Kurek - siatkarz, który narodził się na nowo

Siatkówka

Reprezentacja Polski dokonała czegoś, co dla wielu wydawało się niemożliwe. Biało-Czerwoni w kapitalnym stylu obronili tytuł mistrzów świata. Zdaniem ekspertów kluczem do sukcesu była zespołowość. Nie mielibyśmy jednak szans na złoto bez błysku poszczególnych zawodników. Najjaśniej z nich lśnił z pewnością Bartosz Kurek. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze cztery lata temu mistrzostwa oglądał w telewizji...

Teraz jest na pierwszych stronach gazet, a cała Polska zachwyca się jego grą. Kurek nie zawsze mógł jednak liczyć na wsparcie i współczucie w trudnych momentach kariery. Szczególnie w 2014 roku, gdy Stephane Antiga zakomunikował mu, że nie zagra na mistrzostwach świata... Czy Francuz wyświadczył mu w ten sposób przysługę?
 
Ekspresem do wielkiej kariery
 
Wszystko zaczęło się w 1996 roku, kiedy zaledwie 8-letni Kurek po raz pierwszy zetknął się z piłką do siatkówki. Nie było jednak powiedziane, że w przyszłości zobaczymy go na siatkarskich parkietach, bowiem poświęcał czas również treningom koszykarskim. Z biegiem czasu zdecydował się jednak podążyć śladami ojca Adama Kurka, który reprezentował kraj, a największe sukcesy święcił grając w Stali Nysa.
 
Kurek junior miał zaledwie 16 lat, gdy po raz pierwszy zaprezentował się w rozgrywkach ekstraklasy. Grający wraz ze swoim ojcem w Nysie nastolatek zaczął rozwijać się nadzwyczaj szybko. Po debiutanckim sezonie w elicie przeniósł się do Mostostalu Kędzierzyn-Koźle, gdzie zasmakował wielkiej siatkówki. Jego zespół otarł się bowiem o awans do europejskich pucharów. Właśnie grając w Kędzierzynie zwrócił na siebie uwagę selekcjonera reprezentacji Polski Raula Lozano. 1 czerwca 2007 19-letni Kurek zadebiutował w meczu Ligi Światowej z Argentyną wygranym 3:1. Siatkarz wykorzystał swoją szansę i spisał sIę wtedy naprawdę dobrze.
 
Po trzech sezonach w Kędzierzynie po Kurka zgłosił się zespół ze ścisłej czołówki, PGE Skra Bełchatów. Właśnie tam przyjmujący odniósł pierwsze wielkie sukcesy zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej. Zdobył trzy złote i jeden srebrny medal mistrzostw Polski, dołożył do swojego dorobku również trzy Puchary Polski, a także  dwa krążki Ligi Mistrzów. Były to lata dominacji bełchatowskiego klubu.
 
"Złote dziecko polskiej siatkówki"
 
W roku 2009 reprezentacja Polski po trzech latach bez sukcesów znowu zabłysnęła zdobywając złoty medal mistrzostw Europy w Turcji. Najmłodszym zawodnikiem w kadrze był właśnie Kurek, który siał postrach głównie w grze ofensywnej. Już wtedy mając zaledwie 21-lat wychodził na boisko w pierwszej szóstce i stawiał czoła najmocniejszym rywalom. W meczu finałowym z Francją jego vis-a-vis był Antiga, który kilka lat później pozbawił go marzeń o występie na mundialu. 
 
Dwa lata później, już jako ograny siatkarz, odniósł kolejny sukces. Tym razem wywalczył z zespołem brąz mistrzostw kontynentu po raz pierwszy na tej imprezie pokonując Rosję w meczu o trzecie miejsce. Jako jedyny został wtedy wyróżniony indywidualnie mianem najlepszego zagrywającego.
 
Początek zagranicznej przygody
 
Cztery lata spędzone w Skrze Bełchatów, która wiodła prym w kraju zmotywowały Kurka do wypłynięcia na głębszą wodę. Zdecydował się na przenosiny do rosyjskiego giganta Dinama Moskwa. Do dziś wielu zastanawia się, czy nie była to przedwczesna decyzja. Zespół Kurka delikatnie mówiąc nie radził sobie najlepiej, a i on sam nie spełnił oczekiwań. Już w drugim meczu doznał kontuzji, po której nie był w stanie wrócić do formy. Kolejne dwa sezony spędził we Włoszech w barwach Lube Banca Macerata. Zdobył z tą drużyną mistrzostwo i puchar Włoch. 
 
Mistrzostwa świata? Owszem, ale w telewizji
 
Rok 2014 był z pewnością tym najtrudniejszym w karierze Kurka. Wraz z reprezentacją przygotowywał się do występu na mundialu, który był organizowany w Polsce. Wystąpić na tak wielkiej imprezie we własnej ojczyźnie - to musiało być marzenie każdego siatkarza. Prysnęło jednak, jak bańka mydlana. 
 
Trener reprezentacji Stephane Antiga ogłosił czternastkę na turniej, lecz nie było w niej miejsca dla 26-letniego siatkarza. Zdarzenie to wywołało burzę w mediach. Jedni podpisywali się pod decyzją Antigi, inni nie potrafili jej zrozumieć. Mówiło się, że powodem jest nie tylko forma sportowa, ale również atmosfera w drużynie, którą należało oczyścić. Selekcjoner zdał egzamin zdobywając złoto mistrzostw świata, a Kurek musiał obejść się smakiem... ale tylko na cztery lata.
 
