do czołówki. Nie stać nas jeszcze na regularne wygrywanie z tymi zespołami, ale biorąc pod uwagę to, że nasz skład jest bardzo młody i perspektywiczny, tym bardziej trzeba patrzeć pozytywnie w przyszłość. Dziewczyny wykonały olbrzymią pracę w tym roku, również pod względem wyników był to udany sezon. Sam kontakt ze światową czołówką był dla nas najważniejszy.

Gdy porównam ten turniej w Montreux z tym ubiegłorocznym, to przychodzi mi jedna myśl do głowy. Po takim meczu z Chinkami, z którymi w sobotę przegraliśmy 1:3, to rok temu byłbym niezwykle szczęśliwy, że nawiązaliśmy walkę i graliśmy na przewagi. Dziś natomiast jesteśmy zdenerwowani, że nie udało nam się "dopiąć" tych paru piłek i wygrać takiego meczu. To też o czymś świadczy.

Dużym echem odbiła się wygrana w Montreux nad Brazylią 3:2. A patrząc, jak nerwowo zachowywał się trener rywalek Ze Roberto w końcówce pojedynku, należy sądzić, że Brazylijki niezwykle poważnie potraktowały to spotkanie.

To był mecz "na noże", cieszę się, że udało nam się wygrać. Zresztą Ze Roberto już po spotkaniu bardzo pozytywnie wypowiadał się o naszej reprezentacji, przyznał, że zrobiliśmy duży krok do przodu. Takich pochlebnych opinii zbieraliśmy bardzo dużo. W Montreux nie wyszedł nam tylko mecz z Rosją, rywalki zagrały bardzo skoncentrowane, w pierwszym secie popełniły bardzo mało błędów i spotkanie ustawiły pod siebie. To był jedyny mecz, po którym mieliśmy negatywne emocje.

Od początku swojej pracy w kadrze konsekwentnie pan mówił o odmładzaniu składu, choć niektórzy uważali, że nie można tego robić w nieskończoność. Tymczasem coraz młodsze siatkarki coraz mocniej pukają do drzwi seniorskiej drużyny.

Udało nam się w tym sezonie wprowadzić kilka zawodniczek, które jeszcze w ubiegłym sezonie były juniorkami – mam tu na myśli Martynę Łukasik, Julię Nowicką czy Marię Stenzel. Co ważne, wprowadzamy młodsze dziewczyny do zespołu, nie tracąc poziomu grania, a wręcz podwyższając go. Cieszę się, że juniorki pokazały się w Europie z bardzo dobrej strony, zdobyły brązowy medal na zakończonych w niedzielę mistrzostwach. To jest nasze bezpośrednie zaplecze. Zresztą ten ostatni miesiąc spędziliśmy razem na zgrupowaniu. Gdyby nie to, że juniorki miały mistrzostwa Europy, trzy lub cztery nazwiska widzielibyśmy już w tym sezonie w reprezentacji seniorek. I to nie ma nic wspólnego z dalszym odmładzaniem składu, to jest po prostu wykorzystywanie potencjału. One po prostu powinny wchodzić już teraz do tej reprezentacji. To jest jedyny sposób, by w końcu wyjść na prostą, częściowo nam się to już udało.

Przed sezonem był pan mocno zmartwiony tym, że w reprezentacji w tym roku nie wystąpi rozgrywająca Joanna Wołosz. Niejednokrotnie powtarzał pan, że jest ona takim "kręgosłupem" drużyny. Tymczasem Marlena Pleśnierowicz i Julia Nowicka wywiązały się chyba ze swej roli znakomicie?

