Magiera na poniedziałek: Ręka Jarosza ważniejsza od palca Cretu

Siatkówka

Zastanawiałem się, czy czasem nie zająć się dzisiaj środkowym palcem trenera Asseco Resovii - „Gianiego” Cretu. Po tej „spektakularnej” akcji, którą wyłapały kamery Polsatu Sport, szkoleniowiec rzeszowskiej drużyny stał się głównym bohaterem wydarzenia, jakim niewątpliwie było zwycięstwo Resovii w Kędzierzynie z Zaksą 3:0.

Zachowaniem trenera Cretu zajęli się już jednak w „Prawdzie Siatki” moi redakcyjni koledzy - Jerzy Mielewski i Marcin Lepa, żeby więc nie powielać tematu, dziś dwa słowa postanowiłem poświęcić innemu bohaterowi spotkania Resovii z Zaksą, ale takiemu prawdziwemu bohaterowi, atakującemu drużyny z Rzeszowa - Jakubowi Jaroszowi.


Od razu napiszę, że taki zawodnik w drużynie jak Jarosz, to skarb. Wiadomo było przed rozpoczęciem sezonu, że o miejsce w składzie Resovii będzie musiał walczyć z mistrzem świata Damianem Schulzem i wiadomo też było, że na starcie sezonu akcje gracza pozyskanego w przerwie letniej z Trefla Gdańsk będą stały nieco wyżej. Jarosz cały czas robił swoje. Nie obrażał się na świat, nie strzelał fochów, nie wygadywał żadnych głupot, ot po prostu uczciwie pracował i kiedy dostawał swoje szanse, to nigdy nie schodził poniżej solidnego, czy nawet dobrego poziomu.


Dwa ostatnie ligowe mecze były dla Resovii kluczowe w kontekście walki o miejsce w pierwszej szóstce, które gwarantuje walkę o najwyższe trofea. I Resovia oba te mecze wygrała, inkasując w sumie komplet sześciu punktów. Dodatkowym smaczkiem tych zwycięstw jest fakt, że na rozkładzie rzeszowian znaleźli się aktualni mistrzowie i wicemistrzowie Polski. I choć nagrody indywidualne w postaci tytułu MVP odbierali inni gracze, to cichym bohaterem obu tych spotkań był właśnie Jakub Jarosz.


W meczu ze Skrą na Podpromiu przed tygodniem Jarosz pojawił się na boisku w miejsce grającego w kratkę Damiana Schulza. Efekt to 15 zdobytych punktów (drugi wynik w zespole) i 45 procent skuteczności ataku przy 28 próbach i dwóch błędach. Jeszcze lepszy wynik zawodnik wykręcił w sobotę w wygranym 3:0 meczu z Zaksą w którym zdobył 14 punktów (najwięcej w zespole) i atakował z 50 procentową skutecznością przy 23 próbach i dwóch błędach.


Nie wiem, czy Jakub Jarosz dobrze czuje się w roli, jaka przypadła mu w udziale w drużynie z Rzeszowa w tym sezonie, ale patrząc na historię tego gracza wydaje się, że jest do niej stworzony, bo choć był tą nominalną „dwójką” w ataku, to swoje w sezonie pograł i wznosił trofea. Tak było chociażby w 2009 roku, kiedy ze Skrą Bełchatów wywalczył mistrzowski tytuł i Puchar Polski znakomicie uzupełniając Mariusza Wlazłego.


To samo można powiedzieć o reprezentacyjnej karierze Jarosza, który jest przecież mistrzem Europy z 2009 roku, brązowym medalistą ME z roku 2011 i zdobywcą Ligi Światowej 2012, a także brązowego medalu LŚ 2011. Rywali do miejsca w składzie miał zacnych, bo najpierw był to Piotr Gruszka (MVP mistrzostw Europy 2009) i Zbigniew Bartman (najlepszy atakujący finałowego turnieju LŚ 2012).


Jest jeszcze jedna rzecz. o której w przypadku Jakuba Jarosza warto wspomnieć. Zawsze był do dyspozycji trenerów reprezentacji Polski i kiedy było trzeba rzucał wszystko w kąt i stawiał się na każde wezwanie. Tak było choćby cztery lata temu, za czasów Stephana Antigi, kiedy kontuzji nabawił się Bartosz Kurek i trzeba go było zastąpić podczas wyjazdowego spotkania z Iranem w Teheranie.

 

Mecz trzeba było koniecznie wygrać, aby zachować szanse wyjazdu na finałowy turniej i ta sztuka się udała. Polska pokonała gospodarzy 3:1, a najlepszym zawodnikiem spotkania był Jakub Jarosz, który zdobył w sumie 22 punkty.

Marek Magiera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie