Koźmiński: Lewandowski podpalił lont, ale bombę podłożył Probierz
- Najbardziej smuci mnie jedno: po co, tuż przed bardzo trudnym, delikatnym meczem z Finlandią, być może najważniejszym w tych eliminacjach, robić taką zawieruchę?! Co tym chciał osiągnąć selekcjoner Probierz, idąc na wojnę z Lewandowskim?– powiedział nam Marek Koźmiński, były wiceprezes PZPN-u i wicemistrz olimpijski z Barcelony.

Michał Białoński, Polsat Sport: Piłkarska Polska płonie. Kto był jej głównym podżegaczem?
Marek Koźmiński, wicemistrz olimpijski z Barcelony, były wiceprezes PZPN-u: Na tak postawione pytanie chyba nikt dzisiaj nie zna odpowiedzi. Na pewno problem narastał od dłuższego czasu. Nigdy nie zaistniała miłość pomiędzy selekcjonerem Probierzem a Robertem. W poniedziałek światło dzienne ujrzało kilka faktów o tym, jak prztykali sobie w nos.
Na pewno całą sytuację rozpoczął Robert. Swoją deklaracją odnośnie nie przyjazdu na czerwcowe zgrupowanie.
Zasłaniając się zmęczeniem.
Przyjmijmy to wyjaśnienie z przymrużeniem oka. Najbardziej zastanawiająca jest dalsza dynamika wszystkiego, co się dzieje. Robert zadeklarował, że nie przejedzie, w eter poszły jego słowa: „Uzgodniłem to z trenerem, trener mnie zrozumiał”. Później rozpętała się nagonka na Roberta. Słuszna. Ona nie ujmuje jego wielkości piłkarskiej historycznej, natomiast podważa osobowość kapitana, rolę, którą pełnił i jego wpływ, a zarazem wizerunek dla całej reprezentacji.
ZOBACZ TAKŻE: Stary numer Probierza. Lewandowski nie wytrzymał ciśnienia
Czyli mleko już wtedy się rozlało?
Tak, a Robert, chcąc to ratować, z grupą swoich nieudolnych doradców z jego sztabu, pojawia się na zgrupowaniu przy okazji meczu z Mołdawią, który był zarazem pożegnaniem Kamila Grosickiego. Pojawiają się dwie sprzeczności. Z jednej strony Grosicki mówi, i dlaczego mam mu nie wierzyć: „Smutno mi, że Robert nie przyjedzie, że mnie zostawił w tak ważnym dla mnie momencie.”
Ale Robert odpowiada tak: „Zaraz, zaraz. Ja swój przyjazd już od tygodnia poustalałem, wszystko było top secret, to miała być fajna niespodzianka”.
Nie wierzy pan w to?
Pachnie mi malizną na kilometr! Coś się złego dzieje. Gdy zauważyłem, jak Robert był ubrany. Przecież nie był przebrany w dres reprezentacji, miał dżinsy i koszulkę „Grosika”, a jednak był przy ławce rezerwowych. Przecież to był mecz oficjalny, a nie jakiś trening. To dało mi do myślenia, że coś to jest „nie halo”. I w niedzielę rozpętuje się piekło. Piekło, które w tym momencie wywołuje Probierz.
Selekcjoner mógł zakomunikować Lewandowskiemu odebranie opaski w piątek, gdy widzieli się twarzą w twarz na Stadionie Śląskim?
Pewnie tak. Zrobił to jednak dopiero w niedzielę, przez telefon. Ja już wcześniej powiedziałem, że Robert, nie przyjeżdżając na to zgrupowanie, według mnie, oddał tę opaskę. Symbolicznie, ale oddał. Natomiast sytuację, która była słaba ze strony wizerunku Lewandowskiego, selekcjoner odwrócił w stan publicznej, otwartej wojny. Probierz sam to zrobił: „Skonsultowałem się z drużyną, chłopaki zrobili aplauz, wyśmiali Lewego. Lewy jest nielubiany”. Komu jak komu, ale mnie kitu nie wciskaj. To nielubienie Lewandowskiego podpierają jednym, emocjonalnym, napisanym z wakacji, wpisem Glika, który, jak wiemy historycznie, nigdy się z Lewandowskim nie lubił. I ktoś mi powie, że w tej kadrze są takie fightery, że wyszli i powiedzieli: „Trenerze, niech pan go wyrzuci, bo mamy go dość itd.”?! No nie. Przecież to jest nieprawda.
Najbardziej smuci mnie jedno: po co, na 48 godzin przed bardzo trudnym, delikatnym meczem z Finlandią, być może najważniejszym w tych eliminacjach, robić taką zawieruchę?! Co tym chciał osiągnąć selekcjoner?