W Marlenę inwestowaliśmy już w poprzednich sezonach, jako drugą rozgrywającą. Julka z kolei to bardzo młoda dziewczyna grająca jeszcze niedawno w kadrze juniorek. Zdecydowaliśmy się na dwie rozgrywające z tego samego klubu, ale to był też trochę nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że one były razem w jednym klubie. Miały bardzo trudne zadanie, bo nie tylko kibice, czy trenerzy, ale także dziewczyny patrzyły im na ręce. Z tyłu głowy zawsze mieliśmy tę świadomość, że Asia Wołosz była tą zawodniczką, wokół której budowaliśmy tę reprezentację. Tymczasem jej nieobecność pozwoliła wykreować i jedną, i drugą rozgrywającą. Czekamy na powrót Asi do kadry, a te dwie dziewczyny, patrząc przez pryzmat tego sezonu, to jest tylko handicup dla całej żeńskiej siatkówki. Cieszę się, że one udźwignęły ten ciężar, a pozostałe dziewczyny pomogły im w tej dość trudnej sytuacji. To miało niebagatelne znaczenie dla atmosfery i dobrej gry tego zespołu.

Przed kolejnym sezonem stanie pan przed trudnym wyborem, jeśli Wołosz wróci do kadry.

Obyśmy mieli tylko takie problemy. Na pewno wyjdziemy z tego bez krzywdy dla którejś z dziewczyn. Posiadanie kilku dobrych zawodniczek na pozycji to jest tylko plus dla reprezentacji.

Turniej w Montreux dla większości uczestników był etapem przygotowań do mistrzostw świata, które pod koniec września rozpoczną się w Japonii. Choć od przegranego turnieju kwalifikacyjnego minęło już blisko półtora roku, to czy jednak nie czuje pan żalu, że nas zabraknie na mundialu?

Będę cały czas żałował, aż ten mundial się nie skończy i nie zacznie się sezon ligowy. Przyznam szczerze, że nie byliśmy wówczas chyba jeszcze na to gotowi, by awansować. Choć do turnieju barażowego powinniśmy się wtedy zakwalifikować (Polska w decydującym meczu przegrała z Czeszkami 2:3). Jestem przekonany, że w tym roku na pewno byśmy nie przegrali z Czeszkami, o czym świadczą wyniki gier sparingowych. Z drugiej strony w turnieju barażowym pewnie faworytem byśmy nie byli, bo grały w nim m.in. Holandia, Bułgaria czy Belgia w bardzo mocnych składach. Nie ukrywam też, że dobór personalny na tamten turniej mógł mieć duże znacznie i ja tę odpowiedzialność biorę na siebie. Musieliśmy wtedy też trochę inaczej spojrzeć na tę reprezentację pod kątem selekcji.

W kolejnym sezonie będzie więcej imprez - Liga Narodów, mistrzostwa Europy, których Polska będzie współgospodarzem, niewykluczone, że w kalendarzu pojawią się pierwsze turnieje kwalifikacyjne do igrzysk olimpijskich w Tokio. Poprzeczka zostanie zawieszona gdzieś wyżej, przyjdzie też znów granie pod większą presją.

Sezon faktycznie zapowiada się, że będzie bardzo bogaty i wyjątkowo trudny. Oby był przełomowy na plus dla polskiej siatkówki. Chciałbym, aby ta reprezentacja grała w najmocniejszym składzie, bo to jest główny warunek tego, byśmy na tej mapie siatkarskiej cały czas istnieli. O presję się nie martwię, już w Lidze Narodów będziemy znów walczyć o utrzymanie, bowiem cały czas jesteśmy w gronie tych krajów "pływających". A po spadku Argentyny i awansie Bułgarii, ta stawka drużyn będzie mocniejsza. Presję wywieraliśmy sami na siebie już w tym sezonie, ale wiadomo, że mistrzostwa Europy przed własną publicznością będą olbrzymim wyzwaniem. Mamy bardzo młody zespół i to się czuje. Za rok te dziewczyny będą bardziej okrzepnięte, część z nich wyjeżdża zagranicę, inne będą pełnić kluczowe role w swoich ligowych drużynach. To tylko pozytywnie wpłynie na ich rozwój, bo on musi być nie tylko w reprezentacji, ale także w klubach.

SF, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie