Piotr Boenisch: Sebastian wracał ze zgrupowań rozbity. Reprezentacja go nie zaakceptowała

Jak miał się czuć chłopak, jeśli siedział przy stole z dwudziestoma kolegami i wszyscy dawali mu do zrozumienia, że jest niechciany? Gdy zostawiano go na boku? Nie brano do grupy? Sebastian to pogodny, uśmiechnięty chłopak, ale z kadry zawsze przyjeżdżał wykończony psychicznie – tłumaczy nam ojciec Sebastiana Boenischa, Piotr.
Sebastian Staszewski: „W reprezentacji czułem się niepotrzebny” – powiedział niedawno w Super Expressie Pana syn, Sebastian. Skąd ta ocena?
Piotr Boenisch: A jak miał się chłopak czuć, skoro trener Fornalik oznajmił mu po meczu z Danią: „Wygraliśmy, więc w kolejnym spotkaniu nie zagrasz. Gdybym teraz zmienił skład, media i kibice by mnie rozszarpali”? To jest profesjonalne zachowanie trenera? Mógł powiedzieć, że zgrywa zespół, albo ma inny pomysł, a on zasłonił się strachem przed gazetami.
Sebastian miał problem z Waldemarem Fornalikiem?
Tak. Nie podobało mu się kilka rzeczy… Ale to tajemnice szatni, nie powinno się o nich głośno opowiadać.
Mówi Pan: wiem, ale nie powiem. Nie pytam więc o nazwiska czy konkretne sytuacje, ale opis tego, co na zgrupowaniach się działo.
Sebastian narzekał na przykład, że między treningami każdy siedzi w pokoju, robi co chce. Przygotowanie do meczu czy treningu – po swojemu. Z synem rozmawiamy bardzo często i inaczej brzmi jego głos, kiedy trenuje w Leverkusen, a inaczej, gdy jest na reprezentacji. To pogodny, uśmiechnięty chłopak, ale z kadry zawsze przyjeżdżał wykończony psychicznie.
Skąd się to brało?
Jakby pan siedział przy stole z dwudziestoma kolegami i wszyscy dawaliby panu do zrozumienia, że jest pan niechciany, to byłby pan szczęśliwy? Gdyby zostawiano pana na boku, nie brano do grupy…
Nie był w tej, jak Pan to nazywa, „grupie”?
No, na pewno nie był.
Dziwi mnie to, szczególnie, że Sebastian nie ma problemów z językiem polskim.
Robert Lewandowski mówi po polsku pięknie, ale też nie jest w tej kadrze akceptowany. Takie jest moje zdanie. Gra w reprezentacji jak trzecioligowiec, bo źle się w tej grupie czuje. Mówienie, że język jest barierą, to tania wymówka. Sebastian zna polski i co? I nic.
Jaki może być więc powód tego braku akceptacji?
Może zazdrość? Może inne charaktery? Może strach o miejsce w składzie? Według niektórych Boenisch się nie nadaje, Polanski się nie nadaje, Obraniak się nie nadaje, nawet Lewandowski się nie nadaje. To kto się nadaje? Chyba tylko Boruc.
Narzekał Pan wielokrotnie, że na Sebastiana prowadzona jest nagonka…
Tak. Niektórzy zarzucali Sebastianowi, że jest świętą krową.
Tak napisał Fakt. Podobno kadrowicze byli zdziwieni grą Sebastiana w kolejnych meczach, mimo jego słabej postawy. Pewnie stąd to określenie.
Nie! Chodziło o treningi, które na kadrze miał syn. Był po kilku operacjach i doktor zalecił mu dodatkowe ćwiczenia wzmacniające mięśnie stabilizujące kolano. Poinformowani zostali o tym kierownik drużyny i Fornalik. Wszystko było ustalone. Sebastian wymagał wtedy szczególnego traktowania. Później okazało się jednak, że tych ćwiczeń brakuje.
Poszedł do trenera o tym porozmawiać?
Nie, z trenerem Fornalikiem mało rozmawiał… Praktycznie w ogóle.
Selekcjoner nie dzwonił czasami?
Nigdy! Nie słyszałem o żadnym telefonie. Raz tylko powiedział komuś, że przyleci do Leverkusen, ale chyba się nie pojawił. Przez całą kadencję nie odwiedził syna ani razu!
Może problemem nie był Fornalik, czy inni reprezentanci, a tylko Sebastian?