Może chodziło mu o wstrząśnięcie zespołem?
Jaki wstrząs drużyny? Poniedziałkowa konferencja prasowa to była żenada! Przychodzi Probierz z „Zielkiem”, który według mnie się kompletnie wygłupił. On już nie jest dzieciakiem, tylko kapitanem reprezentacji Polski. Tymczasem on się ośmieszył! Powiedz coś, jedno zdanie z przesłaniem! Przecież sami przygotowaliście konferencję prasową w takiej formie. Po co to wszystko, to jest teatr jednego aktora, tragikomedia całej polskiej piłki. Reprezentacja Polski to nie jest prywata nikogo: ani Lewandowskiego, ani Probierza. To jest skarb polskiej piłki, a ci panowie, w różnych odsłonach, z różną siłą, zrobili sobie z kadry pewien spektakl.
Nie chcę bronić Lewandowskiego, bo zasłużył sobie na ogromną krytykę. Zostawmy jego dokonania, wielkie, historyczne. Wielokrotnie mówiłem, że to nie jest osobowość na kapitana. Oprócz umiejętności piłkarskich, woli zwycięstwa, to nie jest klasyczny kapitan. Ale to, co się później wydarzyło, to jest wina Probierza. Probierz mówi jedno, Lewandowski w „Wirtualnej Polsce”, coś innego. Kompletnie coś innego! Inaczej telefon od Probierza wyglądał, inaczej wyglądała rozmowa, padły w niej inne słowa. Padły potężne oskarżenia! Jeden do drugiego: „Ty kłamiesz”. W tak zasadniczej i niezmiernie ważnej sprawie.
Ale to nie jest koniec. To dopiero początek wojny polsko-polskiej.
Koźmiński: Jeżeli będzie słaby wynik, to położymy głowę kolejnego trenera
Jak jej skutki mogą się odbić na postawie zespołu w meczu z niżej notowaną Finlandią?
Ten konflikt nie skończy się na tym meczu. Tym bardziej, że prezes PZPN-u zachowuje się identycznie jak podczas afery premiowej za kadencji trenera Michniewicza. „Ja nic nie wiedziałem”, „Premier przyszedł, obiecał jakąś premię? Ja o niczym nie wiem”. Jak to się skończyło? Położeniem na ruszcie Michniewicza. Teraz jest identyczna sytuacja. Kulesza znowu mówi: „Ja nic nie wiem, ja nic nie słyszałem, ja przy tej rozmowie nie byłem, więc nie mogę mediować”.
Ja sobie wyobrażam taki scenariusz: jeśli będzie słaby wynik, to kładziemy głowę trenera. Tłumaczenia będą takie: „Słuchajcie, przecież on zawinił”. Przecież to jest ewidentne zagranie człowieka, który rządzi polską piłką nieudolnie od wielu lat. Pan Kulesza wygrał rywalizację ze mną, ale fakty nie przemawiają za nim. Znowu robi to samo, co dwa lata temu, po MŚ w Katarze: „Ja o niczym nie wiem, to nie ja, nie moja sprawa. Ja to kiedyś rozsądzę”. Po zachowaniu Kuleszy wiemy, że głowa selekcjonera spadnie. Nie było hasła: „On to ze mną ustalił”. Nie było tekstu: „Tak, Probierz postąpił dobrze, bo Robert zrobił to i tamto”.
Na dodatek Michał zrobił rzecz, która szkodzi zobowiązaniom biznesowym PZPN-u.
Koźmiński: PZPN ucierpi pod każdym względem na tym konflikcie
W jaki sposób? Czy PZPN ucierpi na nieobecności Lewandowskiego?
Oczywiście, że ucierpi. Pod każdym względem: wizerunkowym. Sportowym pewnie mniej, bo jednak, z szacunkiem ogromnym dla Roberta, jego kres reprezentacyjny jest blisko, o ile już nie doszedł do niego. Natomiast z punktu widzenia ekonomicznego straty będą niepowetowane. Nie znam dzisiejszych umów, ale zakładam, z dużą dozą prawdopodobieństwa, że tam są zapisy: „Jedna reklama, druga reklama, podpisy koszulek” i wszędzie jest obowiązkowo Robert Lewandowski. Bo on ma ogromną siłę rażenia marketingową. I teraz co? Mogę sobie wyobrazić gigantyczny kontrakt reklamowy z Orlenem, na około 50 mln zł, i na nośnikach reklamowych musi być Robert. Więc Orlen przychodzi: „Dzień dobry, to teraz nie 50 mln, tylko pięć”.