Ezgotyczny kierunek i poważne kłopoty
 
Po udanym sezonie w Asseco Resovii Rzeszów Kurka czekała kolejna przeprowadzka, tym razem w dość nieoczekiwany kierunek, bo do Japonii. Lukratywny kontrakt miał zrekompensować siatkarzowi dużą odległość od domu i osamotnienie w ajzatyckiej rzeczywistości. Na początku gra w ekipie JT Thunders wydawała się ciekawym wyzwaniem. Szybko jednak okazało się, że nie jest to szczyt marzeń polskiego siatkarza. 
 
Towarzyskie starcie z Lotosem Treflem Gdańsk i mecze XII Memoriału Arkadiusza Gołasia były bardzo udane w jego wykonaniu. Był w rewelacyjnej formie, więc nic zwiastowało problemów, które miały się za chwilę pojawić. Siatkarz nie wystąpił w rewanżowym sparingu, a co gorsza zabrakło go również na lotnisku w dniu wylotu do Japonii. Początkowo spekulowano, że przyczyną jest świeżo zawarty związek z Anną Grejman. Później jasne stało się, że Kurek ma problem. Poważny problem.
 
Kilka dni po całym zajściu siatkarz wydał oświadczenie, w którym poinformował, że postanowił rozwiązać z japońskim klubem. Przyczyna? Wypalenie zawodowe, brak radości z gry, osłabienie fizyczne. To miał być koniec sezonu, a może nawet kariery.
 
Jak trwoga, to do Bełchatowa
 
Burza medialna dość mocno zmęczyła psychicznie Kurka. Jak się okazało ukojenie znalazł w Bełchatowie. Przyjął propozycję prezesa Konrada Piechockiego i powrócił do klubu, który jak sam wielokrotnie podkreślał, uważa za wyjątkowy. Treningi w Bełchatowie przywróciły mu radość z gry i odbudowały go, a o to przecież chodziło. 
 
Mimo naprawdę przyzwoitego sezonu występ na mistrzostwach Europy okazał się klapą nie tylko "Kurasia", ale całego zespołu. Świadczyć może o tym wynik - zakończenie turnieju już w ćwierćfinale, po dotkliwej porażce ze Słowenią... Komentarz jest zbędny.
 
Kolejny niewypał, czyli wakacje w Turcji
 
Następnym etapem kariery miał być wyjazd do Turcji. Zatrudnienie w tym kraju znalazła również partnerka Kurka, więc wydawało się, że będzie to strzał w dziesiątkę. Powtórzyła się jednak sytuacja z Moskwy i Kurek na początku sezonu doznał kontuzji, która na dłuższy czas wyłączyła go z gry. W pewnym momencie mówiło się nawet, że po wyleczeniu urazu Polak nie będzie miał dokąd wracać. W porę zaleczył jednak uraz i zameldował gotowość do gry w kadrze. 
 
"A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój"
 
Po nieudanym występie naszej reprezentacji na mistrzostwach Europy Polski Związek Piłki Siatkowej zdecydował się na zmianę trenera. Funkcję selekcjonera przestał pełnić Ferdinando de Giorgi, a jego miejsce miał zająć polski szkoleniowiec. Tak się jednak nie stało, a stery objął Vital Heynen, który prowadził wcześniej belgijską drużynę narodową. 
 
To właśnie ten trener, nie zważając na negatywne opinie i odradzania obdarzył Kurka pełnym zaufaniem. Co najważniejsze, nie zawiódł się. Na zgrupowaniach pojawiało się pięciu atakujących Maciej Muzaj, Łukasz Kaczmarek, Damian Schulz, Dawid Konarski i właśnie Kurek. Przed turniejem mistrzostw świata Heynen odrzucił dwóch pierwszych. Wydawało się, że postacią wiodącą będzie Konarski, lecz podczas meczów kontrolnych zaczęło pachnieć niespodzianką.
 
Jednym z ostatnich sprawdzianów formy przed wyjazdem do Bułgarii był Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Na nim Kurek nie prezentował formy, która mogłaby napawać opytmizmem. Po zakończonym turnieju Giba wystawił polskiemu atakującemu "dwóję" za występ, a jego rywal na pozycji Konarski dostał "czwórkę". To mogło zbić z tropu wszystkich... i zbiło.
 
W Warnie nieoczekiwanie numerem jeden został właśnie Kurek. Ten, którego wszyscy zdążyli spisać na straty. On w fazie grupowej prezentował się stabilnie, ale bez przysłowiowych fajerwerków. Z pełną mocą odpalił w meczu o wszystko z reprezentacją Serbii. Biało-czerwoni rozbili Serbów 3:0, a najlepszym punktującym został nie kto inny, jak Kurek. 
 
Kolejne starcia w drodze do finału wywoływały falę zachwytu. 29 punktów ze Stanami Zjednoczonymi, a potem wybitny mecz, mecz taki, jaki pamięta się do końca życia. Finał mistrzostw świata, kilkanaście tysięcy kibiców na trybunach, po drugiej stronie siatki Brazylia... a on nie zawodzi, prowadzi zespół do upragnionego przez wszystkich mistrzostwa i zgarnia nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza turnieju uciszając krytyków.
 
Euforia po zdobytym tytule, podobnie jak cztery lata temu, niebawem zacznie słabnąć. Rozpocznie się sezon ligowy, który Kurek spędzi w Stoczni Szczecin wraz z wieloma innymi gwiazdami, jak Łukasz Żygadło czy Matej Kazijski. Teraz wymagania kibiców będą wyższe. Czy najlepszy siatkarz świata zdoła im sprostać...?
Marta Ćwiertniewicz, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie