Wojna polsko-polska. W reprezentacji nie gra się dla selekcjonera
Pośpiech jest zawsze złym doradcą, ale w piłce pewne rzeczy dzieją się tak szybko, że czasem trzeba reagować natychmiast. Głównie na boisku, bo poza nim często potrzebna jest chwila refleksji, zanim dany ruch się wykona. Konsekwencje w dzisiejszym pędzącym na złamanie karku życiu widoczne są od razu po kliknięciu w klawiaturę smartfona.


Lewandowski stracił opaskę i... zrezygnował z kadry. "Wszyscy w tej sytuacji zawiedli"

Tomasz Hajto: Nie ma piłkarza ważniejszego niż drużyna narodowa

Bożydar Iwanow: Decyzja Roberta Lewandowskiego jest dla mnie absurdalna

Paweł Gołaszewski: W tej sytuacji nie ma żadnego zwycięzcy
Czy Michał Probierz mógł swą decyzję zakomunikować później, być może po zakończeniu czerwcowego zgrupowania? Czy Robert Lewandowski zachował się godnie, rezygnując z gry w reprezentacji, kiedy zabrano mu opaskę kapitana, i ogłaszając, że nie zagra w kadrze, dopóki nie nastąpi zmiana na stanowisku selekcjonera? Przecież gra dla niej nie dla nazwiska trenera, który nią zarządza. Bez względu na to, czy z opaską, czy bez, są ważniejsze sprawy niż własna duma. Nawet tak bardzo zraniona.
ZOBACZ TAKŻE: Hiszpanie nie mają wątpliwości po decyzji Lewandowskiego. "Barca zyska"
Nie mogę pisać o faktach, opierając się jedynie na informacjach osób trzecich i domysłach. Zachowując chronologię, trzeba jednak ustalić porządek zdarzeń, które bombardują nas od początku ostatniego tygodnia maja. Czy Lewandowski konsultował z Probierzem decyzję o niepojawieniu się na czerwcowym zgrupowaniu? Moim zdaniem nie, choć w jego wpisie pojawiła się taka informacja. Czy selekcjoner mógł wtedy zareagować mocniej? Mógł, ale prawdopodobnie nie chciał zaogniać całej sytuacji, a w poniedziałek przed tygodniem wręcz bronił "Lewego" na konferencji prasowej, uznając jego decyzję i prosząc o szacunek dla swojego kapitana.
To wszystko okazało się jednak wsparciem niegodnym adresata. Lewandowski bowiem nagle pojawił się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, skradł show Kamilowi Grosickiemu w dniu jego święta. Zasiadł wygodnie w studiu TVP, tłumacząc się dość pokrętnie ze swych ostatnich postanowień i to jeszcze w koszulce z dedykacją dla "Grosika", którego wcześniej przecież, mówiąc kolokwialnie, olał. Nikomu z wewnątrz kadry się to nie spodobało. Być może właśnie to przelało czarę goryczy.
"Lewy" od dawna nie był postrzegany w zespole jako prawdziwy kapitan. Gdy z kadrą pożegnali się Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak, jego armia zrobiła się jeszcze skromniejsza. Nikt oficjalnie i głośno o tym nie mówił, ale ten delikatny temat to nie jest kwestia tylko ostatnich miesięcy. Wystarczy spojrzeć na wpis Kamila Glika, który w kadrze nie gra przecież od ponad dwóch lat. Probierz prawdopodobnie wsłuchał się w głos drużyny. Dlatego jego decyzja zapadła w niedzielny wieczór. Na dwa dni przed kluczowym dla eliminacji do mistrzostw świata meczem. Zobaczymy, czy we wtorek po tym czyśćcu reakcja zespołu będzie właściwa. To dużo powie także o przyszłości selekcjonera, który jako pierwszy od czasów Jerzego Brzęczka odważył się podnieść rękę na najlepszego polskiego piłkarza.
A Lewandowski? Zareagował zbyt pochopnie. Zagrzał się. Na kadrę przyjeżdża się nie dla Probierza, Santosa czy Michniewicza. Jeżeli on o tym nie wie, potwierdza tylko tezę, że nie zasługuję na opaskę kapitana. Nie on jest od jej przyznawania. Burzy swój pomnik, który przez lata starał się budować, choć na jego obliczu pojawiały się przecież rysy, które jego dokonania były w stanie wygładzać. Zostawił przecież kolegów nie tylko przed Helsinkami. Ale i wcześniej w Guimaraes przed meczem z Portugalią w Lidze Narodów, na Węgry w eliminacjach do Mistrzostw Świata czy w listopadowym cyklu UEFA Nations League. Wszyscy długo przymykali na to oko. Za długo.
Teraz widocznie miarka się przebrała. Za chwilę pewnie dowiemy się jeszcze więcej. Wojna polsko-polska ze świata polityki przenosi się na futbolowe boisko. Choć gra toczyć się będzie nie na zielonej murawie, ale znowu – niestety - na słowa.