Czym innym jest jednorazowy brak Roberta z powodu kontuzji, a czym innym sytuacja, jak obecna. Dlatego uważam, że to nie jest koniec. Zwłaszcza po poniedziałkowej wymianie zdań, gdy obie strony zarzuciły sobie kłamstwo, niestety, ale spodziewam się etapu następnego, że Robert coś jeszcze powie więcej.
To co się wydarzyło w niedzielny wieczór jest żenujące, smutne, przykre. I to z niczego! Dwóch dorosłych ludzi nie powinno się tak zachowywać. Jeden zaczął, ale drugi rozpętał z tego wojnę. Co osiągnął Probierz takim zachowaniem?!
Probierz próbuje na siłę pokazać twarde ruchy. Przekazuje opaskę Piotrkowi Zielińskiemu. Przepraszam, ale Piotrek to jest bardzo dobry piłkarz, ale czy on ma jakiekolwiek cechy przywódcze? O czym my mówimy? Portal przychylny PZPN-owi donosi, że po zmianie kapitana był aplauz, wszyscy klaskali, „Przyszła grupa weteranów, Bednarek, Kiwior i jeszcze ktoś z prośbą: ‘Trenerze, wyrzuć go!’”. O czym my mówimy?
Nie wierzy pan w taki scenariusz?
Jest on kompletnie nieprawdopodobny. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Lewandowskiemu należy się szacunek za dokonania. Krytyka należy się za ostatnie zachowanie.
Kryzys za kadencji Paula Sousy zaczął się od tego, że Robert nie zagrał w meczu z Węgrami na Stadionie Narodowym, bo miał swoje obowiązki związane ze zdjęciami do filmu dla Amazon Prime. Zwolnienie Lewandowskiego nie spodobało się Kamilowi Glikowi, więc Sousa jemu również pozwolił nie zagrać i tak przegraliśmy z Węgrami.
To że Robert Lewandowski urwał się już jakiś czas temu, z rozsądnej współkontroli selekcjonera i PZPN-u, to było widać. To, że to jest gwiazdor, który pokazuje, że jest gwiazdorem nie tylko poprzez grę, też o tym wiedzieliśmy. Ale przepraszam bardzo, to przede wszystkim należy do roli selekcjonera, żeby z tego typu, bardzo trudnymi sytuacjami sobie radzić.
Czy nam się wydaje, że w reprezentacji Portugalii wszyscy kochają Cristiano Ronaldo i on zawsze zachowuje się wzorowo?
W fazie grupowej Ligi Narodów, w sezonie 2018/2019 odmówił gry, bo chciał się lepiej zaaklimatyzować w Juventusie.
Ale gdyby pan zapytał 25 kadrowiczów z Portugali, czy chcą grać z Cristiano Ronaldo, to wszyscy odpowiedzieliby „tak”. Tak samo, gdyby przed niedzielną awanturą zapytał pan wszystkich reprezentantów Polski o to, czy chcą grać z Robertem Lewandowskim, to nikomu nie przyszłoby do głowy, aby odpowiedzieć „nie”. Czym innym jest powiedzieć: „Lubię go, jesteśmy fajnymi kumplami”.
Gdy byłem w PZPN-ie nieraz widziałem, jak Robert opierdziela jednego, czy drugiego. Opierdzielał ich strasznie! On taki jest. To nie jest miły kolega z drużyny, najlepszy „funfel”. On taki jest i był siedem lat temu. Nie chcę go bronić, ale ostatnio na pewno frustrował się słabszą grą reprezentacji. Bo on w dalszym ciągu jest topowym piłkarzem.
Koźmiński: Zbigniew Boniek powiedział święte słowa
My dzisiaj Probierzowi nie mówimy o jakości piłkarskiej, o taktyce. Tylko o zarządzaniu zasobem ludzkim, który jest dramatyczny od dłuższego czasu. Zbigniew Boniek powiedział święte słowa: „Gdybym ja był prezesem, to by się na pewno nic takiego nie wydarzyło”. I to jest prawda.
Za kadencji Bońka w kadrze także były zgrzyty i różne nieprzyjemne sytuacje, naprawdę ciężkie. Ale wszystko się dało rozwiązać, dogadać, nic nie wychodziło na zewnątrz, a jeśli już, to okruchy. Do tego trzeba mieć charyzmę. Powiedzenie o rybie, która psuje się od głowy pasuje jak ulał.
Ale polska piłka musi uznawać, że prezes Kulesza wcale nie jest zły. Przecież nie wystawiła przeciw niemu żadnego kontrkandydata.
