To już koniec pewnej ery w Chicago Bulls. Odbudowa zamiast marzeń o tytule

W ciągu zaledwie 24 godzin, kibice National Basketball Association mogli się przekonać, że najlepsza koszykarska liga świata, to przede wszystkim biznes. W poniedziałek rano, generalny manager Chicago Bulls - Gar Forman informował, że "zespół nie szuka personalnych roszad i wymian zawodników", by o północy pojawiła się informacja, iż Chicago Bulls oddają do Cleveland Cavaliers dwukrotnego uczestnika Meczu Gwiazd i czwartego najskuteczniejszego strzelca w historii klubu - Luola Denga.
Wtorkowa konferencja prasowa, bez udziału Denga, ale z trenerem Tomem Thibodeau oraz wiceprezydentem ds. sportowych Bulls - byłym graczem Johnem Paxsonem, była smutna. Inna być nie mogła: jeszcze trzy miesiące temu, ze zdrowym Derrickiem Rose’em i sprawdzoną grupą koszykarzy, Bulls byli wśród faworytów ligi. Dziś będą w Konferencji Wschodniej tylko statystami.
Wściekły trener
Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji prasowej z Johnem Paxsonem, można było przez chwilę porozmawiać z wyraźnie niezadowolonym z przebiegu wypadków trenerem Bulls, Tomem Thibodeau. "Jak zaregowałem na informację, że nie ma już w zespole gracza, którego zawsze darzyłem wielkim zaufaniem, znakomitego gracza, dobrego człowieka poza parkietem? Powiedzmy, że managerowie są od zarabiania pieniędzy, a ja od trenowania. Oni mieli swoją opinię na temat transferu Denga, ja miałem swoją. Zatrzymajmy się na tej wypowiedzi" - mówił Thibodeau, uznawany za jednego z najlepszych szkoleniowców w NBA. "Nie mam żadnych wątpliwości, że Deng będzie znakomitym dodatkiem do dynamicznych rozgrywających Cavaliers. To dla nich poważne wzmocnienie" - mówił były trener roku, który jednak - podobnie jak chwilę później Paxson - nie chciał mówić o "przebudowie" drużyny.
Czarowanie rzeczywistości
Paxson, trzykrotny mistrz NBA z czasów drużyny Michaela Jordana, zastępował uwięzionego w Kalifornii przez mróz generalnego managera zespołu Gara Formana, zaczynając od podkreślenia znaczenia Denga dla Bulls. "Tylko trzech koszykarzy w historii Chicago Bulls, wśród nich Michael Jordan i Scottie Pippen, zdobyło więcej punktów dla naszej drużyny więc wiecie, jakie to dla nas było ciężkie zadanie zdecydować się na oddanie Luola. Ale w chwili, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że nasza propozycja kontraktowa dla Luola jest zupełnie inna niż jego oczekiwania, z tego, jak bardzo jesteśmy rozbieżni finansowo, wszyscy wiedzieliśmy, że jest to jedyne rozsądne wyjście" - mówił Paxson. "Nie używajmy jednak słowa "przebudowa" mówiąc o drużynie, która ma ciągle w składzie Joakima Noaha, trenera tej klasy co Thibodeau czy wracającego w przyszłym roku Derricka Rosa. Nie mogę wam co prawda obiecać, że Derrick będzie takim samym koszykarzem jak kiedyś, ale my w Bulls bardzo w to wierzymy".
Drugie dno
Decyzja Bulls była w 100 procentach podyktowana chęcią odzyskania płynności finansowej oraz nadziejami związanymi z losowaniem dodatkowych graczy w Drafcie. Władze klubu informowały, że nie są zainteresowane szukającym pracy Andrew Bynumem, i że nie zagra on w koszulce Chicago Bulls. Sami koszykarze - konferencja była w United Center, przed treningiem drużyny - albo nie chcieli się wypowiadać na temat odejścia Denga albo byli tym faktem mocno zbulwersowani. "Na razie jestem strasznie wkurzony" - powiedział środkowy Taj Gibson. "Może mi później przejdzie". Joakim Noah, obecnie najbardziej wartościowy gracz Bulls, tylko machnął ręką, odmawiając wywiadów.
Wściekły trener
Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji prasowej z Johnem Paxsonem, można było przez chwilę porozmawiać z wyraźnie niezadowolonym z przebiegu wypadków trenerem Bulls, Tomem Thibodeau. "Jak zaregowałem na informację, że nie ma już w zespole gracza, którego zawsze darzyłem wielkim zaufaniem, znakomitego gracza, dobrego człowieka poza parkietem? Powiedzmy, że managerowie są od zarabiania pieniędzy, a ja od trenowania. Oni mieli swoją opinię na temat transferu Denga, ja miałem swoją. Zatrzymajmy się na tej wypowiedzi" - mówił Thibodeau, uznawany za jednego z najlepszych szkoleniowców w NBA. "Nie mam żadnych wątpliwości, że Deng będzie znakomitym dodatkiem do dynamicznych rozgrywających Cavaliers. To dla nich poważne wzmocnienie" - mówił były trener roku, który jednak - podobnie jak chwilę później Paxson - nie chciał mówić o "przebudowie" drużyny.
Czarowanie rzeczywistości
Paxson, trzykrotny mistrz NBA z czasów drużyny Michaela Jordana, zastępował uwięzionego w Kalifornii przez mróz generalnego managera zespołu Gara Formana, zaczynając od podkreślenia znaczenia Denga dla Bulls. "Tylko trzech koszykarzy w historii Chicago Bulls, wśród nich Michael Jordan i Scottie Pippen, zdobyło więcej punktów dla naszej drużyny więc wiecie, jakie to dla nas było ciężkie zadanie zdecydować się na oddanie Luola. Ale w chwili, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że nasza propozycja kontraktowa dla Luola jest zupełnie inna niż jego oczekiwania, z tego, jak bardzo jesteśmy rozbieżni finansowo, wszyscy wiedzieliśmy, że jest to jedyne rozsądne wyjście" - mówił Paxson. "Nie używajmy jednak słowa "przebudowa" mówiąc o drużynie, która ma ciągle w składzie Joakima Noaha, trenera tej klasy co Thibodeau czy wracającego w przyszłym roku Derricka Rosa. Nie mogę wam co prawda obiecać, że Derrick będzie takim samym koszykarzem jak kiedyś, ale my w Bulls bardzo w to wierzymy".
Drugie dno
Decyzja Bulls była w 100 procentach podyktowana chęcią odzyskania płynności finansowej oraz nadziejami związanymi z losowaniem dodatkowych graczy w Drafcie. Władze klubu informowały, że nie są zainteresowane szukającym pracy Andrew Bynumem, i że nie zagra on w koszulce Chicago Bulls. Sami koszykarze - konferencja była w United Center, przed treningiem drużyny - albo nie chcieli się wypowiadać na temat odejścia Denga albo byli tym faktem mocno zbulwersowani. "Na razie jestem strasznie wkurzony" - powiedział środkowy Taj Gibson. "Może mi później przejdzie". Joakim Noah, obecnie najbardziej wartościowy gracz Bulls, tylko machnął ręką, odmawiając wywiadów.
Komentarze