Sebastian był lubiany w Schalke, w Werderze i teraz w Leverkusen, a w reprezentacji Polski nie. Czy to nie jest dziwne? Poza tym nie tylko on miał kłopoty z Fornalikiem. Tak samo Obraniak, Perquis. Nawet Eugen Polanski, dziś najlepsza „szóstka” tej reprezentacji!
Ale Polanski grał w prawie wszystkich meczach reprezentacji Fornalika.
Nie zagrał w najważniejszych. Dlaczego?
Taki miał widocznie plan Fornalik. Jego prawo.
On nie miał żadnego planu! Żadnej koncepcji! Sebastian mówił mi: przyjeżdżam na kadrę, biegają jacyś nowi zawodnicy, połowy nigdy nie spotkałem. Co mecz – inna jedenastka! Nigdy nie było tak, że zespół w jednym składzie zagrał trzy spotkania. Przez to zawodnicy nie czuli żadnych więzi. Jak oni mieli iść za sobą w ogień, jak w kadrze były trzy-cztery obozy?
Zawsze są grupy. Tego nie można uniknąć.
Nie było jednak koncepcji pogodzenia piłkarzy. Oni sobie myśleli tak: nie podam temu, bo go nie lubię, tamtemu, bo może się jeszcze się pokaże, a trzeciemu też nie, bo podpisał jakiś kontrakt reklamowy, a ja nie!
Sebastian jednak sam nie pomagał sytuacji. Od miesięcy nie rozmawia z polskimi dziennikarzami. Dlaczego?
Jak cały czas dostawał po dupie, to po co miał rozmawiać? Nikt się z nim nigdy nie liczył, wszyscy go tylko krytykowali. Był winny każdego przegranego meczu. Na Euro – najsłabszy zawodnik, tak pisali.
Wytłumaczy kiedyś swoje odczucia? Obroni się? Powie, co myśli?
Sebastian powiedział wprost: czekam na kadrę, patrzę w przyszłość, ale nie chcę wspominać tego złego, co było. Nie będzie krytykował kolegów, trenera. Teraz nie chce o tym mówić. Boenisch nie jest jednak głupi, umie czytać. Przegląda gazety, Internet, wie jak ludzie go traktują.
Trochę Pan przesadza. Krytyka była, ale była zasłużona.
Sebastian to nie Messi, albo Ronaldo, ale potrafi grać w piłkę, występował do niedawna regularnie w Leverkusen. Czy taki piłkarz nie przydałby się kadrze?
Przydałby się w dobrej formie. A ostatnio grał słabo. Zgodzi się Pan ze mną?
No, słabo grał. Ale kto grał dobrze? Wielkim problemem było zgranie drużyny. Sebastian ma iść do przodu, wrzucić, później wrócić i bronić. Ale jak on szedł do ataku, to nikt nie zamykał jego strony. A w statystykach Bundesligi, w tym samym czasie, biegał 12-13 kilometrów w każdym spotkaniu.
Może i biega dużo, ale wolno. W meczu z San Marino nie nadążał nawet za półamatorami.
Tak było. Dlatego nie mówię, że był orłem.
Był moment, kiedy syn pomyślał o tym, aby zrezygnować z gry w reprezentacji?
Nigdy!
Obraniak tak zrobił.
Ale nie Sebastian. Trener może go nie lubić, ale on jest gotowy na przyjazd na kadrę. Dla niego biało-czerwona koszulka to świętość. Jeśli zobaczy pan zdjęcia po meczu z Czechami na Euro, to tam widać, że jeden zawodnik leży na środku i płacze. To Sebastian.
Jest dziś w Polsce lepszy lewy obrońca, niż Boenisch?
Wydaje mi się, że nie. Dobry, ale niedoceniany jest Wawrzyniak. Jego jednak także wciąż obarcza się winą: a to nie zdążył, a to się poślizgnął, a to krzywo kopnął. I tak źle, i tak niedobrze.
Kiedy Sebastian wróci do reprezentacji Polski?
Na razie musi wrócić do składu Bayeru. Przed kontuzją grał we wszystkich meczach – w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i pucharze. Później złapał jednak uraz i trener postawił na kolejnego zawodnika, Emre Cana. Teraz Sebastian uporał się już z kolanem, ma co prawda małe kłopoty z biodrem, ale niedługo powinien być w formie. Trzeba być optymistą, szczególnie, że syn kontrakt z trenerem Nawałką już miał.
