Ćwierć wieku temu zmarł nagle Joachim Halupczok

Inne
Ćwierć wieku temu zmarł nagle Joachim Halupczok
fot. PAP

We wtorek przypada 25. rocznica śmierci Joachima Halupczoka, kolarskiego mistrza świata i najlepszego sportowca Polski 1989 roku w plebiscycie "Przeglądu Sportowego".

Halupczok zmarł 5 lutego 1994 roku w wieku niespełna 26 lat. Zasłabł podczas rozgrzewki przed halowym turniejem piłkarskim w Opolu, a zgon nastąpił w karetce reanimacyjnej w drodze do szpitala. Lekarze stwierdzili, że przyczyną śmierci było zapalenie mięśnia sercowego. Kilkanaście miesięcy wcześniej arytmia serca przerwała świetnie zapowiadającą się karierę kolarską Halupczoka.

 

"Achim" urodził się w 3 czerwca 1968 roku w Ozimku koło Opola. Rozpoczął karierę w LKS Ziemia Opolska u trenerów Mariana Staniszewskiego i Erwina Chmiela. Jako junior nie miał sobie równych w kraju, zdobywając w 1987 roku tytuły mistrza Polski na szosie, torze i w przełajach.

 

Już w 1988 roku trafił do reprezentacji seniorów-szosowców i z miejsca stał się jej podstawowym zawodnikiem. Na olimpiadzie w Seulu drużyna w składzie: Halupczok, Marek Leśniewski, Andrzej Sypytkowski i Zenon Jaskuła zdobyła srebrny medal na 100 km. Polacy przegrali z kolarzami NRD tylko o 7 sekund.

 

Rok później Halupczok odnosił sukces za sukcesem: zwyciężył w Gran Premio Liberazione w Rzymie, w wyścigu Dookoła Nadrenii, w mistrzostwach Polski seniorów ze startu wspólnego, na czas i w jeździe parami (z Janem Magoszem). W Wyścigu Pokoju był czwarty tylko dlatego, że poniósł spore straty w kraksie pod Poznaniem.

 

Ukoronowaniem świetnego sezonu były mistrzostwa świata w Chambery. Halupczok najpierw zdobył z kolegami z drużyny srebrny medal (znów porażka z ekipą NRD), a trzy dni później wygrał wyścig indywidualny w stylu największych mistrzów. Dwie ostatnie rundy jechał sam i wciąż powiększał przewagę nad rywalami, która na mecie urosła do prawie trzech minut. Zwycięstwo Halupczoka zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie. Posypały się propozycje kontraktów zawodowych, a kilka miesięcy później kibice wybrali go najlepszym sportowcem Polski w plebiscycie "Przeglądu Sportowego".

 

W 1990 roku Halupczok przeszedł na zawodowstwo (kolejno grupy: Diana-Colnago-Animex, Del Tongo-Animex, GB-MG Boys). W debiucie w Giro d'Italia jechał znakomicie, był wiceliderem, potem spadł na piąte miejsce, by po szesnastym etapie wycofać się z powodu kontuzji kolana. W mistrzostwach świata w Japonii miał szansę na brązowy medal, gdyby nie potrącił go jeden z kibiców (zajął 16. miejsce). W innych wyścigach zawodowców był blisko czołówki. Jednak sezon kończył się dla niego smutno - podczas rutynowych badań lekarskich wykryto u niego arytmię serca.

 

Cały następny sezon Halupczok odpoczywał i dopiero na początku 1992 roku otrzymał zgodę lekarza na powrót do peletonu. Przejechał rozgrywany wtedy w kwietniu dwudziestoetapowy wyścig Vuelta a Espana, był piąty w Grand Prix du Midi Libre, ale kolejne badania oznaczały dla niego wyrok: arytmia serca pogłębiła się, koniec kariery.

 

Halupczok był pacjentem Zakładu Medycyny Sportowej Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Rok przed śmiercią podczas turnieju piłkarskiego ktoś go uderzył w pierś. Miał wtedy około 6 tys. pobudzeń komorowych i zasłabł. Dokładne badania wykazały przewlekłe zapalenie mięśnia sercowego. Lekarze WAM zalecili Halupczokowi spokojne życie, żadnego wysiłku...

 

W drugiej połowie lat 90. pojawiły się we Francji i Belgii publikacje sugerujące, że śmierć Halupczoka była związana z dopingiem.

 

- Nie wierzę, by "Achim" stosował doping. Odnosił zwycięstwa dzięki ogromnemu talentowi - mówił Andrzej Sypytkowski. - Pamiętam wyścig Gran Premio Liberazione, na którego starcie stanęło... 400 kolarzy. Cała czołówka Włochów, Abdużaparow, kolarze z NRD, Rosjanie. Nigdy wcześniej i nigdy później nie jechałem w takim tłoku. Robiliśmy rundy wokół Term Karakalli w Rzymie. Halupczok jechał na pierwszych okrążeniach na końcu, ale z każdym kółkiem przyspieszał, przesuwał się do przodu, aż w końcu zaatakował i wygrał jak stary wyga. A miał wtedy tylko 21 lat. Wszyscy byli w szoku - dodał.

 

- Na wielu wyścigach mieszkaliśmy w jednym pokoju. Był to wspaniały człowiek, skromny i uczciwy. Chyba też nie docierało do niego, że jest bardzo poważnie chory, bo zapowiadał, że jeśli lekarz zabroni mu powrotu do zawodowstwa, to on będzie się ścigać z amatorami. Do dziś nie mogę spokojnie myśleć o tym, że nie żyje - stwierdził Sypytkowski.

 

Halupczok był żonaty, osierocił dwoje dzieci. Od 1994 roku najwyżej punktowana górska premia w wyścigu Tour de Pologne jest poświęcona pamięci "Achima".

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie