Pindera: Najpierw Burgos, później Pacquiao?

Zastanawiając się czy Szpilka pokona Jenningsa zapominamy, że główną atrakcją sobotniego wieczoru w nowojorskiej Madison Square Garden jest Mikey Garcia, mistrz świata wagi junior lekkiej.
Rywalem amerykańskiej znakomitości meksykańskiego pochodzenia jest twardy chłopak z Tijuany, 26. Letni Juan Carlos Burgos. Ten prawdziwy Meksykanin ma na koncie 30 zwycięstw i tylko jedną porażkę, oraz niezłomną wiarę, że może pokonać pochodzącego z bokserskiej rodziny Garcię.
Wiarę w sukces opiera na tym, że bije mocniej od ostatniego przeciwnika Garcii, Portorykańczyka Romana Martineza, który jako pierwszy zdołał rzucić na deski wybitnie utalentowanego pięściarza z Kalifornii. – Jeśli Martinez powalił go przeciętnym ciosem, to ja jestem w stanie go znokautować – pociesza się Burgos, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z kim przyjdzie mu w nocy z soboty na niedzielę (polskiego czasu) walczyć.
Miguel Angel „Mikey” Garcia to bowiem bokser na swój sposób wyjątkowy. I to nie tylko dlatego, że ma już na swoim koncie dwa mistrzowskie tytuły w dwóch kategoriach wagowych (piórkowa i junior lekka) oraz znakomity bilans stoczonych pojedynków (33 wygrane, 28 przed czasem). Siłą Garcii nie są wcale jego nokautujące uderzenia, tylko spokój i cierpliwość w ringu, co mimo młodego wieku (26 l) Mikey’a pokazuje jego dojrzałość.
Pamiętam, jak zobaczyłem go po raz pierwszy kilka lat temu komentując jedną z jego walk. Byłem przekonany, że zrobi wielką karierę, że kiedyś będzie wielkim mistrzem. Dziś puka już do drzwi oddzielających zwykłych bokserskich śmiertelników od elity. Na razie, gdy go pytają, kto następny po Burgosie słusznie odpowiada, że to trudny rywal i teraz myśli tylko o tym, jak go pokonać.
Ale i tak wszyscy wiedzą, że na jego radarze jest już mega gwiazda zawodowego boksu – Manny Pacquiao. Obaj walczą dla TopRank, więc taka walka z biznesowego i telewizyjnego punktu widzenia nie będzie problemem. Jest inny, wagowy. PacMan to przecież zawodnik kategorii półśredniej, a Garcia junior lekkiej. Brat Mikey’a, Robert Garcia, w przeszłości mistrz świata, a dziś jeden z najlepszych trenerów w tej branży przyznaje jednak, że to duży chłopak i w przyszłości będzie jeszcze większy, więc niczego nie można wykluczyć. – Na razie jednak koncentrujemy się na Burgosie. Zobaczymy jak Mikey w tej walce wypadnie, czy już w następnej będzie mógł zmienić kategorię na jeszcze wyższą – tłumaczy starszy Garcia.
Ale Mikey nawet nie próbuje udawać, że starcie z Filipińczykiem go nie interesuje. – To moje marzenie – mówi zupełnie poważnie. Pacquiao, jeszcze do niedawna król pay per view wspólnie z Floydem Mayweatherem jr, musi na gwałt szukać kasowych rywali, bo wyniki sprzedaży pay per view po jego ostatniej wygranej z Brandonem Riosem w Makau są niepokojące: tylko 475 tysięcy dla kogoś, kto w każdej poprzedniej walce przekraczał milion to sygnał, że dzieje się żle.
Pacquiao desperacko szuka więc szansy, by zmierzyć się z Mayweatherem, ale dopóki będzie związany z TopRank jest to niemożliwe. Dlatego właśnie tacy jak Garcia, mający latynoskie pochodzenie i cieszący się coraz większą popularnością są dla niego wybawieniem.
Bruce Trampler, matchmaker TopRank, który był z Garcią w Makau, gdy Pacquiao walczył tam z Riosem twierdzi, że zadał konkretne pytanie, czy Mikey chce pojedynku z PacManem, a ten odpowiedział twierdząco. – Trzeba było widzieć jego twarz, gdy to mówił, posłuchać jego głosu. To była rozmowa z dojrzałym biznesmenem, który ma sprecyzowaną wizję własnej kariery, a nie z żółtodziobem, który szuka guza na ulicy. Mikey to już dziś prawdziwy facet, do tego wojownik, czego więc chcieć więcej ? pyta retorycznie Trampler.
Z tego co mówi znany matchmaker wynika, że przed Garcią naprawdę ciekawa przyszłość, a wspaniała jak dotąd jego kariera może jeszcze mocno przyśpieszyć. Pod jednym tylko warunkiem: Mikey musi pokonać w MSG Burgosa. Po prostu nie ma innego wyjścia.
Komentarze