I co?
To było z miesiąc temu. Trener zadzwonił i wspominał o powołaniu na zgrupowanie w styczniu. Wiadomo jednak, że Sebastian nie mógł pojechać na ten obóz, bo to nie jest termin FIFA. Ale syn cały czas wierzy, że Nawałka jeszcze się do niego odezwie.
Piotr Boenisch: A jak miał się chłopak czuć, skoro trener Fornalik oznajmił mu po meczu z Danią: „Wygraliśmy, więc w kolejnym spotkaniu nie zagrasz. Gdybym teraz zmienił skład, media i kibice by mnie rozszarpali”? To jest profesjonalne zachowanie trenera? Mógł powiedzieć, że zgrywa zespół, albo ma inny pomysł, a on zasłonił się strachem przed gazetami.
Sebastian miał problem z Waldemarem Fornalikiem?
Tak. Nie podobało mu się kilka rzeczy… Ale to tajemnice szatni, nie powinno się o nich głośno opowiadać.
Mówi Pan: wiem, ale nie powiem. Nie pytam więc o nazwiska czy konkretne sytuacje, ale opis tego, co na zgrupowaniach się działo.
Sebastian narzekał na przykład, że między treningami każdy siedzi w pokoju, robi co chce. Przygotowanie do meczu czy treningu – po swojemu. Z synem rozmawiamy bardzo często i inaczej brzmi jego głos, kiedy trenuje w Leverkusen, a inaczej, gdy jest na reprezentacji. To pogodny, uśmiechnięty chłopak, ale z kadry zawsze przyjeżdżał wykończony psychicznie.
Skąd się to brało?
Jakby pan siedział przy stole z dwudziestoma kolegami i wszyscy dawaliby panu do zrozumienia, że jest pan niechciany, to byłby pan szczęśliwy? Gdyby zostawiano pana na boku, nie brano do grupy…
Nie był w tej, jak Pan to nazywa, „grupie”?
No, na pewno nie był.
Dziwi mnie to, szczególnie, że Sebastian nie ma problemów z językiem polskim.
Robert Lewandowski mówi po polsku pięknie, ale też nie jest w tej kadrze akceptowany. Takie jest moje zdanie. Gra w reprezentacji jak trzecioligowiec, bo źle się w tej grupie czuje. Mówienie, że język jest barierą, to tania wymówka. Sebastian zna polski i co? I nic.
Jaki może być więc powód tego braku akceptacji?
Może zazdrość? Może inne charaktery? Może strach o miejsce w składzie? Według niektórych Boenisch się nie nadaje, Polanski się nie nadaje, Obraniak się nie nadaje, nawet Lewandowski się nie nadaje. To kto się nadaje? Chyba tylko Boruc.
Narzekał Pan wielokrotnie, że na Sebastiana prowadzona jest nagonka…
Tak. Niektórzy zarzucali Sebastianowi, że jest świętą krową.
Tak napisał Fakt. Podobno kadrowicze byli zdziwieni grą Sebastiana w kolejnych meczach, mimo jego słabej postawy. Pewnie stąd to określenie.
Nie! Chodziło o treningi, które na kadrze miał syn. Był po kilku operacjach i doktor zalecił mu dodatkowe ćwiczenia wzmacniające mięśnie stabilizujące kolano. Poinformowani zostali o tym kierownik drużyny i Fornalik. Wszystko było ustalone. Sebastian wymagał wtedy szczególnego traktowania. Później okazało się jednak, że tych ćwiczeń brakuje.
Poszedł do trenera o tym porozmawiać?
Nie, z trenerem Fornalikiem mało rozmawiał… Praktycznie w ogóle.
Selekcjoner nie dzwonił czasami?
Nigdy! Nie słyszałem o żadnym telefonie. Raz tylko powiedział komuś, że przyleci do Leverkusen, ale chyba się nie pojawił. Przez całą kadencję nie odwiedził syna ani razu!
Może problemem nie był Fornalik, czy inni reprezentanci, a tylko Sebastian?
Sebastian był lubiany w Schalke, w Werderze i teraz w Leverkusen, a w reprezentacji Polski nie. Czy to nie jest dziwne? Poza tym nie tylko on miał kłopoty z Fornalikiem. Tak samo Obraniak, Perquis. Nawet Eugen Polanski, dziś najlepsza „szóstka” tej reprezentacji!
