Pindera: Huśtawka nastrojów przed Soczi

Zimowe
Pindera: Huśtawka nastrojów przed Soczi
Lider Pucharu Świata Kamil Stoch /fot. PAP/EPA

Zimowe igrzyska coraz bliżej. Czas na próby generalne w Polsce. Najpierw skoki w Wiśle, później w Zakopanem. A w Jakuszycach formę sprawdzi Justyna Kowalczyk. Młodszy o kilkanaście kilogramów Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego i szef polskiej misji na igrzyska w Soczi, jest spokojny. - Będzie dobrze - odpowiada, gdy pytam o skoczków, jego oczko w głowie.

Tajner jest przekonany, że Łukasz Kruczek wie, co robi i wyostrzy formę swoich zawodników przed odlotem na olimpiadę. - Nie ma powodów do niepokoju. Kamil Stoch wciąż jest liderem Pucharu Świata, teraz potrzeba mu tylko trochę błysku i znów będzie fruwał tak, jak kilka tygodni temu. Podobnie pozostali. Na początku sezonu byli rewelacją, później przyszedł lekki dołek i teraz znów, jak to na huśtawce, pójdą do góry - mówi polsatowisport.pl były trener Adama Małysza, a dziś prezes narciarskiego związku.

„Schlieri" będzie wielki, wreszcie dopnie swego

Apoloniusza Tajnera znam od lat, wiem, że jest niepoprawnym optymistą, ale zna się na skokach, jak mało kto i na ogół jego opinie się sprawdzają. Oby tak było i tym razem, bo igrzyska w Soczi zbliżają się wielkimi krokami.

Ostatnie konkursy w Bad Mitterndorf niewiele wniosły do ogólnej wiedzy o formie konkurencji. Mamuty, to nie jest najlepsze miejsce, by tego oczekiwać, gdyż rządzą się swoimi prawami, ale i tu sprawdza się z stara reguła, że nawet tak wielkie skocznie nie straszne są tym, którzy są w życiowej formie.

Na pewno nie jest jeszcze w niej najlepszy skoczek ostatnich lat, Austriak Gregor Schlierenzauer, choć dwukrotnie stał na podium po lotach na Kulm. Ale coś mi się zdaje, że w Soczi „Schlieri" będzie wielki, wreszcie dopnie swego i
zdobędzie pierwsze, indywidualne olimpijskie złoto.

Od dłuższego czasu daleko i pewnie skacze Simon Ammann, ale wszyscy wiedzą, że  Szwajcar to jedyny w swoim rodzaju olimpijski czarodziej. Wyczarował już  cztery olimpijskie złote medale i nie można wykluczyć, że sięgnie po kolejny na zakończenie swojej wspaniałej kariery.

Swoje olimpijskie aspiracje zgłosili też w Bad Mitterndorf 21-letni Słoweniec Peter Prevc, wygrywając drugi konkurs i blisko 42. letni Japończyk Noriaki Kasai, zwycięzca pierwszego, sobotniego. Kasai to zjawisko samo w sobie. Najstarszy skoczek w historii, który stanął na najwyższym stopniu podium zawodów tej rangi. Kiedy wygrywał mistrzostwa świata w lotach, 22 lata temu, Prevca nie było jeszcze na świecie. Japończyk wraca na szczyt po dziesięciu latach, ostatnie zwycięstwo w zawodach PŚ odniósł bowiem w 2004 roku.

Skakanie zaczyna się na Wielkiej Krokwi

Ale to oczywiście nie jedyni kandydaci do olimpijskich medali w Soczi. Na pewno jest w tym gronie rewelacyjny Austriak Thomas Diethart, który nieoczekiwanie zgarnął pełną pulę w zakończonym nie tak dawno Turnieju Czterech Skoczni, a byłby też drugi w tej imprezie jego rodak Thomas Morgenstern, gdyby nie fatalny wypadek na Kulm. Dziś już wiemy, że życie „Morgiego" nie jest zagrożone, co więcej wraca do zdrowia tak szybko, że nie można wykluczyć jego występu w Soczi. Ale, na razie, to tylko pobożne życzenie.

Pisząc o tych, którzy mogą stanąć na olimpijskim podium, nie możemy oczywiście zapominać o mistrzu świata z Val di Fiemme i aktualnym liderze Pucharu Świata, Kamilu Stochu. Polak skacze pięknie stylowo, tyle, że jeszcze zbyt krótko. Jeśli będzie lądował dalej, to w Soczi wszystko jest możliwe.

Na razie czekamy na konkursy w Wiśle  i Zakopanem, które szczególnie Łukaszowi Kruczkowi powinny odpowiedzieć na kilka istotnych pytań. Jeszcze nie podjął bowiem decyzji, kogo zabierze do Soczi. Zapewne trzon drużyny już zna, ale na pewno ma też wątpliwości. Skład poda 19 stycznia, po niedzielnym konkursie w Zakopanem.

W najlepszych czasach Adama Małysza „Orzeł z Wisły" zwykł mawiać, że prawdziwe skakanie zaczyna się dopiero na Wielkiej Krokwi. Zobaczymy, czy maksyma ta dotyczy również Stocha i jego kolegów. Na pewno mile widziana byłaby ich zwyżka formy, rozbudzająca związane z nimi olimpijskie nadzieje, ale może niech przyjdzie wtedy, kiedy będzie najbardziej potrzebna, czyli w dniach olimpijskiej walki o medale.

Królowa w drodze eksperymentuje

Justyna Kowalczyk nie jest już tylko „Królową zimy", ale po piątym z rzędu zwycięstwie w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" „Królową polskiego sportu". Nikomu taka sztuka wcześniej się nie udała. Stanisława Walasiewicz, Irena Szewińska i Adam Małysz wygrywali ten plebiscyt czterokrotnie, a Kowalczyk już teraz jest samotną liderką. W perspektywie igrzysk w Soczi, gdzie będzie walczyć o kolejne medale, można założyć, że za rok, jeśli zrealizuje swoje olimpijskie cele, znów będzie w tym plebiscycie najlepsza.

Na razie jednak na pewno o tym nie myśli, przygotowując się w Jakuszycach do pucharowych wyścigów. Najpierw w sobotę będzie to sprint łyżwą, a w niedzielę bieg na 10 km stylem klasycznym ze startu wspólnego.

Tym razem zabraknie Norweżek, które w ten weekend mają swoje krajowe mistrzostwa. Nie będzie więc rywalizacji Kowalczyk z Marit Bjoergen i Therese Johaug, ale emocji nie powinno zabraknąć, bo Szwedka Charlotte Kalla i Amerykanka Kikan Randalll, to też biegaczki najwyższej klasy.

Inna sprawa, że biegi w Jakuszycach nie odpowiedzą na wszystkie pytania. Kowalczyk, rezygnując ze startu w Tour de Ski, w proteście przeciwko wielce kontrowersyjnym decyzjom organizatorów, niejako sama skazała się na eksperymenty w drodze na igrzyska.

Dotychczasowy, sprawdzony system przygotowań, został zakłócony i nikt nie wie, co przyniesie wprowadzenie koniecznych zmian. Wszystko wskazuje na to, że odpowiedź poznamy dopiero w lutym, w Soczi.
Janusz Pindera, Polsat Sport

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze