Niechciany w Polsce, rozchwytywany w Afryce - Henryk Kasperczak dla Polsatsport.pl

Piłka nożna
Niechciany w Polsce, rozchwytywany w Afryce - Henryk Kasperczak dla Polsatsport.pl
Henryk Kasperczak / fot. PAP

Mali dwie ostatnie edycje Pucharu Narodów Afryki kończyło na trzecim miejscu. Naturalne więc, że cel jest wygórowany. Długo o tym dyskutowaliśmy, oni naprawdę bardzo tego pragną. Chcą tego finału za wszelką cenę. Dlatego jak się uda, zaproponują mi przedłużenie kontraktu. A tak na marginesie, przypomnijmy, że w PNA byłem już raz drugi - z Tunezją, trzeci - z Wybrzeżem Kości Słoniowej, czwarty - właśnie z Mali i piąty - również z Tunezją. Chyba czas na najwyższy stopień podium, prawda? - mówi nowy selekcjoner reprezentacji Mali, Henryk Kasperczak.

Rafał Hurkowski: W Polsce pana nie chcieli, więc wzięła pana 45. reprezentacja świata. Paradoks, prawda?

Henryk Kasperczak: Tak wyszło, co zrobić? Jak już powiedziałem - w Polsce interesowała mnie jedynie kadra. Nie kluby. Decyzja była jednak inna. Nie będę już mówił od kogo to zależało...

Może w jakimś stopniu od Janusza Basałaja? Człowieka, który w PZPN-ie ma ostatnio bardzo dużo do powiedzenia, a z którym nigdy nie było panu po drodze - choćby w 2004 roku, gdy trenował pan Wisłę Kraków, zabronił panu wejścia na murawę, po czym wyprosił z klubowego budynku. Później było to kontrowersyjne zwolnienie.


Ja wobec Janusza zawsze byłem fair. W Wiśle zajmowaliśmy się zupełnie innymi kwestiami - ja byłem trenerem, on prezesem. Nie wiem, może po prostu nie wszystko Janusz rozumiał? On musiał egzekwować polecenia właściciela, a ja jestem przecież zawodowcem, trenerem, który dużo przeżył i nie pozwala sobie na takie traktowanie. Chciałem się rozstać z klasą. Teraz jednak nie mam do niego już żadnych pretensji. O wszelkich niesnaskach zapomniałem...

Czuje się pan sfrustrowany? Wszak prowadził pan aż pięć reprezentacji - wszystkie w rankingu FIFA są obecnie wyżej, niż Polska - a najpewniej już nigdy nie dowiemy się, co mógłby pan zrobić dla tej naszej, biało-czerwonej.


Oczywiście, zawsze marzyłem o tej posadzie. Ale przecież nie mogę mieć do nikogo pretensji. Życzę nowemu selekcjonerowi powodzenia, miejmy nadzieję, że Boniek wybrał
dobrze.

Serwis piłkarski "Weszło" twierdzi, że nie został pan selekcjonerem ze względu na wiek i na to, że dawno nic pan nie wygrał.

Najwidoczniej dziennikarz, który to pisał nie zna moich osiągnieć. A jeśli ich nie zna, to tym bardziej nie zna mnie, więc dlaczego twierdzi, że wiek przeszkadza mi w pracy? Musiały nim kierować jakieś inne przesłanki, niż tylko chęć wyrażenia własnego zdania. Dobrze by było, żeby przed napisaniem kolejnego artykułu troszkę lepiej mnie poznał. Chociaż moją biografię. Kto to w ogóle napisał?

Nie podpisał się.

...

Na najbliższe 14 miesięcy osiądzie pan w Mali, czy będzie pan tylko dojeżdżał z Saint Etienne?


Będę zawsze do dyspozycji federacji. Muszę sporządzać raporty i oglądać miejscowych zawodników. Ale nie zapomnijmy - najlepsi piłkarze grają przecież w Europie. Jest ich tu przynajmniej 60. Dlatego bardziej opłaca mi się jeździć po Starym Kontynencie - gdyby najlepsi grali w Afryce, mieszkałbym w Mali. Nie inaczej było w przypadku Leo Beenhakkera, który też miał wszystkich zawodników w Europie. Tak naprawdę nie miało znaczenia, czy mieszkałby w Warszawie, czy w Holandii - odległości w porównaniu z tymi afrykańskimi są tutaj minimalne.


Trener w Mali może czuć się bezpiecznie

W przyszłym tygodniu jedzie pan do RPA na Mistrzostwa Narodów Afryki. Mało znany turniej w Europie, może pan coś o nim powiedzieć? Rozgrywany regularnie, co roku?

Grają tam tylko przedstawiciele rodzimych lig - taka analogia do styczniowego zgrupowania Adama Nawałki, tyle że gra się o stawkę. W tym roku turniej startuje. Mali trafiło do bardzo trudnej grupy: z RPA, Nigerią i Mozambikiem. Dalej przechodzą jedynie dwie drużyny, więc będzie naprawdę bardzo ciężko. W zasadzie to nie ja prowadzę ten zespół, a trener miejscowy - to też taki odgórny przepis. Ja sobie tylko poobserwuję. Ten turniej jest swojego rodzaju zagadką - nowe, nieznane. Myślę jednak, że frekwencja dopisze. Będzie wielu menedżerów, dla których to wspaniała okazja, aby wyłowić nowe perełki.