Ale Polanski grał w prawie wszystkich meczach reprezentacji Fornalika.
Nie zagrał w najważniejszych. Dlaczego?
Taki miał widocznie plan Fornalik. Jego prawo.
On nie miał żadnego planu! Żadnej koncepcji! Sebastian mówił mi: przyjeżdżam na kadrę, biegają jacyś nowi zawodnicy, połowy nigdy nie spotkałem. Co mecz – inna jedenastka! Nigdy nie było tak, że zespół w jednym składzie zagrał trzy spotkania. Przez to zawodnicy nie czuli żadnych więzi. Jak oni mieli iść za sobą w ogień, jak w kadrze były trzy-cztery obozy?
Zawsze są grupy. Tego nie można uniknąć.
Nie było jednak koncepcji pogodzenia piłkarzy. Oni sobie myśleli tak: nie podam temu, bo go nie lubię, tamtemu, bo może się jeszcze się pokaże, a trzeciemu też nie, bo podpisał jakiś kontrakt reklamowy, a ja nie!
Sebastian jednak sam nie pomagał sytuacji. Od miesięcy nie rozmawia z polskimi dziennikarzami. Dlaczego?
Jak cały czas dostawał po dupie, to po co miał rozmawiać? Nikt się z nim nigdy nie liczył, wszyscy go tylko krytykowali. Był winny każdego przegranego meczu. Na Euro – najsłabszy zawodnik, tak pisali.
Wytłumaczy kiedyś swoje odczucia? Obroni się? Powie, co myśli?
Sebastian powiedział wprost: czekam na kadrę, patrzę w przyszłość, ale nie chcę wspominać tego złego, co było. Nie będzie krytykował kolegów, trenera. Teraz nie chce o tym mówić. Boenisch nie jest jednak głupi, umie czytać. Przegląda gazety, Internet, wie jak ludzie go traktują.
Trochę Pan przesadza. Krytyka była, ale była zasłużona.
Sebastian to nie Messi, albo Ronaldo, ale potrafi grać w piłkę, występował do niedawna regularnie w Leverkusen. Czy taki piłkarz nie przydałby się kadrze?
Przydałby się w dobrej formie. A ostatnio grał słabo. Zgodzi się Pan ze mną?
No, słabo grał. Ale kto grał dobrze? Wielkim problemem było zgranie drużyny. Sebastian ma iść do przodu, wrzucić, później wrócić i bronić. Ale jak on szedł do ataku, to nikt nie zamykał jego strony. A w statystykach Bundesligi, w tym samym czasie, biegał 12-13 kilometrów w każdym spotkaniu.
Może i biega dużo, ale wolno. W meczu z San Marino nie nadążał nawet za półamatorami.
Tak było. Dlatego nie mówię, że był orłem.
Był moment, kiedy syn pomyślał o tym, aby zrezygnować z gry w reprezentacji?
Nigdy!
Obraniak tak zrobił.
Ale nie Sebastian. Trener może go nie lubić, ale on jest gotowy na przyjazd na kadrę. Dla niego biało-czerwona koszulka to świętość. Jeśli zobaczy pan zdjęcia po meczu z Czechami na Euro, to tam widać, że jeden zawodnik leży na środku i płacze. To Sebastian.
Jest dziś w Polsce lepszy lewy obrońca, niż Boenisch?
Wydaje mi się, że nie. Dobry, ale niedoceniany jest Wawrzyniak. Jego jednak także wciąż obarcza się winą: a to nie zdążył, a to się poślizgnął, a to krzywo kopnął. I tak źle, i tak niedobrze.
Kiedy Sebastian wróci do reprezentacji Polski?
Na razie musi wrócić do składu Bayeru. Przed kontuzją grał we wszystkich meczach – w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i pucharze. Później złapał jednak uraz i trener postawił na kolejnego zawodnika, Emre Cana. Teraz Sebastian uporał się już z kolanem, ma co prawda małe kłopoty z biodrem, ale niedługo powinien być w formie. Trzeba być optymistą, szczególnie, że syn kontrakt z trenerem Nawałką już miał.
I co?
To było z miesiąc temu. Trener zadzwonił i wspominał o powołaniu na zgrupowanie w styczniu. Wiadomo jednak, że Sebastian nie mógł pojechać na ten obóz, bo to nie jest termin FIFA. Ale syn cały czas wierzy, że Nawałka jeszcze się do niego odezwie.
Komentarze