Gdy wybuchła awantura, w spokoju oglądałem telewizję. Naglę słyszę SMS za SMS-em. Prośby o komentarz, bo Lewandowski zrezygnował z kadry. Teraz osoby, które są przy piłce, kochają ją, trochę więcej wiedzą niż przeciętny zjadacz chleba, mają obowiązek starać się wyjaśnić, dlaczego wybuchła ta wojna i dlaczego również Kulesza nie ma kontrkandydata, choć odsuwa każdy problem od siebie, żeby prze przypadek ktoś nie przyczepił się do niego.
Jesteśmy w dużym kryzysie sportowym, ale w jeszcze większym zarządczo-wizerunkowym. Szefem polskiej piłki jest prezes PZPN-u. Podkreślam, mamy powtórkę z afery premiowej. Wówczas prezes także udawał, że o niczym nie wie. Zgrillował trenera Michniewicza, by sam nie trafił na ruszt grilla. Teraz znowu to się dzieje! Z ogromną szkodą dla polskiej piłki. Kto wymyślił Probierza na selekcjonera, niemal dwa lata temu? Myślę, że będziemy świadkami wielu nieciekawych zdarzeń i jeszcze niejeden cios zostanie wyprowadzony. Przez obie strony.
Czyli na miejscu trenera Probierza przyjąłby pan propozycję Roberta Lewandowskiego, by to on sam ogłosił oddanie opaski?
Po pierwsze, nie dotykałbym tej sprawy przed żadnym meczem. Zjadłbym tę żabę.
Faktycznie, nagle opaska kapitańska, na niespełna dwie doby przed starciem z Finlandią, stała się priorytetem.
Dlatego należało spokojnie, po meczu, tę sprawę rozegrać. Sport, podobnie jak pieniądze, lubi ciszę. Jeśli masz coś wygrać, to nigdy nie osiągniesz tego wojną. Przecież teraz nasi kadrowicze nie myślą o meczu, o tym, jak ograć Finów. Mają pewnie czerwone telefony od rozmów na temat Lewandowskiego. W nocy z niedzieli na poniedziałek dzwonił do mnie jeden z pana kolegów po fachu 15 minut po północy. Ktoś uznał, że skoro Probierz pokłócił się z Lewandowskim, to ja mam o tej porze odbierać telefon. To pokazuje, jakie są emocje w narodzie.
Ta wojna to jest porażka nas wszystkich: kibiców, piłkarzy, selekcjonera i prezesa Kuleszy, dziennikarzy, moja, Lewandowskiego i jego otoczenia. Wszyscy jesteśmy winni temu wszystkiemu.
To kipiało od dłuższego czasu. Nie chce się chwalić „a nie mówiłem”, ale jesienią podkreślałem, że między Lewandowskim a Probierzem nie ma chemii! To się odezwał kolega Roberta Tomasz Zawiślak i oburzał się: „Co ten pan wygaduje”. Teraz mamy, „co ten pan wygaduje”. Wszyscy są winni temu konfliktowi. Szambo wybiło w niedziele, ale nieczystości w nim narastały miesiącami. „Lewy” podpalił lont, ale bombę podłożył Probierz. Po co?! Teraz wracamy do historii, jak się Probierz zachował w Wiśle wobec Głowackiego i Sobolewskiego.
W Cracovii pozbył się kapitana Janusza Gola, a w Arisie Saloniki żywej legendy klubu – Athonosisa Prittasa i to już po jednym dniu pobytu w klubie!
To pokazuje jego słabość i kompleksy. Ja znam Michała. Według mnie on jest kompletnie zakompleksiony! Co on chciał pokazać? Że jest ważniejszy niż Lewandowski?! Ważniejszy jest wynik kadry.
Oczywiście, Robert mógł sobie darować zdjęcia z jachtu wrzucane w momencie, gdy trwało zgrupowanie. One mogły być publikowane dopiero od jutra. Kibice, w tym małe dzieci, identyfikują się z nim, noszą jego koszulkę. Dla nich to jest duży cios. Tak się nie robi.
Na dodatek Lewandowski nie powiedział, że on definitywnie rezygnuje z gry w kadrze, tylko nie przyjedzie na zgrupowania, dopóki prowadzi zespół Michał Probierz. Niechcący, przy okazji zakomunikował: „Niech przegrają z Finlandią, to ja wrócę”. Tak niestety wyssało. W tej wojnie błąd goni błąd. Ja sobie mogę tylko wyobrazić, co się wydarzy, jeśli nam nie wyjdzie mecz z Finami. Nawet to, co się działo ostatnio w polityce, było namiastką tego, co się w Polsce wydarzy, jeśli mecz z Finlandia nie pójdzie po naszej myśli. Po co to wszystko? Żeby pokazać, że ktoś ma większą męską część ciała? No ludzie!
Przejdź na Polsatsport.pl