A jaki jest pana poziom rozeznania wśród tych malijskich perełek? Tamtejsze media zaznaczają, że nie miał pan do czynienia z afrykańskim futbolem od roku 2008. W piłce to szmat czasu.

Ja, proszę pana, na bieżąco jestem ze wszystkimi ligami. Znam każdego Malijczyka występujacego w Europie. Do tego w kadrze jest trzech piłkarzy, których sam do niej wprowadzałem: Seydou Keita (obecnie gra w Chinach, wcześniej Barcelona), Cedric Kante (Sochaux) i Adama Coulibaly (Auxerre). Z młodszych na szczególną uwagę zasługują: Cheick Diabate (Bordeaux) i Modibo Maiga (West Ham United). Obaj to napastnicy, ten drugi w grudniu strzelił dwie bramki - w Premier League i w Pucharze Ligi Angielskiej. Także o moją wiedzę raczej bym się nie martwił.

Do tego podczas swojej ostatniej wizyty w Mali obejrzał pan ponad 100 zawodników! Był wśród nich ktoś warty uwagi?  

Zgadza się. Obejrzałem aż cztery mecze (dwa dziennie), w tym dwóch drużyn, które są w Mali, jak Celtic i Rangersi (oczywiście przed degradacją tych drugich do czwartej ligi - przyp. red.) - Stade Malien i Djolba AC. Nie było w Mali innego mistrza kraju od roku 1991. Oba kluby co sezon grają w afrykańskich pucharach i to właśnie one dadzą najwięcej zawodników na wspomniane Mistrzostwa Narodów Afryki. Także będę obserwował, analizował, potwierdzał pierwsze wnioski i... może się któryś sprawdzi. Na razie jednak za wcześnie na jakiekolwiek nazwiska.


Henryk Kasperczak i wiceprezes Malijskiej Federacji Piłkarskiej, Boukary Sidibe Kolon

A co do sztabu: wybrał pan już sobie asystenta? Możemy spodziewać się jakichś polskich nazwisk?


Tutaj akurat bardzo dużo zależy od federacji - ona daje propozycje, ja spośród nich wybieram. Nazwisk jest naprawdę wiele, ale siłą rzeczy - żadnego polskiego.

Malijska prasa donosi o Fredericu Kanoute, byłym napastniku Sevilli.


On byłby raczej takim ambasadorem/dyrektorem sportowym. Odpowiednikiem Olivera Bierhoffa z reprezentacji Niemiec. Dobrze się składa, bo dopiero co zakończył karierę i może wnieść sporo świeżego, stricte boiskowego doświadczenia. Malijska federacja chciałaby, żeby nadzorował kontakt z zawodnikami.

Ta sama federacja nie ukrywa, że celem pana pracy jest finał Pucharu Narodów Afryki 2015. Jeśli się uda - czekają pana eliminacje do mundialu w Rosji. Awans byłby rzeczą niesamowitą - reprezentacja Mali jeszcze nigdy na nim nie grała. Uważa pan, że to wszystko jest realne?

Nie zapominajmy, że Mali dwie ostatnie edycje PNA kończyło na trzecim miejscu. Naturalne więc, że cel jest wygórowany. Długo o tym dyskutowaliśmy, oni naprawdę bardzo tego pragną. Chcą tego finału za wszelką cenę. Dlatego jak się uda, zaproponują mi przedłużenie kontraktu. A tak na marginesie, przypomnijmy, że w PNA byłem już raz drugi - z Tunezją, trzeci - z Wybrzeżem Kości Słoniowej, czwarty - właśnie z Mali i piąty - również z Tunezją. Chyba już czas na najwyższy stopień podium, prawda? (śmiech) A o tak dalekiej przyszłości, jak Rosja 2018 jeszcze nie myślałem.


Kasperczak podpisuje kontrakt w towarzystwie prezesa federacji, generała Boubacary Baba Diarry

Wspomniał pan, że chcą finału za wszelką cenę. Ta rzeczywiście jest wysoka - wiceprezes federacji, Boukary Sidibe Kolon, zdradził, że zarabia pan 22 tysiące euro miesięcznie. Najwięcej w historii malijskiego futbolu, jeśli chodzi o posadę selekcjonera. Kraj jest bardzo biedny, powstaje więc spory kontrast. Jak się pan na to zapatruje?

Jestem zadowolony z warunków kontraktu, a dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają.

W skrócie: piękna emerytura.


Ja na emeryturze jestem już od 65. roku życia. (śmiech) A tak zupełnie poważnie: my, trenerzy, jeśli tylko mamy zapał i siły do pracy, nie bierzemy pod uwagę żadnych barier czasowych. Zresztą, w futbolu nie ma emerytur...

No właśnie. Jako prezes Stowarzyszenia Trenerów Piłki Nożnej zamierza pan coś z tym zrobić?


Tak, postaramy się doprowadzić do uznania zawodów piłkarza i trenera. Liczymy na duże wsparcie PZPN-u oraz polskich władz. Trzeba przecież wreszcie to uznać. Chcemy w końcu podpisywać normalne umowy o pracę!


Autor wywiadu (z lewej) i Henryk Kasperczak / fot. Tadeusz Fogiel
Rafał Hurkowski, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze